Oficjalnie mamy w kraju około 2 miliony bezrobotnych. Ale to przysłowiowy czubek góry lodowej. Specjaliści od rynku pracą oceniają, że w rzeczywistości - nie pracuje około 5 milionów Polaków.

Data dodania: 2012-03-05

Wyświetleń: 1756

Przedrukowań: 0

Głosy dodatnie: 8

Głosy ujemne: 0

WIEDZA

8 Ocena

Licencja: Creative Commons

 

Pracodawca ma ustawowy obowiązek, zawrzeć na piśmie umowę o pracę w ciągu 7 dni. Cóż z tego jednak, skoro często tego nie czyni. Więcej – zwykle pracodawca nie chce podpisać umowy nie tylko na cały etat, ale także na ¾ etatu czy ½ etatu ! Woli z „pracownikiem” zawrzeć umowę śmieciową, czyli umowę zlecenie lub umowę o dzieło. A skutki tego typu działań w skali kraju, są opłakane. Już ponad 4 miliony Polaków, pracuje na umowach śmieciowych.

 KATASTROFALNE SKUTKI UMÓW ŚMIECIOWYCH

 Młodzi ludzie w wieku 20-34 lata, coraz częściej dochodzą do wniosku, że są ... pokoleniem straconym. No bo tak ... Pracy na etat nie ma. A to jest główna bariera, która blokuje im dostęp do kredytu mieszkaniowego... A jak nie można dostać kredytu mieszkaniowego, to nie ma co nawet marzyć o własnym mieszkaniu. Innymi słowy, trzeba będzie mieszkać chyba aż do samej emerytury ... u rodziców. Brak własnego kąta sprawia, że albo nie myśli się w ogóle o posiadaniu własnego potomstwa albo jego posiadanie, odwleka się na lepsze czasy. Jest źle ale kolejne polskie rządy udają, że nic się złego nie dzieje. Tyle mówiło się np. o uruchomieniu taniego budownictwa socjalnego. To dzięki temu programowi, Polacy mieliby tanio wynajmować mieszkania oraz szybko przeprowadzić się tam, gdzie jest praca. I co ? I nic w tej sprawie, ani PO ani PSL nie zrobiły. Nic dziwnego zatem, że polskie dane demograficzne - są więcej niż fatalne.

 „ W 2009 roku wydatki socjalne pochłonęły 15,1 procent naszego PKB. Z tego 14,3 procent to wydatki na emerytury i renty z ZUS, KRUS i systemów służb mundurowych. Dla porównania : zasiłki rodzinne to zaledwie 0,5 procent PKB, a z funduszu pracy, czyli pomoc dla bezrobotnych to 1 procent PKB” - czytamy w raporcie przedstawionym przez Instytut Sobieskiego.

 Co to oznacza ? Dwie rzeczy. Po pierwsze, że w Polsce polityka prorodzinna to fikcja. Przeznaczanie 0,5 procenta PKB na pomoc rodzinie, to wydatek symboliczny. Państwo polskie, tak naprawdę tylko mówi o polityce prorodzinnej ale jej NIE realizuje. Więcej ! Nie ma spójnego i kompleksowego systemu prorodzinnego, który-by naprawdę wspierał polską rodzinę. A nasza przyszłość – to przecież nasze dzieci i nasza młodzież. A nie wydłużenie wieku emerytalnego do 67 roku życia ! Po drugie – pomoc dla bezrobotnych w wysokości 1 procenta PKB, jest dalece niewystarczająca. Co więcej, ta pomoc jest źle rozdzielana. Przykład ? Bardzo proszę. Państwo płaci (wynagrodzenie oraz składki na ZUS) pracodawcy, który zatrudni absolwenta na staż. Czas trwania umowy, 12 miesięcy. Pracodawca nie płaci nic. Ma darmowego pracownika, przez 12 miesięcy. Innymi słowy, zostaje mu w portfelu ponad 20 tysięcy złotych. W związku z tym, on już nigdy nie będzie chciał zatrudnić normalnego pracownika, któremu trzeba będzie zapłacić miesięczne wynagrodzenie i miesięczną składkę na ZUS. A gdy minie rok, pracodawca spokojnie rozstanie się ze stażystą. I były stażysta, zostanie bezrobotnym. A stopa bezrobocia, jak była wysoka tak pozostanie wysoka... Zaś pracodawca w tri miga, zgłosi się do Urzędu Pracy, po następnego stażystę (czytaj: darmowego pracownika). I to się nazywa, aktywna walka państwa z bezrobociem ... Żenada ! Państwo, nie stwarza też dobrych warunków dla tych, którzy chcieliby założyć własną firmę. Przepisów które są kulą u nogi przedsiębiorcy, jest bardzo wiele. To między innymi „dzięki” nim, statystyki przedsiębiorczości są tak niedobre. A mianowicie. Na 10 nowo powstałych firm – w ciągu 12 miesięcy zbankrutuje aż 7 firm ! Dwie firmy, będą funkcjonować na rynku ze zmiennym szczęściem. A jedna - okaże się gwiazdą.

Co z tego wynika ? Ano to, że polskie rodziny żyją w ubóstwie. Gdyby nie pomoc rodziców i dziadków, młodzi Polacy - nie mieliby co do garnka włożyć ...

Ba ! Jeśli włodarze naszego kraju, dalej nic nie będą robić w sprawach demograficznych – to czeka nas katastrofa. Za 20 lat ... Polska się wyludni i będzie w niej mieszkać tylko 35 milionów ludzi ! Tak, tak – ten proces już się rozpoczął. W roku 2002, mieszkało w Polsce 38 milionów 600 tysięcy osób. A spis powszechny przeprowadzony w roku 2011 wykazał, że jest nas tylko 37 milionów 200 tysięcy osób. Wniosek ? W ciągu zaledwie 9 lat, liczba obywateli naszego kraju – zmniejszyła się aż o 1 milion 400 tysięcy osób ...

Za to, w ciągu najbliższych 20 lat - liczba emerytów zwiększy się z obecnych 5 milionów do 8,5 miliona osób. Pytanie za 10 punktów. Kto wówczas, będzie pracował na tę ponad 8 milionową armię emerytów ? Przecież już dziś, ZUS nie ma pieniędzy na wypłaty emerytur. A mówiąc precyzyjnie ma, ale tylko dla 54 % emerytów i rencistów. Dla 46 % emerytów i rencistów, NIE ma ! I co robi ZUS ? Aby tym 46 % świadczeniobiorców wypłacić świadczenia - ZUS zaciąga kredyty bankowe. A spłatę tych kredytów, gwarantuje państwo ...

I tak rośnie z roku na rok, zadłużenie państwa. A głównym tego powodem, jest oczywiście ogromna rzesza ludzi bezrobotnych. Innymi słowy, miliony osób - które nie płacą składek na ubezpieczenie społeczne w ZUS-ie. Ale nasze elity polityczne, długo uprawiały politykę strusia. Czyli, chowały głowę w piasek. Uważano, że problem sam zniknie. Wystarczy tylko skierować pieniądze z jednej szufladki (OFE) do drugiej szufladki, czyli do ZUS. Nic z tego. Problem jest zbyt poważny, aby można go było rozwiązać kreatywną księgowością ... Tutaj wychodzi na jaw, brak spójnej i długookresowej strategii walki państwa, z bezrobociem. I oczywiście, marnotrawstwo tego co każdy kraj ma najcenniejszego. Czyli marnotrawstwo zasobów ludzkich.

A przecież, młode pokolenie Polaków powinno być katalizatorem rozwoju całego kraju. Powinno śmiało podążać w przyszłość i inwestować w rozwój osobisty i zawodowy. Ale brak stałej pracy, podcina Polakom skrzydła i niesie z sobą tylko patologie. Ludzie popadają w depresję i próbują sobie „pomóc” poprzez np. nałóg alkoholowy czy narkotykowy. Ci którzy mimo wszystko, założyli rodziny - dopuszczają się przemocy psychicznej i fizycznej wobec swoich najbliższych. Skutki tej przemocy, są dobrze znane polskim sądom. Co roku, w Polsce notuje się od 60 tys. do 75 tys. rozwodów. Zaś osoby które nie znalazły odpowiedzi na pytanie ^ jak żyć ? ^ - wybierają rozwiązanie ostateczne, czyli samobójstwo...

 O CZYM MARZĄ POLACY

 Mało kto wie o tym, że przeciętny polski absolwent, szuka pracy przez 23 miesiące ! Dla porównania, jego niemiecki kolega, szuka pracy przez ... 2 miesiące. Ale tam, w Niemczech – to właśnie państwo powiązało kształcenie młodych ludzi z potrzebami potencjalnych pracodawców. Innymi słowy, w Niemczech otwiera się i utrzymuje tylko takie kierunki kształcenia, które dają absolwentom szansę na pracę.

 A u nas - rząd Donalda Tuska, rządzi już Polską ponad 4 lata. I co ? NIC.

Więcej ! W Polsce, nikt tak naprawdę - nie jest odpowiedzialny za walkę z bezrobociem. Problem bezrobocia zamieciono pod dywan i uchwalono ... ustawę o promocji zatrudnienia i instytucjach rynku pracy. A ta ustawa, to pic... Nie ma natomiast ustawy, gdzie konkretne organizacje państwowe i podmioty prywatne - są odpowiedzialne w imieniu państwa, za zwalczanie bezrobocia. I na to zadanie, otrzymują państwowe pieniądze z których co roku, muszą się szczegółowo rozliczyć. Nie ma ustawy, która ściśle wiązałaby kierunki kształcenia, z potrzebami rynku pracy. Mamy np. ponad 400 szkół wyższych. Ale co z tego, skoro mało która uczelnia, chce współpracować z przedsiębiorcami. Ba ! Otwieranie perspektywicznych oraz zamykanie źle rokujących kierunków kształcenia (z punktu widzenia rynku pracy), jest często misją nie do spełnienia. Dlaczego ? Bo na najbardziej oblegane przez młodzież kierunki, uczelnia otrzymuje największe dofinansowanie. Bo kadra akademicka uczelni uważa, że lepiej orientuje się ... w potrzebach rynku pracy ! Skutek ?

Około 5 milionów bezrobotnych – 2 miliony zarejestrowanych plus 3 miliony nie zarejestrowanych... A miało być tak pięknie.

 Wielu z nas, doskonale pamięta słowa samego szefa rządu, że Polska to prawdziwa „zielona wyspa” . I że na tę „zieloną wyspę”, wkrótce będą wracać młodzi i starzy emigranci zarobkowi. I że to właśnie w Polsce, powstaną wkrótce stabilne miejsca pracy... Wszystko to, okazało się lukrowaniem rzeczywistości. Dzisiaj sytuacja na rynku pracy jest jeszcze gorsza, niż w roku 2007.

 W firmach prywatnych, panuje dziki kapitalizm. Pracuję już ponad 5 lat i nigdy nie pracowałam na etacie. Zawsze była to umowa-zlecenie. U nas, ludzie pracują na śmieciówkach od lat. I nikt nie potrafił się postawić i zażądać etatu. Mój sąsiad, który obchodził niedawno 42 urodziny, poszedł do banku by zapytać się o jakąś pracę. Powiedziano mu, że praca jest ale on ... spóźnił się o 20 lat ! – mówi Marek, pracownik firmy budowlanej.

 Niestety, dyskryminacja zatrudnienia ze względu na wiek, to w kraju nad Wisłą chleb powszedni. Ludzie po czterdziestce czy po pięćdziesiątce – mają zerowe szanse na zatrudnienie. I co z tego, że ustawa zasadnicza gwarantuje (na papierze) obywatelom równość zatrudnienia. To tylko, martwy przepis. W praktyce, żadna instytucja nie broni prawa do równego zatrudnienia. Skutek ? W handlu, usługach finansowych czy gastronomicznych – w ogóle, nie spotyka się ludzi w średnim wieku. Wszędzie są tylko ludzie młodzi. Dyskryminacja kwitnie w najlepsze ... Trochę lepiej, sprawa zatrudnienia wygląda w państwowym urzędzie czy instytucji. Tam Polacy zatrudniani są na umowę o pracę ( cały etat, ¾ etatu, ½ etatu). I to niezależnie, od wieku. I taka praca, urzędnika czy choćby sekretarki – to dziś marzenie wielu Polaków. U państwowego pracodawcy, przestrzega się bowiem przepisów kodeksu pracy. Po okresie próbnym (który zwykle trwa 12 miesięcy) można liczyć na umowę na czas nieokreślony. Można dostać premię, nagrodę czy „trzynastkę”. Są płatne urlopy a praw pracowniczych, pilnują związki zawodowe. Pracodawca dba o przestrzeganie czasu pracy. To dzięki temu, ludzie mogą spokojnie zająć się swoją rodziną. Albo poświęcić go, na rozwijanie swoich hobby i zainteresowań.

 To dlatego, liczba zatrudnionych w sektorze państwowym i samorządowym, wzrosła w latach 2007-2011 o ponad 80 tysięcy. Dzisiaj w Polsce, liczba urzędników przekracza 370 tysięcy osób. A dla porównania w roku 1989, czyli ostatnim roku funkcjonowania PRL-u, w kraju było zaledwie 130 tysięcy urzędników.

Nie da się ukryć, kraj nad Wisłą i Odrą to bardzo drogie państwo !

 Praca w Polsce, jest wysoko opodatkowana. Dzisiaj, pracodawca płacąc pracownikowi 1000 PLN – musi zapłacić jeszcze 700 PLN w postaci podatków i składek około płacowych. Innymi słowy – koszt pracy wynosi aż 70 % ...

To dlatego, wielu pracodawcom zatrudnienie pracownika – po prostu się nie opłaca.

Czas najwyższy to zmienić. Czas najwyższy, wprowadzić takie rozwiązania prawne, które sprawdziły się w innych krajach europejskich. Takie rozwiązania prawne, które sprawią, że zatrudnienie każdego obywatela naszego kraju, będzie dla przedsiębiorcy opłacalne. Liczby są bowiem, bardzo wymowne.

Ekonomiści wyliczyli, że zatrudnienie TYLKO 1 miliona bezrobotnych – przyniosłoby państwu ponad 75 miliardów złotych rocznie !!! Z takim przychodem, dziura budżetowa w wysokości około 40 miliardów złotych, zostałaby zasypana natychmiast. A zostałoby jeszcze 35 miliardów złotych, które można by wydać na modernizację państwa. Ale nasze elity polityczne, tak naprawdę NIE chcą walczyć z bezrobociem. Dlatego też na pytanie, co z tym polskim bezrobociem ? Odpowiedź jeszcze długo będzie brzmiała – BEZ ZMIAN !  

Licencja: Creative Commons
8 Ocena