Nasze ciało leczy się samo
Jest tylko jedna prawda, która mówi, że jeszcze nigdy, nikt nikogo nie wyleczył. Ani medycyna ani my. Kiedy człowiek jest chory jego system obronny informuje nas, że w jakieś części ciała dzieje się coś co zaburza prawidłowe funkcjonowanie organizmu. My jesteśmy jedynie mechanikami tego systemu, jakim jest ciało fizyczne i energetyczne.
Zdenko Domancic, to światowej sławy uzdrowiciel, o którym w 2005, Światowa Organizacja ds. Zdrowia nagrała film dokumentalny „Think About it” (Pomyśl o tym), a słoweński urząd pracy, współfinansuje jego szkołę terapeutów. Odwiedziłam go w Kranjskiej Gorze, przy okazji przyjazdu grupy z Polski na seminarium szkoleniowe.
- Jakie były początki Pana pracy z ludźmi i z uzdrawianiem?
- To bardzo długa historia. Samo doświadczenie nie jest jeszcze wiedzą. Zdobywanie go jest czasochłonne i wymaga dużej cierpliwości. Przez długi czas nic się nie dzieje. Mamy jedynie mnóstwo puzzli, które porozrzucane tu i tam nie tworzą żadnej całości. Nadchodzi jednak moment, gdy jakaś niewidzialna ręka wreszcie zaczyna je układać. To proces, ale jeśli w człowieku jest wystarczająco dużo cierpliwości, końcowy efekt może go pozytywnie zaskoczyć.
Dużo nauczyłem się podczas moich podróży po świecie i dzięki kontaktom z ludźmi, których wtedy poznałem. Spotkałem kiedyś afrykańskiego szamana. Byłem świadkiem jak uratował człowieka, którego ukąsiła jadowita żmija. Według naszej wiedzy, zostało mu zaledwie kilka godzin życia. Po zabiegu wykonanym przez szamana, umierający człowiek po prostu wstał i poszedł dalej! Jakby nic się nigdy nie stało. Najciekawsze w tym wszystkim było to, że szaman tak na prawdę nie wiedział, co robi. Spędziłem z nim potem wiele czasu. To on pomógł mi zrozumieć, że nie trzeba wszystkiego tłumaczyć i analizować, żeby skutecznie działać.
Mam uczniów ze wszystkich stron świata. Wielu z nich zdążyło już zrobić dużo dobrego. Moja metoda nie ma nic wspólnego z medycyną. A i przedstawiciele medycyny nie mogą być arbitrami w mojej sprawie – nie byliby wiarygodni. Moja metoda jest weryfikowana przez chemików, fizyków, cybernetyków i psychologów – ponieważ wymaga interdyscyplinarnego traktowania. Wyniki tej weryfikacji zawsze są pozytywne, nawet tam, gdzie medycyna konwencjonalna podnosi bezradnie ręce. Wkrótce cała Unia Europejska oficjalnie uzna moją metodę.
- Skuteczność Pana metody udowodniono już w 1984 roku w Zagrzebiu, gdzie Pańskim zabiegom zostały poddane osoby cierpiące na wilgotną gangrenę (gangrena humida) tuż przed amputacją kończyn dolnych…
- Ustanowiono wtedy specjalną komisję składającą się z doświadczonych prawników i doktorów. Udowodniłem im niepodważalną skuteczność mojej metody. Dzięki niej wszyscy pacjenci uniknęli zabiegu amputacji (300 osób przyp. autora). Niestety, mimo że rezultaty były oczywiste, nikt nie wyraził chęci by regularnie stosować moją metodę w takich przypadkach! Czy to humanitarne skazywać człowieka na kalectwo? Odbierać mu możliwość normalnego funkcjonowania?
Tutaj w Słowenii, zupełnie inaczej traktuje się moje uzdrawianie. Powstał dokument, opublikowany przez słoweński rząd (Ministerstwo Oświaty), w którym napisane jest, że mój sposób leczenia leży głęboko w interesie naszego narodu. Chodzi o zachowanie zdrowia, o zapobieganie oraz leczenie. Umożliwiono mi abym nie tylko wykorzystywał swoją wiedzę, ale także abym się nią dzielił z tymi, którzy chcą pomagać innym. Wyszkoliłem już ponad 1500 terapeutów. Teraz chcę umożliwić im legalną pracę. Unia Europejska wspiera swoich członków w rozwoju alternatywnych metod leczenia. Mają powstawać stowarzyszenia medyków komplementarnych. W ramach tej legalizacji, osoby, które udowodnią skuteczność swojej praktyki – będą mogły kształcić kadrę i wydawać licencje.
Kiedy człowiek jest chory – najważniejszy jest rezultat leczenia a nie sama metoda. Jeżeli medycyna konwencjonalna nie pomogła, a inna terapia osiąga doskonałe rezultaty – dlaczego nie podążać tą właśnie drogą? Dla chorego nie jest istotny sposób, w jaki wyzdrowieje – liczy się efekt.
- Współpracuje Pan z Instytutem Jožefa Štefana, Instytutem Biologii i wydziałem Elektrotechnicznym…
- Ustawodawstwo Unii Europejskiej podchodzi przyszłościowo i demokratycznie do metod niekonwencjonalnych. Założyliśmy w Dublinie i w Stanach Zjednoczonych centra terapeutyczne, gdzie leczy się moją metodą. Wkrótce powstanie kolejna placówka w Izraelu. Moja terapia, która jest opatentowana i chroniona znakiem towarowym, docelowo będzie praktykowana na całym świecie.
- Jak się Pan pozbywa stresu, zmęczenia? Czy musi Pan się w jakiś specjalny sposób doenergetyzowywać?
- Cały świat szuka odpowiedzi i dowodów. My skupiamy się jedynie na efektach. Nie manipulujemy własną energią, korzystamy z tej dostępnej w przyrodzie. W ułamku sekundy pobieramy kwant energii z przyrody i przenosimy go do istoty, która go potrzebuje. W terapii nie wykorzystujemy swojej energii, pobieramy ją z otoczenia i wykorzystując kanały naszego systemu energetycznego przekazujemy ją choremu człowiekowi. Nie można, więc tutaj mówić o jakimkolwiek stresie czy wyczerpaniu energetycznym.
- Ile osób skorzystało z terapii Metodą Domancica? Skąd przyjeżdżają?
- Podczas 30 lat praktykowania, pomogłem ponad milionowi osób. Przyjeżdżają do mnie grupy z Hong Kongu, Indii, Australii, Izraela i z Polski… mam gości z całego świata. Po tylu latach uzdrawiania jestem obojętny wobec osiąganych rezultatów, ponieważ mam pewność skuteczności. Wiem, co mam robić i dokładnie to robię. Staram się by poziom rezultatów zawsze pozostawał wysoki lub był jeszcze lepszy. Nie posiadam jakiegoś szczególnego talentu. Chodzi o percepcję, z jaką podchodzę do postrzegania praw przyrody i wykorzystywania tego w mojej metodzie. Istnieje pewna niepodważalna prawda - która mówi, że jeszcze nigdy, nikt nikogo nie wyleczył. Ani medycyna ani my. Kiedy człowiek jest chory jego system obronny informuje nas, że w jakieś części ciała dzieje się coś złego. My jesteśmy jedynie mechanikami tego systemu. W momencie, kiedy system obronny zaczyna funkcjonować prawidłowo organizm, który jest doskonałą fabryką, jest w stanie wytworzyć dowolną substancję potrzebną do całkowitego wyzdrowienia. Dlatego powtarzam – nasze ciało leczy się samo.
Nie nazywajmy szczepionki lekiem. Ona tylko służy do sprowokowania objawów choroby i pobudzenia systemu immunologicznego. Także farmaceutyki nie są lekami. Nie leczymy chorób, a jedynie wspomagamy system odpornościowy, który odmówił posłuszeństwa. Trzy dni po premierze filmu dokumentalnego „Think about it” wyprodukowanego przez Światową Organizację ds. Zdrowia, prezydent Słowenii w telewizji powiedział: „Każdy ma prawo leczyć się w dowolny sposób”, aprobując w ten sposób, swoją osobą metodę i prawo do jej wyboru podczas leczenia.
- Czy ludzie powinni opowiadać o sobie, o swojej chorobie, podczas zabiegu?
- Nie pozwalam na to pacjentom. Wystarczy mi podstawowa informacja o objawach oraz diagnoza. Dlaczego? Ponieważ ci ludzie rozmawiali już ze swoimi lekarzami i to nie doprowadziło do ich wyleczenia. Nie chcę siebie ani moich terapeutów niepotrzebnie obciążać, ponieważ wiem że każda wypowiedziana myśl jest energią. My nie potrzebujemy żadnych szczegółów. W momencie, gdy pacjent subiektywnie stwierdzi, że jego stan się polepszył i tak znów pójdzie do swojego lekarza i będzie mógł dyskutować do woli. Właśnie na płaszczyźnie różnicy w wynikach badań przed i po zabiegu budowane jest zaufanie do mojej metody.
- Bardzo dziękuję za rozmowę.
- Dziękuję. Zapraszam do zgłębiania wiedzy na temat mojej metody. Jest w Polsce grupa terapeutów, którzy doskonale leczą wykorzystując wiedzę zdobytą na moich seminariach. Osoby, które chcą spróbować terapii zapraszam do bezpośredniego kontaktu z nimi.
autor: Martyna Fon