Wszystko zaczęło się od kury o kruczoczarnym zabarwieniu. Obie kobiety chciały mieć ją na własność, gdyż wierzyły, że z jej jaja może wykluć się diabeł, pełniący rolę opiekuna domu, który zapewni dostatek i powodzenie w życiu. Czas uciekał a kobiety niestety, nie doszły do porozumienia, wręcz przeciwnie wszczęły między sobą awanturę, w trakcie, której padło wiele obraźliwych słów. Zaklinały się nawzajem najsroższymi zaklęciami i wtedy padły takie słowa:
„Niech woda pochłonie całą chyżę! Niech zamuli studnie… Niech zatopi całą wieś, wszystkie pola, drogi i przydrożne kapliczki, cmentarze i cerkiew! Niech topilce, topielce i topielczyki po wsze czasy straszą na Twojej ojcowiźnie!”
Rzucone zaklęcie jak się okazało miało diabelską moc.
Na drugi dzień po rzekomej klątwie, gdzieś w dalekiej Warszawie, zapadła decyzja o zatopieniu kilkunastu wsi bieszczadzkich i budowie zapór wodnych na Sanie, w Myczkowcach i Solinie.
Czy ta opowieść to mit? Pozostaje wiele niewyjaśnionych okoliczności i pytań, chociażby, dlaczego kariery większości inżynierów pracujących przy budowie się załamały? Odpowiedzią może być dalsza część legendy a mianowicie jak Mychalina Datkowa i Tekla Zawiłykowa dowiedziały się o nieuchronnym ich przesiedleniu, gdyż teren, na którym mieszkają miał zostać zalany zaczęły rzucać następne zaklęcia:
,,Zanieś z wiatrem tych wszystkich, którzy pozbawili nas ojcowizny na dalekie góry, doliny, na dalekie lasy, na dalekie morze. Niech tam, gdzie zagna ich wiatr, nie znajdą przyjaciół, życzliwego słowa, niech się zagubią na wieki, niech poczują tęsknotę za domem i do Soliny nie wrócą!”
Aż się wierzyć nie chce, że naprawdę dwie kobiety, Mychalina Datkowa i Tekla Zawiłykowa, które używając magii i zaklęć starały się powstrzymać budowę tej największej w latach sześćdziesiątych XX wieku inwestycji w Polsce. Ciąg tragicznych wydarzeń podczas budowy zapór w Myczkowcach i Solinie musi przyprawić każdego o dreszcze. Oburzyć każdego musi sposób, w jaki zburzono kościół w Wołkowyi…
Warto pamiętać, że w każdej historii jest ziarnko prawdy.
Budowa zapory w Solinie była jedną z największych inwestycji w latach 60-tych i zdumiewa fakt, że kierował nią robotnik - spawacz ze Stalowej Woli. Cała zapora waży ponad 2 miliony ton. Do jej wzniesienia zużyto ponad 820 tysięcy metrów sześciennych betonu i żelbetonu. Przy jej budowie pracowało 2 000 robotników. Przy jej budowie wykorzystano specjalny dźwig linowy sprowadzony z Wielkiej Brytanii do transportowania wielotonowych ciężarów pomiędzy brzegami Sanu i na plac budowy. Po zakończeniu budowy większość ludzi tam pracujących rozjechała się na inne budowy w całym kraju.
Wiele pytań pozostaje bez odpowiedzi na przykład: Dlaczego Jezioro Solińskie pochłania coraz to nowe ofiary? I co przyciąga tu samobójców z całej Polski?