więc poruszać się po nim można tylko po wyznaczonych szlakach i przestrzegać obowiązujących tam przepisów.
M.in. zakazane jest wyrzucanie niedopałków, zbieranie grzybów, itp. Zresztą, przejście przeznaczone jest dla ruchu rowerowo-pieszego, więc ten kto chce dojechać do siedziby białoruskiego Parku Narodowego samochodem powinien kierować się na przejście graniczne w Polowcach.
Najpierw jednak trzeba postarać się o wizę, którą otrzymamy w konsulacie białoruskim w Białymstoku, Można to zrobić osobiście lub za pośrednictwem. Ja skorzystałem z takiej możliwości w hotelu Żubrówka w Białowieży. Na wizę czeka się trzy-cztery dni, trzeba też załatwić ubezpieczenie. Przy przekroczeniu granicy potrzebny jest jeszcze ważny paszport oraz ubezpieczenie kosztów leczenia. Uzbrojeni we wszystkie te dokumenty wyruszamy na trasę.
Z Białowieży do pieszego przejścia granicznego w Grudkach jest ok. 3km. W niedzielny poranek prócz kilkunastu turystów ciekawych białoruskiej części puszczy spotykamy tylko kilku miejscowych trudniących się "drobnym kontrabandą".
Po kontroli białoruskich pograniczników dostajemy stemple do paszportu i na piechotę, przez pas zaoranej ziemi oraz zasieki z drutem kolczastym, wchodzimy na teren Republiki Białoruś, gdzie czeka już na nas bus należący do białoruskiego Parku Narodowego Puszczy Białowieskiej. To pracownicy parku zajmują się organizacją wycieczek po białoruskiej części puszczy. Samodzielne poruszać się po niej nie wolno (jak tłumaczy strefa nadgraniczna).
Trasa od przejścia granicznego prowadzi przez tzw. carski trakt. Przy drodze można podziwiać oryginalne mostki z balustradami z czasów carskich, od niedawna odrestaurowane, na których kilka lat temu umieszczono wizerunki carskich orłów.
Jadąc w kierunku Kamieniuk mijamy jezioro Ladskoje, jedyny większy, sztuczny zbiornik wodny (ma powierzchnię 240 ha) na terenie Puszczy Białowieskiej. Dojeżdżając do samych Kamieniuk zwiedzamy Muzeum Przyrodnicze. Przy wejściu w holu wita nas wypchany żubr ze stosowną tabliczką "nie trogat" oraz tablica ze zdjęciami dyrektorów Parku Narodowego "Puszcza Białowieska". Może to nie najważniejsze eksponaty, ale mnie zawsze interesują personalia… kto, jak i dlaczego.? W muzeum poza eksponatami w budynku można zobaczyć wypchane okazy zwierząt żyjące w Puszczy. Obok w klatkach żywe żubry, niedźwiedzie, dziki, łosie, ryś i lis. Na terenie parku warto też zwrócić uwagę na kilka ciekawych osobliwości przyrody, takie jak 600-letni dąb, 350- letnia sosna olbrzymia oraz wiecznie zielone pnącze, czyli bluszcz pospolity.
Na terenie białoruskiego Parku Narodowego, można również wypożyczyć rowery oraz pojeździć bryczką .
Władze Parku wydzieliły kilka ścieżek rowerowych o długości od 10 do 45 km. Wycieczkę rowerową wykupujemy w kasie Muzeum Przyrodniczego. Siadamy na rowery i wybieramy się z przewodnikiem do siedziby białoruskiego Dziadka Moroza.
Wzdłuż drogi z Kamieńca do Kamieniuków, stoją w szeregu autobusy na białoruskiej rejestracji, z których wysypuje się dzieciarnia i pędzi na spotkanie swoich idoli. Siedziba Dziadka Mroza to duży rozłożony na 15 hektarach kompleks rozrywkowy. Przed wejściem stragany z pamiątkami, a na nich zgadnijcie… Dziadki Mrozy w najróżniejszych postaciach . Obok bar z blinami. Przy wejściu witają nas drewniane figury Dęba i Wiąza, którzy pilnują wejścia do siedziby Dziadka Moroza. Za nimi, również z drewna, Śnieżka i siedmiu krasnoludków. Wkrótce do dzieciarni wychodzi „”prawdziwy” - Dziadek Mróz ze swoją wnuczką Śnieżynką, który wita dzieciaki na schodkach niedużego, drewnianego domku z rzeźbionym gankiem. Dziadek – jak należy - ma długą siwą brodę, ubrany jest w czerwony, haftowanym złotą nitką płaszcz i ciepłą czapę. Śnieżynka, ładna białoruska dziewczyna w błękitnym wdzianku – uśmiecha się do dzieciaków. Dziadek Mróz i śnieżynka z każdą z grup zamieniają po kilka słów i robią zbiorowe zdjęcie.
Na terenie siedziby znajdują się kolejne drewniane chatki. Do pierwszej - domku Śnieżynki - można zajrzeć tylko przez okno. W środku drewniane łóżko. Obok, na krześle, siedzi znany z radzieckiej bajki krokodyl Giena. W drugiej chatce zgromadzono prezenty, które przywiozły dzieciaki z całej Białorusi. Na ścianach rysunki dzieci. Dalej w głąb siedziby ścieżka, przy której stoją drewniane rzeźby bajkowych kogutów, krasnoludów i niedźwiedzi. Na końcu ścieżki wysoka 40-metrowa 150-letnia sosna. Drzewo oświetlają tysiące światełek. Po wizycie w białoruskim Disneylandzie trzeba wracać do rzeczywistości. Wracamy rowerami do Komieniuk, gdzie czeka na nas bus, który odwozi nas do przejścia granicznego. Stamtąd piechotą wracamy do hotelu „Żubrówka” gdzie wspólnie ze znajomymi odreagowujemy spotkanie z Dziadkiem Mrozem w klubie nocnym „Carski Buduar”. Ogromnie tylko „żałujemy”, że nie udało się nam porwać białoruskiej „Śnieżynki”.