No to może gotowy zestaw proponowany przez sklep? I tu kolejny opad kończyn: od 1000 złotych w górę. Niby i tak będzie to kosztować taniej niż pampersy na cały okres pieluchowania, ale jest to jednorazowy wydatek i nie każdego na to stać. Zanim zaczniemy samodzielnie kompletować odpowiadający nam zestaw, przyjrzyjmy się poszczególnym rodzajom pieluch, czyli co do czego i jak? Pieluchy wielorazowe różnią się materiałem, z którego zostały wykonane, rodzajem zapięcia, rozmiarem, ale przede wszystkim budową.
Zacznijmy od budowy, bowiem wybór reszty jest z nią nierozerwalnie związany.
Zastanówmy się jeszcze jak często zamierzamy pieluchy prać – mi się wydaje, że co drugi dzień (no, ew. co trzeci) najlepiej. Powyżej tego czasu zawartość wiadra zaczyna śmierdzieć. Można to zalewać olejkami, ale spójrzcie też na ich cenę… Zatem dziecko nosi pieluchy jeden dzień, drugi dzień, wieczorem pranie, rano suche do użytku.
AiO, AIO czy All in One - to pieluchy wszystko w jednym. Kupując taką pieluchę, możemy się nie martwić resztą: to wszystko jest zeszyte ze sobą, nic nie trzeba kombinować. Fajnie? Otóż nie. Takie pieluchy schną długo. Wiadomo: szwy, łączenia – tam wilgoć będzie siedziała dłużej. Zatem musimy mieć takich pieluch więcej. Ile? Na 3 dni, czyli 30 dla noworodka, 25 dla dziecka 3-6 miesięcy i 20 dla dziecka starszego. Cena jednej pieluszki AiO to 50-70 złotych, uśredniając: 60. Kupując taki zestaw dla noworodka musimy wydać 1800, dla starszego dziecka 1500/1200. Dużo. W dodatku jest to takie minimum, bo dla pewności powinniśmy mieć o 5 dodatkowych, tak na wszelki wypadek, czyli o kolejne 350 złotych drożej.
SIO, SiO różni się od powyżej opisanych tym, że pojedyncze elementy można rozpiąć (są połączone napami), dzięki czemu schnie szybciej. Potem trzeba je jednak dopasować i pospinać, co wymaga czasu i uwagi. Tylko chwilki, ale jednak. Ceny: od 70 wzwyż, czyli przy zestawie 20 pieluch musimy zapłacić 1400. Nadal jest to sporo.
Kieszonka – to pielucha uszyta z dwóch warstw: zewnętrznej z PUL (nieprzemakalnej, dość miłej w dotyku tkaniny) i wewnętrznego polaru, który tworzy kieszonkę. W tej kieszonce umieszczamy wkłady chłonne. Zalety: dziecko ma uczucie, że jest suche, bo polar odprowadza wilgoć. Wady: wkłady się przesuwają, dziecko ma wielką niezgrabną pupę, no i dla mnie największa wada – mokre ubranie. Wkład w miarę suchy, pielucha w zasadzie też, a ubranko mokre. Na początku sądziłam, że to wina dość tanich kieszonek i kupiłam taką „firmową” za 70 złotych. To samo. Sądzę, że problem tkwi w tym, że owszem polar odprowadza wilgoć do środka, ale wkładka jest tylko na środku, więc część płynu zbiera się w miejscu gdzie się polar łączy z PUL-em czyli wokół nóżek. Stąd wsiąka w bawełniane ubranie. Dla mnie jest to dyskwalifikacja całego pomysłu, bo jeśli przebieranie dziecka jest równoznaczne ze zmianą body i rajstop/spodni, to ja dziękuję. Teoretycznie kieszonkę po siknięciu i zmianie wkładu można ponownie założyć na pupę, a zmieniać tylko po grubszej sprawie, w praktyce jednak nigdy tego nie robię, bo ten polar jednak jest wilgotny, a mocz się rozkłada i drażni skórę. I ten zapaszek… Dlatego uważam, że kieszonek (jeśli się na nie decydujemy) trzeba mieć 20-30. Cena jest nieco przyjaźniejsza, bo można, owszem, wydać na pieluchę 70, a nawet i 90 złotych, ale są też takie po 30 złotych i to z dwiema wkładkami. Mówimy zatem o koszcie 1400-600 złotych (przy 20 kieszonkach). To już brzmi lepiej.
Na szczęście kieszonek można używać jako otulaczy. Otulacz to najfajniejszy rodzaj pieluchy wielorazowej, choć w zasadzie pieluchą nie jest. Jest to wykonana z PUL lub wełny osłonka na pieluchę, która zapobiega wyciekaniu czegokolwiek na zewnątrz. Otulacz kosztuje od 35 do 70 złotych (uśrednijmy do 50), ale wystarczy mieć 3-4 otulacze, no powiedzmy 5 na dwa dni (ja mam 3 i wystarcza, awaryjnie używam kieszonek lub przepłukuję ręcznie otulacz). To koszt 250 złotych + wkładki. Brzmi coraz lepiej, prawda?
Wkładki można kupić różne, warto sobie popróbować, co nam i dziecku podpasuje. Mogą to być formowane flanelowe – 30 złotych, formowane bambusowe – 60 złotych lub inne tego typu (cena do 80). Mogą to być wkładki mikrofibrowe po 10zł, bambusowe po 15 złotych lub zwykłe pieluchy tetrowe 1,5 za sztukę. Rozpiętość cenowa jest duża, załóżmy zatem, że kupujemy 5 flanelowych (150), 20 mikrofibrowych (200 złotych). To daje 350 złotych. Razem z otulaczami 600 za zestaw, który wystarcza spokojnie na 2-3 dni. Trzeba do tego jednak koniecznie dołożyć 20 wkładek „zawsze sucho”, które są wykonane z polaru i izolują pupę dziecka od wilgoci – koszt 50 złotych. Ostateczna kwota zamyka się w 650-700 złotych. Nadal jest to dość poważny wydatek, ale jednorazowy, w przeciwieństwie do pieluch jednorazowych, za które płaci się wielorazowo.