Piątkowy „Dziennik” podał wiadomość jakoby miał wejść w życie zakaz kupowania tańszych odpowiedników części zamiennych do samochodów. Jako jeden z 14 mln zmotoryzowanych zastanawiam się w czym rzecz.

Data dodania: 2006-10-16

Wyświetleń: 8123

Przedrukowań: 0

Głosy dodatnie: 1

Głosy ujemne: 0

WIEDZA

1 Ocena

Licencja: Creative Commons

Czy to rozpaczliwa próba ratowania sytuacji salonów samochodowych, z których wielu grozi upadłość?
Czy może bezmyślność i krótkowzroczność ustawodawcy, który zapomniał że kij ma dwa końce.

Zapomniano chyba, że zakaz sprzedaży znacznie tańszych zamienników zmniejszy i tak małą sprzedaż nowych samochodów. Wizja konieczności płacenia 2-3 razy drożej za oryginalną część skutecznie zniechęca do zakupu.

Wzrośnie szara strefa

Czy nikt nie zastanawiał się, że zakaz obudzi czarny rynek części. Przede wszystkim rynek części kradzionych z innych samochodów. Mało tego, wiele prywatnych warsztatów aby przetrwać będzie zmuszonych do korzystania z takich trefnych części. Teraz mają możliwość kupna tańszego odpowiednika w hurtowni i sprawa jest jasna. Zakaz może zwiększyć i tak już ogromny napływ złomu z Europy Zachodniej (2 mln aut). Tym razem samochodów nie do jazdy, a sprowadzanych specjalnie ze względu na części. W każdym nawet mocno rozbitym samochodzie znajdzie się wiele elementów gotowych to dalszego wykorzystania. Gorzej z ogołoconym z części wrakiem.

Kto się nim zajmie?
Gdzie trafi?
Do lasu? Na wysypisko?

To problem, który się pomija.
Nie można jednak zamiatać go pod dywan, gdyż sprawa milionów wraków urasta do bardzo poważnej.

Czy apel o zakaz sprzedaży tanich odpowiedników nie wynika z wpływów motoryzacyjnego lobby, które ma dość skutecznego podgryzania ich zysków przez małe firmy. Co może budzić uśmiech, te małe firmy od lat działały u boku koncernów, a nawet produkowały dla nich zamienniki różniące się od oryginału głównie logo. Widać czasy się zmieniają. Największe koncerny motoryzacyjne pogrążone są w kryzysie. Ford, GM stoją na krawędzi bankructwa. Daimler Chrysler jakoś przędzie, ale głównie dzięki marce Mercedes. Francuzi z PSA tną koszty i zwalniają ludzi, to samo VW.
Biorąc pod uwagę, że największe firmy motoryzacyjne zatrudniają po 100 tys. osób i więcej (FIAT, VW) oraz ponad 250 tys. FORD i GM trudno im się dziwić, że szukają dodatkowych źródeł przychodów.

Wolność wyboru

Skoro władza nie potrafiła przez dwa lata powstrzymać napływu używanych samochodów, pośrednio sama sobie jest winna spadku sprzedaży nowych samochodów. Teraz jedną ustawą nie da się tego naprawić. Inna sprawa, że nowe samochody są w Polsce za drogie. Państwo zarabia na akcyzie i podatku VAT kokosy. Wysokie obciążenia podatkowe to jedno, ale czy przez to trzeba zmuszać do kupowania lusterka do samochodu za 400 zł skoro jego odpowiednik kosztuje 150 zł. Rozumiem, że części oryginalne muszą być stosowane w przypadku samochodów na gwarancji, choć i tu można polemizować.
Czy w razie utraty lusterka zamiennik nie spełni swojej roli? Raczej spełni.

Droższe koszty ubezpieczeń

Ostatnią, ale również istotną sprawą jest wielce prawdopodobna podwyżka kosztów ubezpieczenia. Skoro wzrosną ceny części, wzrosną ceny napraw, a to w naturalny sposób wymusi na ubezpieczycielach podwyżki stawek ubezpieczeniowych. Statystyki biją na alarm. Samochodów przybywa, wraz z nimi rośnie ilość stłuczek. Coraz mniej osób będzie stać na ubezpieczenie.
Kto na tym zyska, a kto straci?
Bilans poznamy za kilka miesięcy.

Licencja: Creative Commons
1 Ocena