Od jakiegoś czasu próbujemy na polski grunt wszczepić zachodnią kulturę spędzania wolnego czasu w miejskich parkach. Wraz z rozwojem naszych metropolii, samorządy dostrzegły jak ogromną rolę, społeczną, ekologiczną i kompensacyjną, pełnią. Te enklawy zieleni przyciągają do siebie, szczególnie w weekendy, spragnionych natury mieszczuchów. 

Data dodania: 2013-06-24

Wyświetleń: 1804

Przedrukowań: 0

Głosy dodatnie: 0

Głosy ujemne: 0

FELIETON

0 Ocena

Licencja: Creative Commons

Czy oby na pewno Wrocław miasto spotkań?

Jeszcze parę lat temu kontakt z miejską zielenią wyglądał bardzo niewinnie – ludzie zakłopotani byli choćby rozsiadaniem się w miejscach do tego z góry nie wskazanych – własny koc rozłożony na trawie zakrawał na wandalizm. Dziś mało kto pamięta te czasy, „kultura parkowa” pognała do przodu w zastraszającym tempie – bez skrępowania w miejskim zieleńcu grillujemy, opalamy się w bikini i pijemy alkohol.

We Wrocławiu z pewnością duży wpływ na upowszechnienia się mody na spędzanie wolnego czasu w parkach ma inicjatywa Wrocławianie na Polanie. Niestety nie każdy z mieszkańców naszego miasta wie, że zawiera ona w sobie nie tylko myśl propagującą rekreację w otoczeniu miejskiej zieleni, ale również szanowanie tej, jakby nie było ograniczonej w urbanistycznej zabudowie, przestrzeni.

Niestety swoboda naszych parkowych obyczajów daleka jest od respektu wobec natury. Brakuje go również w stosunku do innych korzystających z parkowych uroków. Wciąż dla nielicznych właścicieli czworonogów oczywistym jest zapakowanie do worka foliowego odchodów swoich milusińskich; dla innych pozostawienie puszek, butelek, wypalonego węgla, reklamówek nie wiąże się z żadną refleksją.

Papierkiem lakmusowym stanu naszego obycia w miejskich terenach zielonych jest przykład Wyspy Słodowej. Miejsce kultowe szczególnie wśród studenckiej braci. Niestety w weekendowe poranki pozbawione wszelkiego uroku,  a przede wszystkim funkcji przypisywanych takim przestrzeniom. Temat przeznaczenia Wyspy Słodowej od kilku miesięcy wzbudza wiele emocji. W kwietniu zorganizowano debatę „Przyszłość Wyspy Słodowej” – mówiło się o kompromisach, jednak żadne drogi ich podjęcia nie zostały wytyczone. W Internecie wrze, na Facebooku powstają strony opowiadające się za śródmiejską enklawą wolności, do dyskusji włączył się również wrocławski oddział Krytyki Politycznej.  Od początku czerwca Wyspa Słodowa miedzy godzinami 0.00-6.00 będzie zamknięta. Można powiedzieć, że takie hasła, jak „Wrocławianie na Polanie”, czy „Wrocław – miasto spotkań” na Wyspie nie obowiązują.

- Latem wszyscy czekają na weekend na Wyspie. Lokale w okolicach Rynku są nudne i drogie, poza tym chodzimy do nich przez całą zimę.  Nie każdego stać, żeby wyjechać za miasto, a na Słodowej mamy trochę kontaktu z naturą. Chociaż muszę przyznać, że z sezonu na sezon coraz mniej jej tutaj widać. – mówi Karolina zapytana o atmosferę wieczorów na Wsypie Słodowej. - A ja jestem za tym, żeby każdy dbał o porządek na Słodowej i przeciwko temu, żeby zamykać ją na noc. Chciałbym, żebyśmy wszyscy pokazali, że umiemy się kulturalnie zachowywać. – dopowiada Patryk.

Tendencje, które dość powszechnie możemy obserwować ostatnimi czasy we Wrocławiu, związane raczej z odgórną parcelacją przestrzeni miejskiej, powstawaniem enklaw dostępnych dla wybranych, raczej nie zakładają eksperymentalnego stanu, o którym mówi Patryk. Pomysł na luksusowy hotel na wyspie, czy coweekendowe koncerty i inne „artystyczne” atrakcje, monitoring i ogródki z piwem – to chyba już gdzieś było? Według młodych ludzi Wyspa powinna pozostać wyjątkowa. Dlatego czuję się w obowiązku, aby zapytać, dlaczego na samym końcu padają propozycje publicznych toalet, czy kubłów do segregacji śmieci, dlaczego nie wykorzystuje się potencjału młodych ludzi spędzających tam czas, dlaczego po prostu nie użyć przyniesionej ze sobą foliowej reklamówki i nie spakować pustych butelek i puszek? Mam wrażenie, że odpowiedzenie sobie na te pytania miałoby wymierny efekt, w odróżnieniu od medialnego szumu, który rozgrywa się obecnie w lokalnych środkach masowego przekazu.

fot. źródło: gazeta.pl

Licencja: Creative Commons
0 Ocena