W tym roku na ferie zimowe poleciałem na Wyspy Kanaryjskie, a konkretnie na Fuerteventure - jedną z najmniej zaludnionych z tego archipelagu.
Wyspa jak wyspa trochę dziwna, brak zieleni, wszędzie brązowo, szaro i górzyście. Ale plaże pierwsza klasa (szerokie piaszczyste), gdyby jeszcze pogoda dopisała, byłaby pełnia szczęścia.
Któregoś dnia rankiem postanowiłem pójść w pobliskie góry, nasz rezydent namawiał nas na wejście szlakiem na najwyższy szczyt tej wyspy Pico de La Zarza mierzący, aż lub tylko 812 m n.p.m. Dla jednych to dużo dla innych to mało, ale pamiętajmy, że wyruszamy z punktu 0, czyli mamy do pokonania ponad kilkaset metrów przewyższenia.
Szlak rozpoczyna się zaraz za Hotelem Barcelo Jandia Mar, najpierw czeka nas lekka wspinaczka, później łagodne podejście, aż pod sam szczyt. Przez całą drogę towarzyszy mi mocny, porywisty wiatr, niekiedy trzeba zrobić krok w bok, żeby iść prosto, dobrze, że wziąłem ze sobą kijki, które stanowią dobre podparcie. Zostało tylko ostatnie podejście na kopułę szczytu, jest krótkie, ale strome no i jestem na Pico de la Zarza.
Widoki ze szczytu przepiękne, w dole widać sławną Villę Wintera oraz dziką plażę La Cofete. Na szczycie oprócz mnie spotkałem kilkoro turystów z Niemiec i grupę młodzieży z Polski. Kilka zdjęć i pora wracać tym bardziej, że pogoda zaczęła się psuć, a ten rejon jest często nawiedzany piorunami, wiadomo najwyższe miejsce na wyspie.
Powrót spokojny tylko cały czas ten wiatr wiejący od strony Afryki. W sumie cała wycieczka trwała około 3 do 4 godzin Jeżeli będziecie na południu wyspy Fuerteventura koło miejscowości Moro Jable to polecam zrobić sobie taki spacerek, ale proszę pamiętać, żeby zabrać ze sobą:
- krem z wysokim filtrem chroniącym przed promieniami UVA i UVB
- okulary przeciwsłoneczne
- obuwie do trekingu
- kijki do trekingu
- zapas wody i jedzenia
- coś na deszcz
- telefon z aktualnym numerem alarmowym
- no i dobry humor