Prosto z lotniska w Chicago, polski emigrant Andrzej C chcąc pokazać że nie jest jeszcze taki biedny, otwarł swój portfel i wręczył dumnie taksówkarzowi 10 $. Dla osoby nowo przybyłej do Ameryki wszystkie banknoty wyglądały podobnie. Taksówkarz grzecznie podziękował za tak szczodrą zapłatę i oddalił się w pośpiechu. Dopiero później Andrzej C odkrył że przez pomyłkę dał taksówkarzowi banknot 100 dolarowy. Inny polski emigrant, wydał wszystkie swoje oszczędności na wyjazd do Londynu. Na miejscu wziął taksówkę i musiał płacić astronomiczną jak dla niego sumę za krótką przejażdżkę. Przy wręczaniu pieniędzy, zamiast słowa dziękuję od taksówkarza usłyszał: "You can tip, you know". Kilka miesięcy później, żyjąc na najtańszym jedzeniu postanowił zrobić sobie prawdziwą ucztę i udał się na obiad do restauracji. Jego rachunek wynosił trochę ponad 60 funtów, wręczył więc dumnie kelnerowi dwa banknoty 50 funtowe. Kelner zapytał bezczelnie czy musi przynieść resztę.
Czytając te przypadki, nasuwa się pytanie komu należy się napiwek i jak wysoki? Sprawa wydaje się jeszcze trudniejsza jeśli nie jesteśmy zapoznani z lokalnymi zwyczajami i kulturą, kosztami walutą. W czasie wycieczek do RPA i Kapsztadu organizowanych przez nas zauważamy że turyści nie rozumieją w pełni tego systemu i wstydzą się pytać.
Generalnie zasady dawania napiwków są różne w zależności od zwyczajów. Przykładowo, jeśli w Japonii ktoś zostawi drobne na stole, możliwe że kelner pobiegnie za tobą i zwróci te pieniądze. W Nowym Jorku, jeśli dasz kelnerowi mniej niż 15% ceny posiłku, możesz być wyproszony z restauracji. Możemy przyjąć że czym więcej zachodnich turystów odwiedza dane miejsce, tym bardziej prawdopodobne jest że obowiązkiem klienta jest płacenie napiwków.
W niektórych krajach kelnerzy pracują za darmo. Ich dochód pochodzi tylko i wyłącznie z napiwków. W takim przypadku jesteśmy prawnie zobowiązani do płacenia napiwków. Jeśli tego nie zrobimy, możemy mieć kłopoty. Pisarka Judith Martin, w książce "Miss Manners' Guide to Excruciatingly Correct Behavior, Freshly Updated", napisała że napiwki to głupi system dający dużo mocy klientom, którzy nie są zawsze sprawiedliwi. W dalszej części swojej książki zmieniła ona swoją opinię i dodała że było by to w stylu Skrooge, albo bardzo arogancko, jeśli zaprzeczymy pracownikom spodziewanego wynagrodzenia, tylko z powodu że nie lubimy dawać napiwków z takiego czy innego powodu. Jedno jest w tym wszystkim pewne. Datki pieniężne poprawiają jakość usług, chociaż z drugiej strony turyści odwiedzający kraje gdzie napiwki nie są w modzie nie zauważają pogorszenia usług. Judith Martin wierzy też że w krajach gdzie ten zwyczaj nie był do tej pory praktykowany, my turyści szybko zmieniamy oczekiwania w biednej społeczności i lokalni ludzie szybko uczą się tego doceniać. Jako przykład mogę przytoczyć tutaj Chiny, gdzie jeszcze kilka lat temu dawanie napiwków było praktycznie nie znane. Dzisiaj każdy spodziewa się tam nagrody od turystów z krajów zachodnich. Na turystycznym forum dyskusyjnym pewien podróżnik z Bostonu, który odwiedził Indonezję napisał że powinniśmy brać pod uwagę koszty życia oraz ile zarabiają tutaj przeciętni ludzie. Powiedział też że przewodnicy w Indonezji, tylko dlatego że mówią po angielsku i mają styczność z turystami zarabiają więcej niż lokalni lekarze.
Powinno też się brać pod uwagę jaki procent dochodu danej osoby pochodzi z napiwków. Właściciel pewnej firmy turystycznej w RPA, której nazwy nie chcę tutaj przytaczać przyznał mi kiedyś że ponad 60% dochodu jego pracowników pochodzi z datków. Dlatego spodziewa się że turyści będą szczodrzy i suto wynagrodzą starania personelu. Wiele biznesów w RPA w napiwkach znalazło sposób na obniżenie kosztów własnych. Wykorzystują oni bardzo napiętą sytuację na rynku pracy i po prostu płacą głodową pensję swoim pracownikom. Kilka tygodni temu słuchałem ankiety przeprowadzonej przez lokalną stację radiową. Zapytano tam słuchaczy ile dają na stacji benzynowej za czynności takie jak wlanie paliwa, umycie przedniej szyby i sprawdzenie oleju. Okazało się że wielu ludzi daje za to R5 albo R10. Jedna ze słuchaczek przyznała że za specjalne usługi, nie powiedziała jakie to usługi płaci nawet po R50. Muszę przyznać że audycja ta była dla mnie ogromnym zaskoczeniem. Do tej pory nawet nie miałem pojęcia że pracownicy stacji benzynowych spodziewają się ode mnie datków pieniężnych za czynność będącą ich obowiązkiem. czyli wlanie paliwa. Po przeanalizowaniu tego zagadnienia stałem się jeszcze bardziej zdezorientowany. Powszechnie wiadomo że pracownik stacji benzynowej w RPA zarabia ok R1200 (ok. 350 PLN) na miesiąc. Właściciel zarabia tym czasem wysokie sumy, jego dochody rosną ze wzrostem ceny benzyny. Z tego wynika że klienci stają się odpowiedzialni za dochody pracowników stacji benzynowych, tym czysem właściciele bawią się lekko zarobionymi pieniędzmi. Podczas wizyty w RPA proszę pamiętać że obowiązkiem jest płacenie napiwków wysokości 10% ceny posiłku we wszystkich restauracjach. Prawdziwym utrapieniem w Republice Południowej Afryki jest Car Watch, czyli bezrobotni za wszelką cenę usiłujący pilnować samochodu za niską zapłatę. Z naszego doświadczenia wynika że nie są oni wystarczającą ochroną przed złodziejami. Radzimy jednak ich nie ignorować i dać im drobną nagrodę. W innym przypadku mogą oni zarysować wam samochód.
Porady dotyczące napiwków.
1)Staraj się poznać lokalne zwyczaje dotyczące napiwków. Mogą być inne wymagania dla turystów i osób miejscowych.
2)W czasie planowania podróży uwzględnij napiwki w swoim budżecie. Mogą one stanowić dosyć dużą sumę.
3)Sprawdź rachunek. Restauracje i hotele czasami doliczają opłatę za usługi do rachunku. Nie znaczy to że nie jest spodziewana mała dodatkowa opłata.
4)Staraj się zrozumieć wartość lokalnej waluty. Dzięki temu łatwiej będzie obliczyć należną sumę.
5)Zawsze miej przy sobie drobne w walucie z danego kraju. Możesz płacić dolarami prawie w całej Afryce. Nie jest to akceptowane w RPA, gdzie posiadanie zagranicznej waluty jest nielegalne. Zarobione pieniądze mogą być wymienione na czarnym rynku.