Przeglądając strony internetowe innych fotografów, którzy zajmują się ślubami zauważyłem pewną zasadę. Nie występuje u wszystkich, ale jest bardzo często spotykana. Chodzi o "pustosłowie", bełkot, słodkie pierdzenie, wyprane frazesy o tym jak zatrzymują chwilę, malują światłem, doświadczają niebywałej ekscytacji towarzysząc "młodym" w ich magicznym i niesamowitym obrządku. Jedynym takim w życiu momencie godnym uchwycenia "w klatce czasu". Bleeeeeeeeeeee.
Gadanie takie wywodzi sie pewnie z mylnego przekonania, że ktoś czyta teksty na stronach fotografów. Ja nie czytam - patrzę i oglądam. Sprawa jest subiektywna czy ma to sens czy nie. Piszę o tym ponieważ hipokryzja, którą w pewnym sensie każdy uprawia i jest nieodłączna w życiu powinna być trochę ładniej opakowana.
Każdy wie, że fotografowanie na ślubie to praca i zarobek (całkiem niezły jak się okazuje). Ktoś kto próbuje wierszem i niemalże poezją przekonać klienta, że jest inaczej to głupek.
Po co to wszystko? Po co na stronach fotografów jest biografia jak to mały Józek urodził się z aparatem w ręce i od najmłodszych lat dążył do utrwalania ulotnych chwil w życiu. Mały Józek całe dzieciństwo spędził na podwórku, potem latał za dziewczynami oglądając pierwsze pornosy a dopiero po tym wszystkim mógł ze spokojną głową pomyśleć co dalej.
Dla mnie jest to zwykłe puste klepanie w klawiaturę i marnowanie prądu. Tyle na dzisiaj nara!
Małżeństwo to wyjątkowa więź, ale nie zawsze łatwa. Każdy związek przechodzi wzloty i upadki, a konflikty są jego naturalną częścią. Badania i statystyki pokazują, że seks i pieniądze to dwa najczęstsze źródła kryzysów. Brak bliskości, zdrada czy spory o majątek i wydatki potrafią zniszczyć nawet dobrze rokujące małżeństwo. Dlaczego właśnie te kwestie są tak trudne i jak można im zaradzić?