Po chwili pojawiają się wątpliwości – co dalej? Powiedzieć, że czujemy dyskomfort, że coś złego z nami się dzieję? Czy być może w trosce o zachowanie dotychczasowego stanowiska – zataić tę informację i czekać na dalszy rozwój sytuacji? Działać zgodnie z zasadą, że „jakoś to będzie”?
Takie oraz szereg innych pytań zadają sobie wszystkie te osoby, które zaczynają odczuwać dolegliwości ze strony swojego organizmu, które mogą mieć związek z wykonywaną pracą. Właśnie – w polskim ustawodawstwie niezwykle istotnym staje się to słowo „mogą”. To że na skutek realizowanych czynności w pracy – nasze zdrowie podupada – nie jest jednoznaczne z wystąpieniem choroby zawodowej. Istnieje bowiem jeszcze pojęcie choroby parazawodowej. Definicję choroby zawodowej podaje Kodeks pracy – za chorobę zawodową uważa się chorobę wymienioną w wykazie chorób zawodowych, jeżeli w wyniku oceny warunków pracy można stwierdzić bezspornie lub z wysokim prawdopodobieństwem, że została ona spowodowana działaniem czynników szkodliwych dla zdrowia występujących w środowisku pracy albo w związku ze sposobem wykonywania pracy, zwanych „narażeniem zawodowym”. Wszystkie inne schorzenia, w których powstaniu mogły mieć kluczowe znaczenie czynniki środowiska pracy lub warunki pracy, ale które nie są wymienione we wspomnianym wykazie nazywa się chorobami parazawodowymi.
Pracownik, który z jednej strony podejrzewa u siebie wystąpienie choroby zawodowej ale z drugiej rozważa możliwość zatajenia tego podejrzenia w obawie przed utratą pracy, czy też przed potencjalnym, złowrogim nastawieniem pracodawcy w stosunku do jego osoby, musi mieć świadomość jednej rzeczy. Fakt wystąpienia u niego choroby nie jest wcale jednoznaczny z naruszeniem dobrego imienia pracodawcy! Nie musi się więc obawiać, że pracodawca będzie miał jakiekolwiek podstawy do zmiany sposobu nastawienia, czy zmiany sposobu traktowania. Choroba zawodowa nie powstaje bowiem na skutek przekroczenia norm, jest ogólnie skutkiem reakcji organizmu na wystąpienie danego czynnika, czy czynników. Inaczej ujmując – to od naszej osobniczej wrażliwości zależy czy występujące w środowisku pracy czynniki lub praca w określonych warunkach – wpłynie niekorzystanie na nasz stan zdrowia. Gdyby było inaczej – to dosłownie każdy piekarz miałby astmę, każdy górnik miałby pylice a każdy nauczyciel miałby schorzenia w obrębie narządu mowy. A tak przecież nie jest.
Przy podjęciu decyzji o zatajeniu choroby zawodowej należy mieć na uwadze jeszcze jeden aspekt. W grupie chorób zawodowych, znajdujących się we wspomnianym wykazie, znajdują się również choroby zakaźne. Zachowując więc tylko dla siebie podejrzenie wystąpienia schorzenia, ponosimy poniekąd odpowiedzialność za innych, zarażonych pracowników. Przykładowymi chorobami zakaźnymi są: drożdżakowi zapalenie skóry, grzybica skóry, epidemiczne wirusowe zapalenie spojówek, wirusowe zapalenie wątroby, odra czy też tężec.
Jeśli mimo to pracownik nadal rozważa możliwość zatajenia tej istotnej informacji, jaką jest podejrzenie wystąpienia choroby zawodowej – to być może kolejny argument zmieni jego nastawienie. Wiele chorób generalnych ma podobny obraz kliniczny jak choroby zawodowe. Z tego też powodu proces orzekania o chorobie zawodowej jest procesem tak długotrwałym. Może zdarzyć się na przykład sytuacja, kiedy to pracownik podejrzewa wystąpienie u siebie astmy. Co raz częściej pojawiający się kaszel, duszności czy też uczucie świstu podczas oddychania – to typowe objawy tego schorzenia. Pracownik zaczyna doszukiwać się powodu, analizuje warunki w jakich przebywa i dochodzi do wniosku, że pyły występujące w środowisku pracy z pewnością tak wpłynęły na jego organizm. Ponieważ pojawiające się dolegliwości nie przeszkadzają mu w znaczący sposób w życiu codziennym – postanawia zataić tę informację przed pracodawcą. Ważniejsze jest przecież posiadanie stałego zatrudnienia i utrzymanie rodziny. Z czasem objawy zaczynają się nasilać a kolejki do poradni alergologicznych wcale nie chcą być mniejsze. Rozpoczyna się etap zwolnień lekarskich, pierwszych leków itp. Tak naprawdę w tej sytuacji pracownik kara siebie kilkukrotnie. Po pierwsze obniża znacząco swoje dochody (wysokość wynagrodzenia chorobowego, czy też zasiłku chorobowego wynosząca 80% podstawy), po drugie - zwiększa swoje koszty (wizyty lekarskie, lekarstwa, badania) i po trzecie nadal naraża się na dalszy rozwój choroby, nie znając jej przyczyny. W sytuacji kryzysu postanawia jednak poinformować pracodawcę o swoim stanie zdrowia i niepokojących objawach. Pracodawca chcąc wywiązać się z ciążących na nim obowiązków uruchamia procedurę orzekania o chorobie zawodowej. Na pewnym etapie tego postępowania okazuje się, że to nie pyły występujące w środowisku pracy tak zadziałały na pracownika, ale jest to reakcja na np. nowy lek, który pracownik stosuje w związku z nadczynnością tarczycy (beta-bloker). Gdyby pracownik dalej zatajał swoje podejrzenia, skazywałby siebie na obniżony standard życia a przy okazji ciągle nabierałby uprzedzeń i zastrzeżeń co do swojego pracodawcy, co wpływałoby na jego postawę i motywację do pracy.
Schorzenie opisane w powyższym przypadku to typowy przykład choroby parazawodowej, nazywanej też chorobą cywilizacyjną bądź chorobą XXI wieku. Innym przykładem choroby cywilizacyjnej jest nadciśnienie tętnicze, cukrzyca, nerwica czy też osteoporoza. W ostatnich latach wzrosła liczba zachorowań na choroby układu ruchu. Są to kolejne schorzenia nazywane mianem chorób parazawodowych. Dotykają najczęściej osoby w wieku produkcyjnym, czyli osoby w przedziale między 30 a 50 rokiem życia. Są bezpośrednio związane z wykonywaną pracą – ale nie tylko tą w rozumieniu zawodowym. Ich przyczynami są: nieodpowiednia postawa ciała, przenoszenie znacznych ciężarów, przenoszenie ciężarów w nieodpowiedni sposób czy też wymuszona pozycja ciała. Ogólnie mają bardzo złożoną etiologię i nie można z wysokim prawdopodobieństwem łączyć ich tylko i wyłącznie z warunkami, w jakich wykonywana jest praca zawodowa. Szacuje się, że choroby parazawodowe, które już w chwili obecnej stanowią najczęstszą przyczynę zwolnień lekarskich – w niedalekiej przyszłości będą głównym problemem wszystkich pracowników i jednocześnie ich pracodawców.