Lubię kałuże
Lubię po deszczu kałuże,
te malutkie i te duże,
wszystkie są niesamowite,
w jakieś czary wręcz spowite!
A kropelki z taką mocą,
chlup… i w buty, jak nie wskoczą!
Cała jestem w mokrych plamach.
A co na to moja mama?
W kółko grozi mi paluszkiem,
- Nie bądź, proszę cię, flejtuszkiem!
Co tu robić? Trudna rada.
Ja uwielbiam, kiedy pada,
Gdy kałuża na mej drodze,
nie czekając, ja w niej brodzę!
Skacząc sprawdzam czy tak samo
chlupnie, jak ta dzisiaj rano.
I choć woda w niej nieduża,
tajemnicza jest kałuża,
bo wygląda, jak jezioro,
co ma głębię całkiem sporą!
Muszę wielką mieć odwagę,
by odrzucić w mig rozwagę,
z pluskiem w to jezioro wskoczyć…
i w sekundę się zamoczyć!
Lubię po deszczu kałuże,
te malutkie i te duże,
gdy się czasem w nich przeglądam,
na tle chmur jak ptak wyglądam.
Zwyczaje bobra
Nad rzeką wierzba się kołysze.
I nagle ktoś zakłócił ciszę.
To bóbr silnymi siekaczami
podcinał wierzbę tu nocami.
Jej młode pędy oraz kora
w gryzoniu mają amatora.
Gdy pewnej nocy bóbr żerował,
z gałęzi ptak go obserwował.
I nagle drzewo się zachwiało,
jakby przewrócić się już miało!
Ptak przerażony, że upadnie,
do bobra krzyczy: – Czy to ładnie
rujnować czyjeś legowisko?
Zawołam żonę, jest tu blisko.
- Poczekaj, może cię pocieszę,
żeremie zrobię ci na rzece.
Niewielki kopiec ułożony
z chrustu i liści. Chcesz drążony
w rzecznej skarpie? Wybieraj proszę,
zaraz budulec szybko zniosę.
W żeremiach będziesz miał ochronę.
Bierz przykład ze mnie – tak się bronię.
O, zobacz przyszła twoja pani.
Zapytaj, czy ten pomysł zgani?
Żoneczka piórka nastroszyła,
niezwykle zdanie swe ceniła.
I rzekła: – Takie rozwiązanie
spokojne wam zapewnia spanie.
Wrogowie dostać się nie mogą,
bo dom ten wejście ma pod wodą.
Z patyków tamy budujecie,
by woda nie uciekła w lecie.
O tej budowli krążą mity,
bo pomysł ten jest znakomity.
Lecz domu tego nie wybiorę,
stanowczo swoje gniazdo wolę.