Biorąc pod uwagę sposób zasilania ciągnik rolniczy kojarzy nam się nieodwołalnie z silnikiem diesla charakteryzującym się bardzo dużym momentem obrotowym. I słusznie. Praktycznie wszystkie produkowane współcześnie traktory są wyposażone w silniki z zapłonem samoczynnym zasilane olejem napędowym. Co bardziej zorientowani w temacie przypomną sobie, że spotyka się czasem leciwe egzemplarze ciągników John Deer z silnikami benzynowymi. Ale amerykański ceny benzyny i przyzwyczajenie do paliwożernych pojazdów umożliwiły powstanie takich eksperymentalnych konstrukcji. Do Europy pojedyncze takie traktory sprowadzane są z USA raczej jako ciekawostki, pokazywane na zlotach starych ciągników a nie jako maszyny do realnej pracy w polu. Choć trzeba przyznać, że dźwięk rasowego amerykańskiego silnika benzynowego w ciągniku rolniczym robi wrażenie. Nie sposób nie wspomnieć tutaj też, o pradziadkach naszych traktorów, czyli lokomobilach. Były one zasilane identycznie jak ich szynowe odpowiedniki lokomotywy czyli zestawem palenisko – kocioł – para wodna. Najwięcej pomysłów na nietypowe zasilanie powstawało podczas kryzysu paliwowego spowodowanego drugą wojną światową. W Związku Radzieckim eksperymentowano wówczas z traktorem gąsienicowym zasilanym energią elektryczną. Prąd potrzebny do napędu dostarczany był nie jak by się mogło dziś wydawać z akumulatorów, a przewodem kilometrowej długości wprost z sieci elektrycznej. Specjalny system odpowiadał za samoczynne rozwijanie i zwijanie potrzebnego kabla. Elektryczne traktory okazały się jednak nie do opanowania przez radzieckich traktorzystów. Nie byli oni w stanie pracować dłużej jak kilka godzin, bo zapominali że pracują „na szelkach” i notorycznie zrywali przewody, albo niszczyli rozwiniętymi przewodami znajdujące się za nimi uprawy.
Traktory na węgiel drzewny – rozwiązanie prawie idealne
W języku niemieckim holtzgas oznacza gaz drzewny. Pierwsze próby użycia go do napędu pojazdów miały miejsce już w 1881 roku. Cały układ wytwarzający gaz z węgla drzewnego a montowany w pojeździe był jednak zbyt ciężki, by wytrzymać konkurencję z droższym w eksploatacji, ale lżejszym silnikiem spalinowym. W 1938 roku w Charkowie, na bazie ciągnika SChTZ-NATI powstała odmiana traktora pod nazwą "D2G" zasilana gazem generatorowym. Traktory napędzane w ten sposób miały jedną zaletę. Paliwem było drewno – powszechnie dostępne w każdym zakątku ZSRR. Traktory pracujące w lesie pracowały niejako na „darmowej stacji benzynowej”. Generatorem gazu był szczelnie zamknięty piec w kształcie walca. Wypełniano go drewnem, podpalano od spodu i przepuszczano przez palący się ruszt powietrze w odpowiedniej ilości. U góry powietrze to zamieniało się w gaz zdolny zasilić silnik spalinowy. Gaz ten musiał być jeszcze oczyszczony przez szereg filtrów, zmieszany z powietrzem i dopiero wtedy doprowadzony do silnika. Traktory zasilane w ten sposób miały około 30% mniejszą moc w porównaniu do tradycyjnego paliwa, ale tankowały praktycznie za darmo. Ta niska cena paliwa spowodowała, że po wojnie jeszcze w latach 1946 – 1956 w Związku Radzieckim wciąż produkowano traktory KT-12.