Taka sytuacja ma miejsce od chwili wstąpienia Polski do Unii Europejskiej, a więc od 2004 roku. W tym czasie otworzyło się dla polskich pracowników wiele granic i mogli oni bez trudu wyjechać do legalnej pracy – choćby do Wielkiej Brytanii czy Irlandii.
Mogłoby się wydawać, że niedawny kryzys gospodarczy, który swym zasięgiem objął niemalże cały świat, będzie miał wpływ na emigrantów zarobkowych z Polski, rozsianych po takich krajach jak wspominane Anglia i Irlandia, Niemcy, Francja, Hiszpania czy Włochy. Nic bardziej mylnego. Oczywiście, część osób wraca do Polski, ale powroty te zwykle nie są podyktowane niemożnością znalezienia dobrej pracy za granicą.
Zapowiadanej fali powrotów nie widać. Patrząc na dane Eurostatu, który porównał liczbę mieszkańców krajów Unii Europejskiej z 1 stycznia 2009 roku z prognozą na 1 stycznia 2010 r., najwięcej osób przybyło w ciągu roku we Włoszech. Część osób to polscy emigranci, przyjeżdżający do Włoch za pracą. Dużą popularnością wśród kierunków emigracyjnych Polaków, cieszy się Belgia i Holandia. Podobnie jest z krajami nordyckimi. Wiele osób wciąż pracuje w Wielkiej Brytanii czy Irlandii. Co ciekawe, kryzys ekonomiczny spowodował, że Polacy są pożądani na zagranicznych rynkach pracy. Nie trzeba im bowiem zapłacić tyle, co rodowitym mieszkańcom danych krajów, a mają opinię sumiennych i pracowitych.
Do pracy za granicą jeszcze 4 lata temu wyjeżdżali przede wszystkim robotnicy i pracownicy sezonowi. Szybko do tej grupy dołączyli fachowcy – hydraulicy, gazownicy, elektrycy, czy szeroko rozumiani budowlańcy. W ich ślady poszły pielęgniarki i lekarze, którzy za granicą otrzymują znacznie wyższe wynagrodzenie niż w Polsce. W ostatnim czasie na emigrację zarobkową decydują się ludzie wykształceni, zaraz po studiach, którzy za granicą znajdują pracę w swoim zawodzie. Ci ostatni osiedlają się w Wielkiej Brytanii, czy w Holandii i ani myślą wracać do Polski.
W 2009 roku nasz kraj mogło opuścić 15,4 tys. osób więcej, niż do niego wróciło. Takie dane podaje raport Eurostatu. Ujemne saldo migracji można wytłumaczyć w zasadzie tylko w jeden sposób – Polacy nadal wyjeżdżają do pracy, choć wyraźnie widać, że na mniejszą skalę niż 4 lata temu.
Na początku roku wielu polityków i ekonomistów wypowiadało się, że kryzys niechybnie skłoni większość Polaków do powrotu do kraju, ale tak się nie stało. Polacy wolą przeczekać cięższe czasy za granicą, niż wracać do Polski, gdzie o pracę wcale nie łatwiej. Oczywiście, część osób wraca, ale dzieje się to z nieco innych powodów, niż kryzys. Wielu specjalistów mówi o 5-letniej cezurze czasowej. Po tym czasie spędzonym na obczyźnie wiele osób decyduje się, czy pozostać tam na zawsze, czy też wracać do rodzinnego kraju. Bierze się przy tym pod uwagę względy rodzinne, patriotyczne, a także możliwość rozwijania się we własnym zawodzie w Polsce. Niektórzy nie mają takiej możliwości w innym kraju, ponieważ dużą barierą jest język obcy i niechęć społeczeństwa do obcokrajowców, robiących w ich kraju kariery zawodowe.