Relacja z fascynującego safari po wydmach "żyjącej pustyni" Namib. W czasie naszej wycieczki po wydmach Namibii odkryliśmy zwierzęta, które w zadziwijący sposób zdołały zaadaptować się do trudnych warunków pustynnych.

Data dodania: 2011-04-13

Wyświetleń: 4003

Przedrukowań: 0

Głosy dodatnie: 6

Głosy ujemne: 0

WIEDZA

6 Ocena

Licencja: Creative Commons

Nasz przewodnik Clive czytał właśnie gazetę Buszmena. Skulony, w połowie wysokości wydmy sterczał wpatrzony badawczo w pomarańczowy, drobny piasek. Dla laików, zbocza wydm są olbrzymią chaotyczną masą piasku bez żadnych rozpoznawalnych znaków.Clive mimo wszystko wyszukał na piasku pewne, łatwe do zlekceważenia nieprawidłowości - drobne
skazy, jakby ktoś delikatnie dotykał piórem gładzi piasku. Zaczął kopać w piasku,
z wigorem spotykanym u szakala żerującego za pisklętami żołny, ale z zachowaniem większej przezorności, po czym powoli zszedł dół wydmy, gdzie czekaliśmy z podekscytowaniem żeby zobaczyć jego znaleziony skarb. W jego dłoniach siedział gekon palmato, z wielkimi, zawsze szeroko otwartymi oczami, patrzącymi bez wyrazu na wprost.
Przez przezroczystą skórę z lekkim różowym odcieniem widać było organy wewnętrzne. Clive postawił gekona ostrożnie na piasku żeby zrobić zdjęcia w naturalnym środowisku. Podziwialiśmy malutkie łapki działające podobnie jak rakiety śnieżne przy wspinaczkach po górach.
Clive przyniósł wodę w butelce ze spryskiwaczem i delikatnie popryskał gekona kropelkami wody. Spragniona jaszczurka zlizała wodę z twarzy długim językiem. Jest to naturalny odruch, gekony mogą przetrwać z wykorzystaniem wody pochodzącej z kondensacji mgły otulającej te nadmorskie wydmy pustyni Namib w prawie każdą noc, po czym odniósł gekona w miejsce gdzie go znalazł i przysypał go piaskiem. Wróciliśmy do naszego 4X4 z ogromnymi oponami z zniżonym ciśnieniem żeby lepiej radzić sobie z pokonywaniem piaszczystych przeszkód i rozpoczęliśmy powolny patrol "żyjącej pustyni".
Po drodze Clive opowiadał o pustyni i nazwał tutejszą gęstą mgłę "sercem pustyni Namib", bo utrzymuje przy życiu wszystkie stworzenia, małe i duże.
Clive skierował promień swojego termometru na podczerwień na jedną z mijanych wydm "Tylko  45 stopni. To wciąż zimno", powiedział. Ostrożnie unikamy jazdy po żwirowych połączeniach pomiędzy wydmami, są one wyjątkowo łatwe do uszkodzenia, koleiny po kołach samochodu będą widoczne przez dziesiątki lat. Lekkomyślni kierowcy i quad bikes są stałym zagrożeniem dla tego wrażliwego ekosystemu,
a Clive jest członkiem terenowej straży odpowiedzialnej za przestrzeganie rygorystycznych  przepisów ochrony środowiska, w szczególności trzymania się wyznaczonych tras.
Podczas naszego sukcesywnego krótkiego postoju zobaczyliśmy pierwszego chrząszcza "toktokkie". Clive miał już przygotowany aerosol, spryskał owada kropelkami życiodajnej wody.
Obserwowaliśmy z zachwytem jak lśniący, czarny żuk stanął na głowie i krople wody spływały prosto do jego głowy specjalnymi kanalikami w pancerzu chitynowym.
Chrząszcz ten zwany potocznie "Fog-basking beatle" każdego ranka staje na głowie i czeka spokojnie na kondensację pary wodnej na jego czarnym pancerzu. Strategia ta okazuje się bardzo efektywna, w ten sposób może on w ciągu jednego poranka złapać wodę w ilości dochodzącej aż do 40% wagi swojego ciała. Następnie Clive pokazał nam tańczącego white lady spider (pająk biała dama). Straszony patykiem pająk cofnął się do tyłu i planował atak przez podniesienie przednich nóg do góry. Dowiedzieliśmy się że ugryzienie tego jadowitego pająka jest strasznie bolesne.
Jesteśmy znów w naszym pojeździe, mijamy pojedyncze krzewy dolarowe i krzewy szakala.
Niespodziewanie, Clive zatrzymał się obok jednego z krzaków i krzyknął "tu jest Peringueys adder" wskazując na charakterystyczne ślady na piasku. Ziarenka piasku były dużo grubsze i wielokolorowe. W takiej różnorodności nic nie mogliśmy zobaczyć, nagle Clive wskazał na dwa małe brązowe, rzekomo kamyki z czarnymi paskami. Delikatnie, rozsunął kijem piach wokół węża. Adder wyszedł na powierzchnię, zaskakująco szybkim, falistym ruchem oddalił się o jakiś metr i zakopał się zręcznie w piasek i ponownie widoczne były wyłącznie oczy. Był to bardzo młody wąż, nie więcej niż 15 cm długości, cieńszy niż ołówek, pokryty małymi łuskami w kolorze otaczającego otoczenia. Clive powiedział nam że adder to gatunek afrykańskiej żmiji, może on ukrywać się w pobliżu krzaków i jeść raz na trzy miesiące. Odjechaliśmy tylko kilka kilometrów od pustynnej metropolii, Swakopmund niemniej jednak wydawało się że to inna planeta. Wyjechaliśmy mozolnie na szczyt wysokiej wydmy i gwałtownie ślizgiem, niby roller-coaster zjechaliśmy po ryczącym pod kołami piasku. Popatrzyliśmy jeszcze raz na wydmy, jeszcze kilka godzin temu były dla nas jałowymi nieużytkami, teraz stały się niezwykle ciekawym i zróżnicowanym ekosystemem.

Gekon spotkany na wzdmach w Namibii

Licencja: Creative Commons
6 Ocena