Wylądowaliśmy w Shanghaju późnym wieczorem i dlatego też ominęło nas przyjęcie. W drodze do hotelu podziwialiśmy rozświetlone gwarne ulice. Shanghaj jest największym miastem chińskim, liczy ponad 14 mln. mieszkańców. Hotel przywitał nas surowym, orientalnym klimatem ale... było tam coś co przykuwało uwagę - otacza go piękny ogród i te drzewa z fantastycznie powyginanymi pniami. Ranek zapowiadał piękną słoneczną pogodę - wyruszamy do Świątyni Nefrytowego Buddy. Świątynia liczy sobie ok. 150 lat. W okresie panowania cesarza Guang Xu przeor jednego z Buddyjskich klasztorów przywiózł z Birmy dwie figurki Buddy. Jedna znich przedstawia Buddę siedzącego - druga leżącego. To właśnie dla tych figur została zbudowana świątynia. Cały kompleks świątynny składa się z trzech pagód: "Pagoda Boskiego Króla", "Pagoda Wielka" i "Pagoda Mądrości". Przy głównym wejściu do świątyni gości wita przeor w żółtej szacie mnicha. Bardzo się cieszy z naszej wizyty i pospiesznie przystępuje do roli przewodnika. Z daleka dochodzi nas dźwięk bębenka, to mnich wybija harakterystyczny rytm na bębenku a jego pozostali bracia głośno recytują "Sutrę Serca". Przeor z wielkim szacunkiem mówi o wielkiej modlitwie o pokój, w której mnisi biorą czynny udział - jest to dla nich sprawa bardzo ważna. Żegnając nas przeor wygłosił mowę której nikt z nas się nie spodziewał: "...chociaż inaczej szukamy i podążamy za Bogiem to i tak jest on jeden i to On wzywa ludzi do miłości i przyjaźni.". Żegnamy się tradycyjnym ukłonem Buddyjskim, za naszymi plecami pozostaje kilkusetletnia kultura i tradycja. CDN.