Noworodek w domu to prawdziwa rewolucja w życiu. Wszelkie wypracowane do tej pory zasady, poczynione plany, wypracowane rutyny i sprawdzone schematy działania przestają działać, zwyczajnie nie sprawdzają się.

Data dodania: 2013-02-11

Wyświetleń: 1230

Przedrukowań: 0

Głosy dodatnie: 0

Głosy ujemne: 0

WIEDZA

0 Ocena

Licencja: Creative Commons

Noworodek jest tak nieprzewidywalny jak numery Lotto. Są jednak pewne rzeczy, które bardzo przydały mi się po porodzie i pomogły ogarnąć życie z małym dzieckiem. Ich brak w pierwszym okresie po porodzie znacznie utrudniłby mi życie.

1. Rosół od Mamy. Logistyka kulinarna zawiodła mnie tuż po porodzie. Czas, który miałam poświęcić na ugotowanie zupy w czasie drzemki maluszka, poświęciłam na usypianie płaczącego malucha. Czas, w którym miałam przygotować drugie danie, w całości został przeznaczony na pranie ubranek, na które moja pociecha ulała mleko. Głodna, funkcjonująca na kanapkach i zmęczona, niczym objawienie przyjęłam dar w postaci rosołu od mojej Mamy. Zupa starczyła mi na kilka dni i pozwoliła się organizacyjnie ogarnąć po porodzie i zacząć samej gotować posiłki. Nie bójmy się prosić o pomoc, gdy ciężko jest nam na początku pogodzić obowiązki domowe z opieką nad małym dzieckiem. Jeśli nie zdążycie przed porodem przygotować i zamrozić w porcjach posiłków, nie wahajcie się poprosić o pomoc najbliższych. Nic nie smakowało tak dobrze, jak ten poporodowy rosół od Mamy.

2. Przygotowana wyprawka niemowlęca. Ubranka dziecięce w rozmiarze 56 i 62 kupiłam znacznie wcześniej. Miesiąc przed planowanym porodem uprałam je w proszku dla dzieci i wyprasowałam. Czekały gotowe na przybycie nowego mieszkańca świata. Ciuszki rozłożyłam w szafie w przemyślany sposób. Body dziecięce osobno, śpioszki osobno, rajstopki i skarpetki w odrębnej szufladzie, ubrania typowo wyjściowe powiesiłam na wieszakach. Jak się potem okazało, ubranek kupiłam za dużo, a rozmiar 56 był w ogóle niepotrzebny. Noworodek nie potrzebuje pełnej garderoby ciuchów. Wystarczy body na każdy dzień tygodnia, najlepiej kopertowe, bo takie najłatwiej jest takiemu maluszkowi założyć i zdjąć. Do kompletu z body przyda się taka sama ilość półśpioszków lub śpiochów. Kaftaniki kupiłam w komplecie ze śpioszkami. Z perspektywy czasu jednak wyeliminowałabym kaftaniki z szafy noworodka i zastąpiłabym je całkowicie body. Wiele ubranek dostałam także w prezencie po porodzie. Ubranek tych maluch nigdy nie założył bo nie zdążył - wyrósł. Może warto poprosić przyjaciół i rodzinę przychodzących w odwiedziny do noworodka, by kupowali ubranka w większych rozmiarach. Odciąży nas to finansowo w późniejszym okresie.

3. Fotelik samochodowy-nosidełko. Bez fotelika samochodowego nie dojedziemy po porodzie ze szpitala do domu. To nieodzowny element bezpieczeństwa w samochodzie. Mój fotelik czekał na malucha gotowy również miesiąc przed porodem. Przed porodem poćwiczyłam zapinanie fotelika w samochodzie. Pierwszy raz obnażył mój całkowity brak talentu w mocowaniu fotelika. Warto poćwiczyć montowanie fotelika wcześniej, aby nie zaskoczyło nas nic, gdy noworodek będzie już w tym foteliku siedział. Montowanie fotelika z pasażerem, w dodatku po raz pierwszy, nie będzie już takie łatwe.

4. Sterylizator. Urządzenie to daje nam pewność, że wszystkie stosowane akcesoria niemowlęce są czyste. Wystarczy wrzucić do środka butelki i smoczki i cieszyć się chociażby tą psychiczną pewnością, że zrobiło się wszystko w sprawie czystości butelek dla noworodka. Sklepy proponują nam sterylizatory elektryczne oraz sterylizatory do kuchenki mikrofalowej.

5. Smoczek uspokajacz. Smoczek czasami ratuje nam życie. Gdy już nie wiemy, co zrobić, by dziecko przestało płakać, gdy noszenie na rękach nie pomaga, tatuś kołyszący malucha nie koi jego łez, nie bójmy się skorzystać ze smoczka. Ja się nie bałam. Smoczek jednak nie lądował w buzi dziecka, gdy tylko usłyszałam jego łkanie. Był używany w ostateczności i, szczerze mówiąc, z bezradności. Przedmiot nazywany „wcieleniem zła” nie jest wcale taki zły.

6. Wkładki laktacyjne. Jednorazowe wkładki laktacyjne bardzo przydały mi się podczas nawału pokarmu. Były miłe w dotyku, niewidoczne dla osób, które nie wiedziały, że mam je na sobie, i chroniły ubranie przed powstaniem plam od mleka.

7. Laktator elektryczny. Gdy walczyłam z nawałem pokarmu, w akcie desperacji użyłam laktatora ręcznego, który okazał się porażką. Z pomocą przyszedł mi laktator elektryczny, który starannie i szybko ściągnął cały pokarm i przyniósł ulgę. Żałuję, że nie kupiłam takiego od razu.

8. Koszula do karmienia. Przed porodem zdecydowałam się na zakup koszuli do karmienia, która miała formę tuniki z krojem kimono na dekoldzie. Pierś łatwo było dziecku podać, odchylając poły koszuli. Koszula była odcinana pod biustem i od piersi w dół miała formę trapezu. Była estetyczna i spełniała dobrze swoją funkcję przy karmieniu.

9. Odbijak, czyli śliniak dla dorosłych na ramię. Mój kochany noworodek bardzo ulewał. Żadne zakupione wcześniej pieluszki tetrowe nie były w stanie uchronić moich ubrań przed plamami. Tetra przepuszczała ulane mleko i w ten sposób kumulowały się ubrania przeznaczone do prania. Problem rozwiązał odbijak, który od spodu miał ceratkę ochronną i dzięki temu nie przepuszczał ulanego pokarmu.

10. Becik rożek. Jako niewprawiony rodzic na początku wolałam nosić maluszka w beciku. Dziecko w beciku jest szczelnie owinięte tkaniną, szyja jest podtrzymywana przez materiał rożka, a maluch czuje się bezpiecznie i jest mu ciepło. Noworodek często zasypia w beciku, bo czuje się tak bezpiecznie jak w brzuchu mamy.

Noworodek szybko przestaje być noworodkiem i zamienia się w ruchliwego niemowlaka. Wtedy rodzicom przydaje się dziesięć zupełnie innych rzeczy, które znacznie ułatwiają życie.

Licencja: Creative Commons
0 Ocena