Wenecja miasto na wodzie, już to powoduje, że jest miejscem niezwykłym. Nie można do niego wjechać samochodem trzeba przeprawić się łodzią lub tramwajem wodnym. Płynąc do Wenecji po drodze widzimy panoramę budowli położonych nad wodą, mnóstwo barek, statków, i łodzi przewożących turystów. Zbliżamy się powoli do przystani blisko centrum. Wysiadamy i nasze stopy po raz pierwszy dotykają tej krainy marzeń, zakochanych i nieprzeniknionych tajemnic, ukrytych za kolorowymi maskami. Niebo jak zwykle o intensywnym błękicie temperatura około 15 stopni, od razu moim oczom rzuca się stojąca para na czymś w rodzaju podestu ubrani w barokowe stroje oczy zasłonięte wąskimi maskami, zdają się być pierwszymi przebierańcami, którzy witają ukłonami, gestami, turystów wysiadających z wodnych pojazdów. Chyba trafiłem na czas karnawału, bo co chwilę widzę kolejne kolorowe stroje, wspaniałe maski, i te powolne półkoliste gesty rąk. Idąc dalej patrzę na architekturę, najpierw ciąg kilkupiętrowych kamienic w kolorach pomarańczowych z zielonymi gzymsami. Ta zieleń połączona z pomarańczem często się powtarza na innych budowlach i stanowi częsty motyw kolorystyczny Wenecji. Idę w stronę placu św. Marka, po drodze przechodzę przez liczne mostki, z których co chwile wyłania się wspaniały widok kanałów, po których płyną gondolierzy w kolorowych gondolach, a w wodzie odbija się niezwykła architektura kamieniczek. Najpierw widzę pałac Dożów z ścianami pokrytymi wzorami geometrycznymi, z arkadami i kolumnadą zakończoną ostrymi łukami, charakterystycznymi dla gotyku. Naprzeciwko klasycystyczny długi i biały budynek Pigoni. Robię mnóstwo
zdjęć, właściwie to nie mam czasu słuchać przewodnika, mam poczucie, że muszę jak najwięcej utrwalić z tego klimatu Wenecji. Sercem placu św. Marka jest niewątpliwie bazylika poświęcona temu ewangeliście a wszechobecne lwy są też jego symbolami. Bazylika po prostu rzuca na kolana swą fasadą ozdobioną kolorowymi mozaikami, kopułami, to trzeba zobaczyć na własne oczy. Na placu jeszcze znajduje się ceglana wieża dzwonnicy widoczna z łodzi płynących w stronę Wenecji, oraz bardzo długi, długi i jeszcze raz długi budynek Procuratie Vecchie z ciągiem renesansowych arkad coś w stylu sukiennic, ale znacznie dłuższe. Mam jakąś godzinę czasu otrzymana w prezencie od przewodnika, więc spróbuje się zanurzyć z aparatem w ten wenecki labirynt uliczek, przedzielonych kanałami, mostkami, a efekty mojej tajemnej wędrówki zamieszczę na stronie o
Wenecji.