Niniejszy dramat jest kontynuacją "Jeszcze Nowszego Porządku Świata" i "Bardzo Spiskowej Teorii Dziejów". Jego tytuł nawiązuje do humorystycznej piosenki znanej z serwisu Youtube.com.

Data dodania: 2010-03-04

Wyświetleń: 1720

Przedrukowań: 0

Głosy dodatnie: 0

Głosy ujemne: 0

WIEDZA

0 Ocena

Licencja: Creative Commons

OD AUTORKI:

Krótka forma teatralna, którą pragnę Wam dzisiaj zaprezentować, jest nawiązaniem do moich dwóch komedii - "Jeszcze Nowszy Porządek Świata" i "Bardzo Spiskowa Teoria Dziejów". Głównymi wątkami tej serii są: zakazana miłość włoskiej faszystki, młodziutkiej Orsoli, do komunisty Biagia, a także podróże w czasie i przestrzeni (w "JNPŚ" bohaterowie trafiają do roku 2113, a w "BSTD" - między innymi do 2009). Największym czarnym charakterem, występującym w moim cyklu dramaturgicznym, jest trzydziestokilkuletni Fabrizio: brat Orsoli, reprezentant tak zwanych Czarnych Koszul, brutalny i impulsywny fanatyk, stojący na straży faszystowskiego reżimu i sprzeciwiający się związkowi swojej siostry z marksistą. W "Bardzo Spiskowej Teorii Dziejów" Fabrizio pomaga znaleźć Orsoli nowego narzeczonego - tym razem faszystę, Giovanniego. Dziewczyna zgadza się na ślub z Czarną Koszulą, ale wszystko wskazuje na to, że nadal ma duży sentyment do Biagia.

Utwór "Chryzantemy Złociste Na Fortepianie" powstał na prośbę pewnej Internautki, która bardzo polubiła "JNPŚ" i "BSTD" oraz jest ciekawa dalszych losów Orsoli, Biagia, Fabrizia i Giovanniego. Tytuł "ChZNF" nawiązuje do pewnej piosenki, którą znalazłam w serwisie Youtube.com, a której fragment zostaje zaśpiewany przez Biagia pod koniec komedii (skeczu).

Pozdrawiam i życzę dobrej zabawy!


Natalia Julia Nowak





Czas akcji: faszystowskie Włochy (lata '30 XX wieku)
Miejsce akcji: mały, dziecinny pokoik (Wenecja)


Orsola, która jakiś czas temu zaszła w ciążę z Biagiem, a po rozstaniu z nim poślubiła (z rozsądku) faszystę Giovanniego, siedzi na krześle w dziecinnym pokoiku i obserwuje, jak jej 15-miesięczna córeczka Carlotta bawi się kolorowymi, drewnianymi klockami. W tym samym czasie Giovanni kartkuje jakąś książkę, szukając w niej odpowiedniej bajki dla swojej pasierbicy, a Fabrizio wygląda przez okno. Obaj faszyści mają na sobie charakterystyczne, czarne mundury (Camicie Nere - Czarne Koszule), jednak Orsola nosi strój zupełnie cywilny: sukienkę stosowną do epoki. Dziewczyna, chociaż ma dopiero 20 lat, jest już w drugiej ciąży - tym razem z Giovannim.




FABRIZIO (zrzędliwym tonem, wyglądając przez okno):

Jest taki stary, niepisany zwyczaj, że zima traktuje Włochy dosyć łagodnie. Ale w tym roku Królowa Śniegu postanowiła złamać stereotyp i zasypała nas po pachy. Ja pitolę! Przecież to jest niezgodne z niczym! Całkowicie sprzeczne ze wszystkimi zasadami i umowami! Niech ta pogoda się uspokoi, bo nawet z chałupy wyjść się nie da... (Prycha ze złością) Może to globalne oziębienie albo epoka lodowcowa?!



ORSOLA (z wyrzutem, do brata):

Och, braciszku, dlaczego ty zawsze musisz być niezadowolony?! Ja tam się cieszę, że Wenecja przeobraziła się w Helsinki, bo kanały pozamarzały i dzieciaki mogą się ślizgać po lodzie...



FABRIZIO (gniewnie):

A żeby się tak pod nimi załamał ten lód! (Krótka pauza, podczas której Fabrizio bacznie obserwuje śnieżycę za oknem) No co, no co to ma być?! Czy to jest poważne zachowanie?! Żarty sobie robisz, pogodo bolszewicka?! Przecież my z chłopakami mamy jutro jechać do Rzymu na spotkanie z Duce! (Jeszcze jedna pauza) Ja pitolę!



CARLOTTA (powtarza jak papuga):

Ja pitolę!



Orsola jest tak wściekła i zbulwersowana, że robi przerażającą minę, natomiast Giovanni odkłada książkę na półkę i obdarza szwagra morderczym spojrzeniem.



ORSOLA:

Wiesz co, Fabrizio?! Powinnam cię teraz ukatrupić!



GIOVANNI (ze złością, do Fabrizia, kładąc sobie ręce na bokach jak Mussolini):

Pewnie, że powinna cię ukatrupić! Pasztet jeden, będzie nam tu Carlottę demoralizował!



Brat Orsoli, który nie może już wytrzymać ze złości, odchodzi od okna i dynamicznym krokiem zmierza w stronę drzwi. Po chwili kładzie dłoń na klamce i już ma wyjść, kiedy nagle odwraca się w stronę pozostałych bohaterów sceny i kieruje swój wzrok na 15-miesięczną dziewczynkę.



FABRIZIO (cynicznie, do Carlotty):

"Twój stary je z kopary!"



GIOVANNI (z politowaniem):

Nie jestem jej starym, Fabrizio! To jest córka tego komunisty Biagia!



FABRIZIO (również z politowaniem):

Właśnie jego miałem na myśli, młotku! Oczywiście, ty musisz odnosić wszystko do siebie jak dorastająca panienka...



GIOVANNI:

Żebym ci nie powiedział, kto tu się zachowuje jak dorastająca panienka!



CARLOTTA:

...nienka!



Fabrizio, nie mając ochoty na dalszą dyskusję, wychodzi z pomieszczenia. Orsola wstaje z krzesła, po czym siada na podłodze, aby przytulić znieważoną córeczkę.



ORSOLA (do męża):

Ten mój brat to kawał skurczybyka... Nienawidzi Carlotty tylko dlatego, że jej ojciec ma marksistowskie poglądy i przed ucieczką do innej epoki działał w opozycji antyfaszystowskiej...



GIOVANNI:

Na pohybel opozycji antyfaszystowskiej, ale wara mu od naszego dziecka!



ORSOLA (po chwili milczenia):

Czy wiesz, jak przedwczoraj Fabrizio nazwał Carlottę? (Ze zgrozą i obrzydzeniem, jakby miała spore trudności z powtórzeniem tego epitetu) Nazwał ją... Nazwał ją... "Dzieckiem Gorszego Boga"!!!



Zbulwersowany Giovanni wytrzeszcza oczy, a potem chwyta do ręki pałkę, będącą stałym dodatkiem do jego munduru.



GIOVANNI (klepie się pałką po lewej dłoni, co oznacza gotowość do bitki):

Idę rozwalić paszteta!



Po tych słowach ojczym Carlotty wychodzi z pokoju, zostawiając Orsolę z dwojgiem dzieci: jednym na podłodze, a drugim pod sercem.



ORSOLA (do 15-miesięcznej dziewczynki):

Widzisz, Carlotto, jakie wzorce dają ci krewni... (Podaje córeczce jakąś maskotkę) Twój ojczymuś poszedł, żeby rozbić wujkowi buzię na tysiąc drobnych kawałków. A jak wujaszek Fabrizio tutaj wróci, to będzie miał z pysia Prosciutto Crudo. Taka patologiczna ta twoja rodzinka!



Dziecko, które nie zrozumiało ironicznej wypowiedzi matki, wybucha serdecznym śmiechem.



ORSOLA:

Moje małe pisklątko... Gdy już dorośniesz, to będziesz musiała wszystkim tłumaczyć, że wychowałaś się w faszystowskiej rodzinie!



CARLOTTA:

...dzinie!



Nagle rozlega się dziwne brzęczenie. Orsola robi zdumioną minę, a jej córeczka kwili ostrzegawczo, jakby zaraz miała się rozpłakać. Po chwili tajemniczy dźwięk cichnie i w pomieszczeniu pojawia się biologiczny ojciec Carlotty.



ORSOLA (zrywając się z podłogi):

Biagio!



BIAGIO (tryumfalnie):

Tak, to ja - nowa gwiazda Kominternu!



ORSOLA:

Do stu tysięcy rózg liktorskich! Mówiłam ci wiele razy, że masz się nie pojawiać w tym miejscu i w tym czasie! Czy ty chcesz, żeby brutalni fanatycy pokroju mojego brata lub męża porachowali ci zęby?! Chyba nie zdajesz sobie sprawy z tego, co oni robią ludziom, których nienawidzą! (Krótka pauza, podczas której Orsola szuka w swojej głowie jakiegoś sugestywnego przykładu lub argumentu) Biagio, jesteś zwariowanym komuchem, oszołomem. Twoje poglądy są do bani jak cały ruch robotniczo-chłopski, trudno je zaakceptować i w ogóle zrozumieć, ale oboje nie życzymy sobie, żeby za ich głoszenie wlano ci rycynę do gardła! A może się mylę, co?! Może chcesz umrzeć w okropnych bólach żołądkowych, srając do usranej śmierci?! Nie mówię, że koniecznie muszą cię otruć... Mogą cię na przykład pobić... Ale oni czasem biją, żeby zabić... Albo wysyłają ludzi do obozów koncentracyjnych na Wyspach Liparyjskich... Czy po to tu przybyłeś, Biagio?!



BIAGIO:

Nie, różyczko, przybyłem tutaj, bo cię kocham, chociaż się rozstaliśmy.



ORSOLA (coraz bardziej zdenerwowana i zniecierpliwiona):

Człowieku, czy tak trudno zrozumieć, że ja mam teraz własną rodzinę?! Miło mi, że mnie kochasz, ale dla ciebie jestem już stracona. Słyszysz?! Stracona!



Biagio, nie zważając na słowa Orsoli, podchodzi do Carlotty, by uścisnąć jej rączkę. 15-miesięczne dziecko, które nie za bardzo kojarzy biologicznego ojca, jest trochę zdziwione i skrępowane, ale nie broni się przed czułością.



BIAGIO (słodkim głosem, do Carlotty):

Halo, wiesz, kto do ciebie przyszedł? Twój tatuś! Twój prawdziwy tatuś!



Dziewczynka uśmiecha się do taty i coś bełkocze pod nosem.



ORSOLA:

Biagio, daj sobie siana... Ktoś mógłby pomyśleć, że prowadzisz jakiś sabotaż, mający na celu rozbicie mojej rodziny...



Biagio powraca do tego miejsca, w którym stał wcześniej. Przez długą chwilę panuje nieprzyjemne milczenie, podczas którego komunista zauważa, że jego była narzeczona jest w ciąży z innym mężczyzną.



BIAGIO (bardziej zdumiony niż oburzony):

Orsola, ty mnie zdradzasz!



ORSOLA (rozbawiona):

Z kim?!



BIAGIO:

Ze swoim mężem!



ORSOLA:

Ja cię zdradzam ze swoim mężem?! Odwrotnie: zdradzam mojego męża z tobą!



BIAGIO:

Ja byłem przy tobie pierwszy!



ORSOLA:

Ale to on mnie pierwszy poślubił.



BIAGIO:

Jestem ojcem twojego dziecka!



ORSOLA:

Ale to Giovanni ma do niego prawa rodzicielskie.



BIAGIO:

A ja mam prawa autorskie!



ORSOLA:

To ci w niczym nie pomoże.



BIAGIO (odrobinę zniecierpliwiony):

Orsola, nie zapominaj, że Carlotta to także moja córka! Mam 50% udziałów...



ORSOLA:

50% udziałów?! Cha, cha, cha! Teraz to już 1/3!



BIAGIO (zniesmaczony):

Grasz na giełdzie własnym dzieckiem... To gorsze niż prostytucja!



ORSOLA (zjadliwym tonem):

Jesteś strasznie tradycjonalistyczny jak na komucha.



BIAGIO:

Zmieńmy temat.



ORSOLA:

Dobry pomysł.



BAGIO:

Z tego, co wcześniej powiedziałaś, wnioskuję, że ONI już uwolnili twojego zakichanego brata i męża...



ORSOLA:

A, tak, owszem, obaj zostali potraktowani dosyć ulgowo. ONI wpadli na pomysł, żeby zastosować wobec faszystów "terapię szokową". Inspiracją był dla nich tak zwany Pokój 101 z powieści "Rok 1984" George'a Orwella...



BIAGIO (nie kojarząc tego tytułu):

Z jakiej powieści?



ORSOLA (niecierpliwie):

Z takiej, która jeszcze nie istnieje - zostanie napisana pod koniec lat '40 XX wieku. (Wzdycha z lekkiej irytacji) W każdym razie, zainspirował ich przedstawiony tam Pokój 101: osnute złą sławą pomieszczenie, w którym Policja Myśli umieszczała to, czego dany skazaniec bał się najbardziej na świecie. ONI powiedzieli, że jeśli mój brat i mąż ośmielą się tam wejść, to jeszcze tego samego dnia odzyskają wolność.



CARLOTTA (powtarza nowe słowo):

Wolność!



BIAGIO (do Orsoli, nie zważając na gaworzenie córeczki):

I co dalej?



ORSOLA:

Mój kochany braciszek, który jak zwykle udawał wielkiego bohatera i wojownika, oświadczył wszem i wobec, że wejdzie jako pierwszy. I rzeczywiście, wszedł. Ale uciekł stamtąd już po dwóch minutach, kiedy światło się zapaliło i przed jego oczami pojawiła się przerażająca sylwetka księdza z uniesionym kropidłem.



BIAGIO (wybuchając śmiechem):

Cha, cha, cha! A to niezłe! Teraz przynajmniej wiemy, że nasz arcyodważny faszysta posiada piętę Achillesową!



ORSOLA (także rozbawiona):

Dokładnie! A wiesz, co zobaczył Giovanni? Wielki, supernowoczesny ekran, na którym wyświetlał się szalenie realistyczny, komputerowy filmik... Ten filmik przedstawiał scenę, w której jakiś jego przełożony, faszystowski lider średniego szczebla, robi mu dziką awanturę i zasypuje go licznymi wymówkami. Powiem ci w tajemnicy (tylko nie powtarzaj nikomu!), że Gianni rozpłakał się podczas oglądania tego video clipu i bardzo szybko wyszedł z pomieszczenia.



BIAGIO (szyderczo, z udawanym wzruszeniem):

Och, biedny Gianni, tak niesprawiedliwie go potraktowano...



ORSOLA (poważnie):

Ale dla mnie to dobrze, że został szybko wypuszczony na wolność, bo Carlotta potrzebuje opieki i towarzystwa ojczyma.



BIAGIO (pretensjonalnie):

Ojczyma, tak?! Czyli sugerujesz, że biologiczny ojciec jest jej zupełnie niepotrzebny?!



ORSOLA (zirytowana):

Biagio, kolejny raz ci przypominam, że ja teraz jestem z Giannim i tak już będzie na wieki wieków. Czego ty w ogóle ode mnie chcesz?! Chodziłam z tobą przez jakiś czas, a potem się rozstaliśmy. Pół roku później odkryłam, że noszę pod sercem twoją córkę, ale ponieważ nie miałam z tobą kontaktu, postanowiłam poślubić z rozsądku Gianniego. Teraz, po moim ślubie z Giannim i poczęciu jego dziecka, pojawiasz się ty i sugerujesz, że powinnam do ciebie wrócić. Co to ma być, do choroby ciężkiej?! "Moda na sukces"?!



BIAGIO (z przekąsem):

"Majka"...



CARLOTTA (powtarza bezmyślnie):

...ajka!



ORSOLA:

Albo inna bezwartościowa opera mydlana.



BIAGIO (pocieszająco):

Ale nie martw się, bo mogło być gorzej. W twoim przypadku nie jest aż tak tragicznie: przynajmniej orientujesz się, kim są ojcowie twoich dzieci. Pomyśl, jak wiele dziewczyn chciałoby mieć takie rozeznanie!



ORSOLA (dumnie, wyniośle):

Ja nie z "tych"!



Dłuższa pauza.



BIAGIO:

Wiesz co? Zastanawiam się, co słychać u Johna Smitha, czyli Zdzisława Baumfelda... Nie wiesz może, czy uwolniono go razem z Fabriziem i Giovannim?



ORSOLA (oszołomiona pytaniem Biagia):

No, właśnie nie wiem. Myślałam, że to ty mi powiesz. Wszak miałeś z nim bardzo dobry kontakt...



BIAGIO:

Odkąd ONI go zabrali, nie widziałem go ani razu. Nawet nie gadałem z nim przez telefon. Kurczę, zaczynam się niepokoić... Zapytam Jane Smith, czy ma jakieś informacje na temat Johna...



ORSOLA (żartobliwie):

Ewentualne zaginięcie towarzysza Zdzisława można zgłosić do programu "Ktokolwiek widział, ktokolwiek wie".



BIAGIO (krzywiąc się jak po zjedzeniu cytryny):

Albo do "Nie do wiary", bo w normalnych programach nie mówi się o podróżach w czasie i przestrzeni.



ORSOLA:

Od biedy może być jeszcze "Sprawa dla reportera", "Uwaga!" lub "Interwencja".



BIAGIO:

W najgorszym wypadku: "Sensacje XX wieku".



Faszystka i jej były narzeczony przez chwilę chichoczą. Carlotta, chociaż nie rozumie nic a nic z dialogu swoich rodziców, także się śmieje. Orsola bierze dziecko na ręce i niesie je w stronę Biagia, a ten dla żartu łapie je za nosek. Tę sielankową scenę przerywa nagłe wejście Giovanniego, Fabrizia i Enrichetty (żony tego drugiego, czyli szwagierki Orsoli). Czarne Koszule najwyraźniej już się pogodziły i znowu są zgodne.



GIOVANNI (oburzony, zauważając obecność komunisty):

Jak słowo daję... Orsolo, ciebie to nie można zostawić bez opieki nawet na pięć minut! Wyszedłem na chwilę z pokoju, żeby zbesztać paszteta, który obraził nasze dziecko, a ty już flirtujesz z tym marksistowskim gnojówkarzem! Skąd on się tutaj wziął i co on sobie myśli?! Wydaje mu się, że może się samowolnie teleportować w prywatnym domu, o każdej porze dnia i nocy?! (Do marksisty) Biagio, ty czerwony mrówkojadzie! Masz kiłę, rzeżączkę, tyfus, platfus, syfilis...



BIAGIO (spokojnie):

A ty masz cholerę.



Matka Carlotty i Enrichetta wybuchają śmiechem. Fabrizio także jest rozbawiony, jednak usiłuje zachować kamienną twarz. Nagle brat Orsoli, chociaż sam ma limo pod okiem i siniaka na kości policzkowej, bierze do ręki swoją pałkę - standardową broń faszystowskiego milicjanta. Biagio, odgadnąwszy zamiary Fabrizia, otwiera okno, wskakuje na parapet i przygotowuje się do zjechania na dół po jakimś drucie.



ENRICHETTA (zbulwersowana i przerażona, parafrazując słowa sąsiadki z popularnego filmiku pt. "Jestem hardkorem!"):

"O ty bolszewiku, urwiesz mi od piorunochronu drut, to cię zapitolę!"



FABRIZIO:

"Nie ośmielisz się! Nie ośmielisz się!"



ENRICHETTA (z furią, do Biagia):

"Chodź żesz tu!!! Wywrotowcu jeden ty..."



BIAGIO:

"Jestem gwiazdą Kominternu!"



Zwolennik Marksa i Lenina zjeżdża na dół po drucie od piorunochronu.



ENRICHETTA (wychylając się przez okno):

"Popitolony człowieku!"



BIAGIO (z dworu, już niewidoczny dla publiczności):

"Jestem z Włoskiej Partii Socjalistycznej!"



ENRICHETTA (ironicznie, wskazując na swoją głowę):

"Tu masz: pod strzechą nierówno!"



BIAGIO:

"Znałem osobiście Giacomo Matteottiego!"



Po tej parodii filmiku "Jestem hardkorem!" Fabrizio i Enrichetta wychodzą z pokoju, a Orsola oddaje Carlottę mężowi. Giovanni delikatnie kołysze pasierbicę, aby ją rozbawić i ewentualnie uspokoić.



CARLOTTA (słodkim głosikiem, naśladując Fabrizia):

Ja pitolę!



Orsola załamuje ręce, a Giovanni wzdycha i robi taką minę, jakby chciał powiedzieć: "No, niestety, tego dziecka już nie da się uratować!". Niespodziewanie rozlega się melancholijny śpiew, dochodzący z dworu (słychać go doskonale, ponieważ nikt się nie wysilił, aby zamknąć okno).



BIAGIO (śpiewa fragment piosenki "Chryzantemy Złociste", znanej z serwisu internetowego Youtube.com):

"Zdradziłaś, k***o, mnie,
Pod pociąg się podłożę.
Ale nie przejedzie mnie,
Bo, k***a, jedzie po innym torze!

Chryzantemy złociste
W półlitrówce po czystej.
Stoją na fortepianie
I nie podlewa ich, k***a, nikt!

Zdradziłaś, k***o, mnie,
Rzucę się w morskie fale.
Ale nie utopię się,
Bo, k***a, pływam doskonale!

Chryzantemy złociste,
W półlitrówce po czystej,
Stoją na fortepianie,
I nie podlewa ich, k***a, nikt!"



Orsola i Giovanni śmieją się, a potem dziewczyna zamyka okno. Biagio, który najwyraźniej czuje się zlekceważony i niedoceniony, postanawia zmienić repertuar - tym razem musi się drzeć, aby usłyszano go w zamkniętym budynku.



BIAGIO (śpiewa fragment „Piosenki o kwiatach" Marka Romana):

„Na ch*j mi, k***a, twoje kwiaty?
Na ch*j mi, k***a, twoje łzy?
Na ch*j mi, k***a, te dramaty?
Na ch*j mi, k***a, jesteś ty?

Więc nie wylewaj łez -
- Proszę Cię najgoręcej!
S****dalaj jak najprędzej,
Kochana ma!

Więc nie wylewaj łez -
- Proszę Cię najgoręcej!
S****dalaj jak najprędzej,
Kochana ma!"



Nagle do uszu naszych bohaterów dociera kolejny hałas - głos Fabrizia. Oznacza on, że faszysta wyszedł z domu, aby uspokoić nieszczęśliwego śpiewaka.



FABRIZIO (za oknem, parafrazując słowa z „Samych swoich"):

„Niech nigdy więcej twoja noga na moim nie postanie!"



BIAGIO (odcina się, parafrazując inną kwestię z tego samego filmu):

„A twoja na moim!"



CARLOTTA (dobitnie):

Ja pitolę!



Niespodziewanie do pokoju wchodzi uśmiechnięta Enrichetta, która widocznie chce obwieścić jakąś radosną nowinę.



ENRICHETTA (do szwagierki):

Orsolo, John Smith żyje i ma się dobrze. Wiem to, bo przed chwilą zadzwonił. Podobno kosmici zabrali go na swój statek i pomogli mu uciec ze strefy ONYCH. Teraz Smith przebywa w roku 1576 i - póki co - czuje się zupełnie bezpieczny.



ORSOLA (z ulgą):

Ufff... Chociaż tyle dobrego na tym łez padole!



CARLOTTA:

Ja pitolę!



KURTYNA

Licencja: Creative Commons
0 Ocena