Wszystko wskazuje na to, że to właśnie chińscy marynarze pod dowództwem Zheng He pierwsi dotarli do Ameryki Północnej, Grenlandii, Antarktyki, Australii i Nowej Zelandii.
Armada gigantycznych dżonek była wielokrotnie większa od flot, którymi dowodził Kolumb blisko sto lat później. Statki Zheng He były też pięć razy dłuższe od statków sławnego portugalskiego podróżnika Vasco da Gamy.
Zheng He dowodził przeszło 300 statkami oceanicznymi i załogą liczącą ponad 30 000 ludzi. Najdłuższy statek miał 400 stóp długości!. Te wielkie dżonki Chińczycy nazywali „bao chuan”- „statki skarbu”, przewoziły bowiem bardzo cenny ładunek: porcelanę, jedwabie, dzieła sztuki, które były wymieniane na pożądane przez Chińczyków artykuły: kość słoniową, rogi nosorożca, rzadkie drzewa, kadzidła, medykamenty, perły, kamienie szlachetne.
Trzeba też dodać, że te wielkie statki były bardzo luksusowe. Dla porównania podam, że Kolumb w roku 1492 roku miał jedynie 90 marynarzy na trzech statkach, z których najdłuższy miał 85 stóp. To właśnie Zheng He przyczynił się do przekształcenia Chin w regionalne, a być może także światowe supermocarstwo. Dotarł on do Wschodniej Afryki pół wieku przed Kolumbem. Mógł z łatwością pokonać drogę dookoła Przylądka Dobrej Nadziei i prowadzić bezpośredni handel z Europą, jednak w tym czasie Europa była regionem jeszcze dość zacofanym, zaś Chiny nie były zainteresowane europejskimi towarami, takimi jak: wełna, czy wino.
Chińczycy dowiedzieli się o Europie od arabskich kupców, jednak nie widzieli potrzeby, by tam popłynąć. Europa nie była w tym czasie dla nich ciekawa. Afryka natomiast miała wszystko to, czego ówczesne Chiny potrzebowały: kość słoniową, medykamenty, przyprawy, egzotyczne lasy, czy okazy dzikiej przyrody.
W czasach Zheng He to właśnie Chiny i Indie razem wzięte stanowiły więcej niż połowę produktu narodowego brutto całego świata!. W tym czasie towary zagraniczne, medykamenty, wiedza geograficzna, płynęły do Chin w bezprecedensowym tempie. Rozszerzyły także sferę swoich politycznych wpływów na wskroś Oceanu Indyjskiego.
W tym czasie połowa świata była pod wpływem chińskiego panowania, natomiast druga połowa była niewątpliwie w zasięgu ich ręki. Gdyby Chiny chciały, mogły stać się wielką kolonialną siłą sto lat przed „wielkim wiekiem” europejskich odkryć i rozwoju. Ale Chiny nie chciały!
Kim był legendarny Zheng He (1371-1433)? Urodził się w 1371 roku za czasów panowania dynastii Ming (1368-1644) w mieście KunYang w południowo-zachodniej prowincji Yunnan. Jego rodzina nazywała się Ma i pochodziła z centralnej Azji. Była częścią mniejszości narodowej zwanej Semur.
Oryginalne imię Zheng He to Ma He. Był on synem muzułmańskiego buntownika pojmanego przez Chińską Armię. Zheng He był bardzo uzdolnionym człowiekiem i urodzonym dowódcą. Yunnan było ostatnią mongolską twierdzą, która przetrwała aż do roku 1382, a gdy armia cesarza Ming zdobyła twierdzę Zheng He został wzięty do niewoli i przewieziony do Nanjing. Wkrótce też został służącym księcia Yong Le i to właśnie on przemianował chłopca na Zheng He.
Za zasługi dla nowego cesarza, Zheng He stał się jego bliskim powiernikiem, a jego pozycja na dworze cesarza była bardzo wysoka. Generalnie był bardzo lubiany i podziwiany.
Cesarz Yong Le miał bardzo ambitne plany. To właśnie ten cesarz odbudował Wielki Mur, zbudował też nową stolicę w Beijing (Pekin). Następnie zdecydował się na rozwój podróży morskich, które zresztą od dawna były w zamierzeniu, zanim jeszcze Zheng He się urodził. To także ten cesarz mianował Zheng He dowódcą floty morskiej oraz nadał mu tytuł admirała Zachodnich Mórz”.
Świat niewiele wie o tym wspaniałym podróżniku, dowódcy. Oto jednak w roku 1930 w mieście w prowincji Fujian odkryto kamienną kolumnę, która zawierała inskrypcję opisującą zdumiewające podróże chińskiego admirała o nazwisku Zheng He. Wtedy zaczęto badania. Powstało pierwsze pytanie: - dlaczego kolumna została umieszczona w Fujian?. To było piękne podziękowanie dla Bogini Tianfai za cudowne ocalenie statków podczas jednej z wypraw dalekomorskich. W roku 1430 Zheng He wybrawszy szczęśliwy dzień, umieścił tę kolumnę w Świątyni Niebiańskiej Małżonki, Taoistycznej Bogini Tianfei. W inskrypcji opisał on, jak cesarz Dynastii Ming rozkazał mu popłynąć do krajów za horyzontem „wszystkimi drogami do końca ziemi”. Misja ta miała pokazać potęgę Chin i oczywiście zebrać „daninę od barbarzyńców zza mórz”.
Ponieważ Chiny rozwijały się w izolacji od innych wielkich kultur, więc miały zupełnie unikalną ocenę stosunków z zagranicą. W każdym kraju, który odwiedzał Zheng He miał on obowiązek zostawiać dary od cesarza dla miejscowego króla i wymagać daniny dla sławy dynastii Ming. Ponieważ Chiny uważały się za „Królestwo Środka”, Cesarz natomiast był władcą „wszystkiego, co pod niebem”, stąd nawet obcy wysłannicy mieli obowiązek „kłaniania się w pas” cesarzowi.
Istniała zatem specjalna etykieta dotycząca „kłaniania się w pas”, która była ściśle przestrzegana. W zamian za daniny, cesarz wysyłał upominki (dary) oraz specjalne pieczęcie, które potwierdzały jego wielkość (autorytet). Był on przecież „panem wszystkiego, co pod niebem”, więc obcy królowie musieli kłaniać mu się w pas, musieli uznawać zwierzchnictwo chińskiego cesarza. W zamian obcy królowie rzeczywiście stawali się częścią Dynastii Ming. Kolumna odkryta w Fujian zawiera chińskie nazwy krajów, które odwiedzał Zheng He.
W latach 1405 – 1433 Zheng He dokonał 7 zdumiewających, odkrywczych podróży. Natomiast jego wyczyny niezbicie pokazują, że Chiny miały potencjał, miały odpowiednie statki i niezbędne umiejętności nawigacyjne, by zbadać świat. Ich technika, wiedza były na znacznie wyższym poziomie, niż np. w Europie.
Dlaczego Zheng He umieścił tablicę dziękczynną w świątyni? Oto pewnego dnia, kiedy płynął od wybrzeża Chin w stronę zachodu poprzez Ocean Indyjski, wiele dni nie widząc lądu, natknął się na nawałnicę i wydawało się, że statki są bliskie zatonięcia. Trwało to wiele godzin, tak, że przerażeni marynarze już szykowali się na śmierć. Niektórzy modlili się do taoistycznej Bogini Tianfei. A wtedy „boskie światło” nagle ukazało się przy końcach masztów i gdy tylko się ukazało, niebezpieczeństwo zostało zażegnane. Owo boskie światło było prawdopodobnie dobrze znanym żeglarzom zjawiskiem fizycznym, jednak ponieważ marynarze modlili się do Bogini, uznali, że zostali wysłuchani, a to był znak ochrony. Od tego czasu marynarze szli za Zheng He dokądkolwiek rozkazał. To też było przyczyną ustawienia kolumny dziękczynienia w prowincji Fujian w świątyni Niebiańskiej Małżonki, taoistycznej Bogini Tianfei. Zheng He zbudował jej także nową wspaniałą świątynię obok starej.
Chińscy żeglarze korzystali z bardzo doniosłego wynalazku, jakim był kompas, zwany też „łyżką wskazującą południe”. Ciekawe jest to, że początkowo było to narzędzie używane w czasie seansów spirytystycznych. Na morzu chińscy marynarze używali głównie kompasów wodnych, składających się z małej miski w środku kompasu, która była napełniona wodą „Yang” – morską wodą wziętą od strony nawietrznej statku, oraz z igły magnetycznej w kształcie płaskiej ryby, która była delikatnie położona na wodzie, gdzie powoli dryfowała w kierunku północ – południe.
Potrafili także mierzyć prędkość, długość i szerokość geograficzną, sporządzać mapy. Do liczenia używali liczydeł. Ale chińskie statki miały też inne ciekawe i nowatorskie rozwiązania. Były zaopatrzone w wodoszczelne komory pod pokładami, które chroniły je od zatopienia. Stosowali kształt „V” dla dna statków, oraz tzw. zrównoważony ster. Budowali także statki o płaskim dnie.
Niektóre lodzie były opancerzone dla ochrony. Wszystko to po to, by umożliwić im podróż na dużą odległość.
Kiedy Mongołowie zostali pokonani w 1368 roku, cesarz nowej Dynastii Ming, chciał zapewnić Chinom potęgę. I właśnie temu miały służyć dalekomorskie wyprawy.
Najzupełniej już wtedy Chińczycy byli świadomi swojej potęgi, więc wyruszyli na „podbój świata”, nie mając jednak zamiaru nikogo krzywdzić, podbijać, zawłaszczać ich ziem. Ponieważ dysponowali odpowiednimi umiejętnościami, techniką i wiedzą, by spełnić swoje marzenia, robili to z wielkim rozmachem.
Na swoją pierwszą wyprawę Zheng He wyruszył w roku dokładnie 600 lat temu w roku 1405. Jak dotąd, żaden naród na ziemi nigdy nie wysłał takiej wielkiej flotylli na ocean.
Składała się ona z 62 wielkich statków, niektóre o długości 600 stóp. Chińska flota tamtych czasów była większa od jakiejkolwiek floty, która kiedykolwiek pływała po morzach. Generalnie na wiosnę 1405 roku w Nanjing było zgromadzonych 317 statków, jednak nie wiadomo dokładnie ile wśród nich miało tak duże rozmiary.
Wiemy, że w czasie morskich podróży, tym wielkim dżonkom towarzyszyły setki mniejszych statków zaopatrzeniowych, okrętów wojennych, multi -wiosłowych łodzi patrolowych, zbiornikowców na wodę, statków do przewozu koni bojowych itp. Na przykład zbiornikowce na wodę wiozły ze sobą zapas wody pitnej, który wystarczał na miesiąc lub nawet dłużej dla całej armady!. Jak sugeruje 16-to wieczny powieściopisarz Luo Maotang, opisujący podróże Zheng He, takich wielkich i bardzo luksusowych statków było tylko cztery. Flota składała się ze statków różnej wielkości i o różnym przeznaczeniu.
Komunikacja między statkami w czasie podróży morskich odbywała się na zasadzie dobrze wypracowanego systemu znaków i sygnałów dźwiękowych. Posługiwano się także gołębiami pocztowymi w komunikacji tzw. „dalekiego zasięgu”. Każdy statek armady był zawsze doskonale rozpoznawany poprzez specjalny system oznaczeń.
Chińscy historycy opisują flotę Zheng He w taki sposób: „statki, które pływają na morza południowe są jak domy. Kiedy ich żagle są rozciągnięte, wyglądają jak wielkie chmury na niebie”. Pierwsza stocznia była zbudowana przy nowej stolicy Nanjing (Nanking).
Warto dodać, że Chińczycy wszystko zawsze dokładnie planowali. Na długo przed tym, jak rozpoczęto budowę statków w pobliżu nasadzono tysiące drzew, by dostarczyć drewna dla budownictwa okrętowego. Cesarz założył także szkołę języków obcych, by wyszkolić tłumaczy. Musimy zauważyć, że były to czasy, gdy przyszły dowódca Wielkiej Floty Chińskiej - Zheng He, był jeszcze małym chłopcem, a może nawet niemowlakiem, ale plany podróży dalekomorskich już istniały i wytrwale szykowano się do ich realizacji.
Zheng He skonstruował w Nanjing wiele drewnianych statków, kilka z nich było największymi w historii. Flota miała także dwa rodzaje statków wojennych: 5-masztowe, długie na 165 stóp i mniejsze, ale szybsze łodzie wiosłowe o długości 120-128 stóp, do walk z piratami. Trzy stocznie istnieją do dziś.
Stocznie w Najing zawsze wywoływały głębokie wrażenie zarówno pod względem rozmiarów, jak i dorobku technologicznego. Stosowano tu tzw. suche doki, które w europejskim okrętownictwie zaczęto stosować dopiero pod koniec 15 wieku. Podczas, gdy w Chinach stosowano je przynajmniej od 10 wieku. Opis pierwszych suchych doków pochodzi z czasów panowania Xining (1068-77), kiedy Huang Huaixin zaoferował cesarzowi projekt naprawy kadłubów statków cesarskich. Najwięcej suchych doków miało szerokość 90-120 stóp, ale dwa miały szerokość 210 stóp i to było wystarczająco dużo, by zbudować tu statek o szerokości 160-166 stóp. To także tu budowano największe statki o długości 400 (600) stóp, 444 chi (chi – chińska stopa). Długość chińskiej stopy w czasie panowania Dynastii Ming znacznie się zmieniała od 9,5 cala do ponad 13 cali. Poza tym długość zmieniała się też w zależności od tego do czego była używana i gdzie.
Konstrukcyjne standardy w Królestwie nie były zatem jednolite. Wczesne obliczenia wielkości statków były oparte na chi = 12,129 cala (Ming Gong Bu Chi), albo na 13,338 cala (Hai Chi). Miary te były standardem dla prowincji Jangsu.
Opierając się na tych standardach, statek długości 44 zhang (1 zhang=10 Chi), miałby 448,8 – 493,5 stóp długości!. Drewniany żaglowiec tej długości byłby trudny do manewrowania, jeśli w ogóle byłby zdatny do żeglugi, co wydaje się być wątpliwe. Jednak wielkie statki wycieczkowe za czasów Dynastii Song, zwane xihu zhou chuan, miały prawdopodobnie więcej niż 50 zhang długości i poruszały się po morzu z wielką
stabilnością, tak, że ludzie czuli się jakby byli na lądzie. Dla cesarza Yongle rozmiar statków wydawał się być równy jego dostojności. W tym samym czasie, gdy budował on swoją wielką flotę pod dowództwem Zheng He, rozkazał on także budowę swojego grobowca, który miał mieć tablicę o wymiarach tak wielkich, że gdyby udało się ją wznieść, byłaby to największa tablica na świecie.
Liczba „444” (44 zhang, 4 chi, albo 444 chi) na pewno nie była przypadkową w długości tak ważnego cesarskiego statku. Za czasów Dynastii Tang, statki miały 20 zhang długości, a w czasach Song zbliżyły się do 40 zhang. Liczba cztery była w Chinach symbolem Ziemi, którą ówcześnie wyobrażano sobie, jako kwadratową. Była to więc bardzo szczęśliwa liczba, zupełnie odwrotnie, niż dziś to się tu i ówdzie sugeruje.
Wyobrażano sobie też, że „Królestwo środka” – Chiny - znajduje się w środku pomiędzy czterema morzami. Z liczbą 4 wiązano cztery kardynalne kierunki, cztery pory roku i stosownie do filozofii konfucjańskiej, si wei - cztery cnoty: dobre wychowanie, uczciwość, (prawość, czystość), skromność, cnotliwość, sprawiedliwość). Nic więc dziwnego, że gdziekolwiek dopływała chińska armada, wszędzie wywoływała wielkie poruszenie i zainteresowanie. Można zaleźć wiele interesujących opisów takiego niezwykłego dla obserwatorów wydarzenia.
Oto mapka niektórych podróży Zheng He. Nie inaczej było, gdy chińskie statki dopłynęły do Calikut w Indiach. Władca Indii podarował swoim gościom szarfy wykonane ze złotych cienkich nitek, usianych wielkimi perłami i kamieniami szlachetnymi. Chińscy goście byli zabawiani muzyką i śpiewami. W drodze powrotnej do Chin flota płynęła drogą poprzez Cieśninę ,Malacca, zatrzymując się przy wielkich wyspach: Sumatra i Java.
Zheng He założył bazę w cieśninie, której mógłby używać podczas jego wszystkich podróży. Wśród tysięcy wysp na ogromnym archipelagu, niektóre stały się lęgowiskiem piratów. Piraci polowali na nieostrożnych rybaków i małe statki handlowe. Zheng He zaatakował piratów i zniszczył ich flotę, schwytał też przywódcę i przywiózł go do Pekinu. Ten wyczyn tak bardzo spodobał się cesarzowi, że wysłał swego admirała na jeszcze dalsze podróże. Tym sposobem Zheng He siedmiokrotnie podnosił żagle, by przemierzać nieznane lądy. Idąc za rozkazami cesarza płynął tak daleko jak tylko mógł. Dotarł do Arabii spełniając swój osobisty sen, marzenie. Ponieważ był Muzułmaninem jego marzeniem było pójść na pielgrzymkę do Mekki, zadość uczynniając obowiązkowi każdego Muzułmanina, by raz w życiu odwiedził Mekkę.
Niektóre źródła podają, że już w piątym wieku chiński mnich żeglował do tajemniczego „dalekowschodniego kraju”, którego nazwa brzmi Majański Meksyk i że sztuka Majów w tamtym czasie zaczęła włączać symbole buddyjskie. W ciągu 13 stulecia chińskie statki regularnie podróżowały do Indii i od czasu do czasu do wschodniej Azji. Oczywiście armada Zheng He była daleko większa niż którakolwiek dotychczas. Jego statki mogły przewozić konie, środki transportu, zapasy słodkiej wody w ilości, którą zawierać może 20 tankowców. Pełny kontyngent zawierał 28 000 marynarzy i żołnierzy, w tym tłumaczy arabskiego i innych języków, astrologów, astronomów, geomantów, brygady remontowe, farmakologów, lekarzy, protokolantów i wielu innych. Flota zatrudniała też 10 nauczycieli, których oficjalny tytuł brzmiał:” tong yi fan shu jiao yu guan” – co w dosłownym tłumaczeniu znaczy „nauczyciel, który zna obce książki”. To właśnie oni pracowali jako tłumacze. Flota miała 180 inspektorów sanitarnych i farmakologów do zbierania ziół w obcych krajach. Na każde 150 ludzi przypadał jeden inspektor sanitarny. Podczas każdej podróży przeprowadzono obserwacje astronomiczne, przewidywano pogodę, pracowywano kalendarz, interpretowano zjawiska przyrodnicze, odkrywano tajemnice świata. Zabierał ze sobą lekarzy, pisarzy, budowniczych statków, nawigatorów, ale także przywódców religijnych, mnichów buddyjskich, by się nimi posłużyć w rozmowach dyplomatycznych na muzułmańskich, czy buddyjskich ziemiach. Każdy statek przewoził tyle żywności, by wystarczyło na całą podróż, w przypadku, gdyby nie było możliwości uzupełnienia zapasów. Co więcej, statki były zaopatrzone w ogromne kontenery ziemi, by samodzielnie uprawiać ryż, czy inne rośliny na pokładzie statku!.
W czasie każdej podróży, statki zarzucały kotwicę w bazie w Malacca, gdzie uzupełniano żywność i gdzie istniały magazyny żywności, danin i darów. Tu też oczekiwano na sprzyjające wiatry, by powrócić do Chin z przywiezionymi z obcych krajów darami, wiedza, roślinami itp. Zheng He odkrył, że cudzoziemscy książęta i królowie szczególnie zachwycali się chińską porcelaną. Uwielbiali także chiński jedwab, bawełnę zadrukowaną chińskimi znakami, oraz brązowo-żółtą tkaniną zwaną nankin od nazwy Nanjing, gdzie była produkowana.
W zamian za różne towary, Zheng He przywoził do Chin zioła, barwniki, perły, zwierzęta, itp. Ale wyprawy były także ważnym źródłem informacji o obcych krajach. Kiedy Chińczycy
dopłynęli do wschodnich wybrzeży Afryki, znaleźli tam ludzi, którzy budowali domy z cegły, zauważyli też, że ich włosy były pokręcone. Zainteresowali się tym, że ci ludzie mieli głębokie studnie poruszane kołami zębatymi, a ryby łapali w sieci.
Afrykanie oferowali Chińczykom takie towary, jak kadzidła, czy bursztyny. Chińczycy byli zafascynowani afrykańskimi zwierzętami, szczególnie strusiami, lampartami, lwami. Jednak najbardziej ekscytującą rzeczą, jaką Zheng He kiedykolwiek przywiózł do Chin ze swoich dalekomorskich wypraw, była żyrafa, która pochodziła z Somalii. Ciekawe jest to, że słowo żyrafa w języku somalijskim brzmiało podobnie do chińskiego słowa oznaczającego jednorożca legendarnego zwierzęcia, które odegrało wielce znaczącą rolę w narodzinach Konfucjusza. Więc, kiedy Chińczycy zobaczyli żyrafę, uznali, że niewątpliwie musiał to być znak aprobaty Nieba dla panowania Cesarza. Zabrali więc ją do Chin. Kiedy żyrafa przybyła do Chin w 1415 roku, cesarz osobiście przybył do bram pałacu, by ją odebrać, zupełnie jak boskiego „Niebiańskiego konia, czy jelenia”. Urzędnicy pałacu składali mu gratulacje i kłaniali się w pas przed „Niebiańskimi zwierzętami”. Fakt przywiezienia żyraf do Chin nie jest powszechnie znany, niemniej jednak istnieją chińskie zapiski, które poświadczają prawdziwość tej informacji. Żyrafa spowodowała ogromne poruszenie w Chinach, ponieważ wierzono, że jest to mityczny chiński jednorożec.
W książce Luise Levathesa „Kiedy Chiny rządziły morzami” znajdziemy wiele interesujących opisów podróży Zheng He. Podążając śladami Zheng He, Levathes podróżował do Kenii i odnalazł tam ludzi, którzy wierzyli, że pochodzą od Chińczyków.
Prawdopodobnie niedaleko Kenii w pobliży wyspy Pate rozbił się chiński statek. I jest to wielce prawdopodobne, że był to jeden ze statków Zheng He. Wyspa jest pogrążona w dżungli, bez elektryczności i dróg. Dostęp z lądu stałego jest możliwy tylko za pomocą łodzi. Po rozbiciu się statku, chińscy marynarze przypłynęli do wyspy i najprawdopodobniej poślubili miejscowe kobiety, stąd obecnie można znaleźć tu ludzi o wyraźnie chińskich rysach. Ich opowieści mówią o tym, że dawno, dawno temu afrykańscy królowie handlowali z Chińczykami. Znają także historię z żyrafami. Trudno więc wyobrazić sobie skąd wieśniacy z tak odległej wyspy mogli wiedzieć o żyrafach, jeśli nie usłyszeliby tej opowieści od chińskich marynarzy.
Także wiele chińskiej ceramiki znaleziono wzdłuż wschodnich wybrzeży Afryki. Obecność chińskiej porcelany na wyspie Pate mogła być wynikiem handlu z Arabami, ale dziwnym wydaje się fakt, że większość tej porcelany znajduje się w rękach jednego rodu (Rodu Famao). Członkowie rodu twierdzą, że pochodzą od Chińczyków. Co mogło oznaczać, że porcelana została odziedziczona, a nie była wynikiem zakupów.
Starożytne groby Rodu Famao, również nie wyglądają na tradycyjne groby kenijskie, ale raczej na groby, które Chińczycy nazywają „groby skorupy żółwia” z zaokrąglonymi
szczytami. Dodatkowo rzemieślnicy na wyspie Pate praktykują rodzaj wyplatania koszy, który jest podobny, czy nawet identyczny do tego, który jest praktykowany w południowych Chinach, ale zupełnie nie znany na kenijskim lądzie stałym. Podobnie gra na bębnach jest tu praktykowana bardziej w stylu chińskim, niż kenijskim. Miejscowy dialekt zawiera kilka słów, które mogą mieć chińskie pochodzenie. To, co jest jeszcze
bardziej zdumiewające, że w 1569 roku portugalski mnich napisał, że na wyspie Pate istniał bujnie rozwijający się przemysł jedwabniczy. Właśnie na Pate nie w żadnym innym miejscu w regionie. Jedwab był tam produkowany jeszcze całkiem niedawno – pół wieku temu....
W pobliżu wyspy są podmorskie skały i jeżeli nie zna się drogi, wtedy jest duże prawdopodobieństwo, że statek roztrzaska się o skały. Ponieważ około roku 1440 wieś była złupiona, spalona i porzucona, nie ma wątpliwości, że rozbił się tu statek Zheng He. Historycy ciągle badają ten temat, ale zniszczenie dokumentacji utrudnia odkrycie całej prawdy. Ciągle jest tu dużo luk i niejasności.
Kiedy Zheng He wrócił ze swej ostatniej siódmej wyprawy miał 62 lata (1433 rok). Dokonał bardzo wiele dla Chin, sławiąc je w świecie. Chociaż wielki podróżnik i odkrywca marł wkrótce, jego wyczyny przyniosły mu sławę. Napisano o nim sztuki teatralne i powieści. Na Javie, Malacce, miasta, jaskinie, świątynie były nazywane imieniem Zheng He.
Jednak w tym czasie – rok 1433 - na tronie zasiadł nowy cesarz. Uczeni i urzędnicy nowego cesarza ostro krytykowali dokonania Zheng He, utyskując nad ich wielkimi kosztami. W tym także czasie Chiny walczyły ze swym barbarzyńskim wrogiem na zachodniej granicy i potrzebowały środków dla tego przedsięwzięcia, więc urzędnicy cesarscy nie byli przychylni wyprawom Zheng He. Postanowili je natychmiast przerwać.
By raz na zawsze zakończyć owe wyprawy i zapomnieć o nich urzędnicy zniszczyli wszystkie dzienniki okrętowe Zheng He. O podróżach tego wspaniałego żeglarza wiemy jedynie z zapisków na kolumnie oraz z kilku sprawozdań jego członków załogi, ale badania trwają. Fakt porzucenia organizacji zamorskich podróży przez Chiny uważa się dziś, za fatalną dla Chin decyzję, jako, że właśnie w tym czasie Portugalia zaczęła wysyłać swoje statki na zachodnie wybrzeże Afryki. W następnych stuleciach także europejscy żeglarze mogli żeglować do wszystkich części świata. Dzięki temu zachodnie państwa mogły zakładać kolonie w Afryce, Ameryce, w końcu także we Wschodniej Azji.
W opinii dzisiejszych historyków Chiny na tym ucierpiały, ponieważ ich odkrycia poszły na marne. Zheng He rozpoczął działania, które miały poprowadzić Chiny do potęgi i sławy, lecz niestety władcy Dynastii Ming to odrzucili. Zniknięcie wielkiej chińskiej floty z wielkiego Indyjskiego portu – Calikut – oznaczało dla Chin jedną z największych w historii utraconych okazji, okazji do zdominowania reszty świata na drugą połowę tysiąclecia. W 14 i 15 wieku Calicut było jednym z największych portów świata. W Chinach był on znany jako „wielki kraj zachodniego oceanu”.
Izolacja Azji po podróżach Zheng He równała się z jednej strony utraconej okazji, a z drugiej pozwoliła na wzrost znaczenia Europy i ostatecznie Ameryki. Mieszkańcy zachodu często przypisują swoją ekonomiczną przewagę w obecnych czasach inteligencji, demokratycznym obyczajom, czy ciężkiej pracy przodków, podczas gdy ważniejszą przyczyną wydaje się być „głupota” chińskich władców 15-16 stulecia.
Jak do tego doszło?
W czasie, gdy Zheng He przemierzał Ocean Indyjski, konfucjańscy urzędnicy, którzy opanowali wszystkie wyższe szczeble chińskiego rządu i byli w stanie politycznej walki z eunuchami, którzy byli uważani za skorumpowanych i niemoralnych, bo to oni popierali handel i byli uważani za chciwych. W przeciwieństwie do uczonych, którzy zawdzięczali swą pozycję biegłości w czytaniu starych 2 000 letnich tekstów. Eunuchowie nie posiadali takich korzeni, stąd byli bardziej otwarci i postępowi. Zaprawdę, ktoś może argumentować, że ci cnotliwi, nieprzekupni uczeni 15 wieku osadzili Chiny na zgubnym kursie.
Gdy w roku 1424 zmarł Yongle, Chiny doznały serii brutalnych walk. Dziedzic cesarza umarł w podejrzanych okolicznościach i ostatecznie uczeni odnieśli zwycięstwo. Położyli kres podróżom Zhen He, zatrzymali budowę statków. By zapobiec jakiemukolwiek powrotowi podróży (co uznawane było za powrót do przestępstwa), zniszczyli wszystkie dokumenty podróży Zheng He i z poparciem nowego cesarza przystąpili do demontowania marynarki wojennej Chin. Natomiast wszyscy nieposłuszni kupcy i marynarze zostali zabici.
Tym oto sposobem, w ciągu stu lat, największa marynarka wojenna, jaką znał świat była w stanie zagłady, zaś japońscy piraci na powrót siali spustoszenie u wybrzeży Chin. Po okresie wielkiej zewnętrznej ekspansji Chin, nastąpił okres ich największej izolacji.
Światowy lider w nauce i technologii wczesnych lat 15 wieku, był wkrótce pozostawiony „za drzwiami historii”. Natomiast rozwijający się nadal europejski handel zagraniczny, rewolucja przemysłowa, pchały świat zachodni do rozwoju.
Aż do 1500 roku, rząd Chin uznawał za wielkie przestępstwo budowę większych jednostek niż 2-masztowych, a w roku 1525 rozkazał zniszczenie wszystkich statków żeglugi oceanicznej. Tym sposobem największa marynarka wojenna świata, która wiek wcześniej liczyła 3500 statków została zniszczona. Dla porównania obecnie marynarka wojenna Stanów Zjednoczonych ma 324 statki!.
To posunięcie uwsteczniło Chiny i zaprowadziło do ubóstwa, porażki i upadku. Historycy uważają to za główny powód zejścia z drogi rozwoju ekonomicznego. Są co najmniej dwa powody dla których zdecydowano się tak postąpić:
- Azja po prostu nie była zachłanna. Nie była zainteresowana rozwojem materializmu.
- Panującym społecznym etosem był konfucjanizm w Chinach i kastowość w Indiach
W rezultacie czego elity obu krajów nie były zainteresowane biznesem. Starożytne Chiny troszczyły się o wiele rzeczy: prestiż, honor, kulturę, sztukę, edukację, przodków, religię, miłość synowską, a „robienie pieniędzy” zajmowało dalekie miejsce na ich liście. Konfucjusz wyraźnie oświadczył, że to jest źle dla człowieka, gdy podejmuje on daleką podróż podczas, gdy jego rodzice są jeszcze przy życiu. Uważał, że zysk jest zainteresowaniem „małego człowieka. W odróżnieniu od Azji, Europa była trawiona chciwością. W 15 stuleciu Portugalia prowadziła wiek odkryć, ponieważ potrzebowała przypraw i cennych towarów. Chęć zysków kierowała ich statkami coraz dalej i dalej w dół afrykańskich wybrzeży i koniec końców dookoła Azji. Zyski z handlu mogły być ogromne.
Kolejny powód stagnacji gospodarczej Azji można by nazwać „kulturą samozadowolenia”. Zarówno Chiny, jak i Indie dzieliły skłonność do duchowego patrzenia na rzeczywistość, oddania dla przeszłych ideałów, szacunku dla autorytetów, podejrzliwości wobec nowych idei. Chińskie elity uważały Chiny za „państwo środka” i wierzyły, ze nie mogą nauczyć się niczego od krajów barbarzyńskich. Indie postępowały podobnie.
Gdyby Chiny były zachłanniejsze, kto wie, czy inni nie poszliby w ich ślady i to Azja zdominowałaby Afrykę, a może nawet Europę. Wszystko to zostało zatrzymane, odrzucone, nie z powodu braku statków, wiedzy technologicznej, ale dokładnie z powodu dobra narodu. Wszystko to może wydawać się fantazją, ale w czasach Zheng He możliwość zasiedlania tzw. Nowego Świata przez Hiszpan, czy Anglików wydawać by się mogła nieskończenie odległą, niż Nowy Świat „zasiedlony” przez Chińczyków. Jakże różna byłaby historia, gdyby Zheng He kontynuował swoje podróże do Ameryki... być może dziś wszyscy mówilibyśmy i pisalibyśmy po chińsku...
Zdumiewająco tajemniczym jest, że Chiny nie wykorzystywały tych podróży. W ten sposób, stulecie później Europejczycy mogli „odkryć” Chiny, zamiast Chiny Europę, choć . Chiny mają bardzo starą tradycję żeglarską, a chińskie statki pływały do Indii już za czasów Dynastii Han.
Zupełnie inaczej było w Portugalii. Oni zawsze rozwijali przemyśl rybołówczy, rywalizowali z Hiszpanią i innymi krajami o handel śródziemnomorski. Zdobywanie oceanów było dla Portugalii sposobem na zdobycie bogactwa.
Zatem kto jako pierwszy opłynął glob?. Wszystko wskazuje na to, że był to Zheng He, i że dokonał tego czynu 87 lat przed Kolumbem (1451-1506) i 114 lat przed Magellanem (1480-1521). Zheng He jest ciągle pamiętany, jako największy na świecie nawigator, odkrywca, podróżnik i duma całego chińskiego narodu. W 600-tną rocznicę pierwszej wyprawy tego wielkiego człowieka, Chiny szykują się do uroczystych obchodów upamiętniających jego pierwszą podróż. Obchody będą podkreślały dobre chińskie tradycje miłowania pokoju, jako że Zheng He traktował inne kraje przyjaźnie i z szacunkiem, bez okupowania czyichś terenów, budowania umocnień, grabienia itp. Wielu żeglarzy od dawna pływa śladami Zheng He, by przeżyć jego przygodę. W następstwie tak ogromnego przedsięwzięcia moglibyśmy spodziewać się głębszego zapisu w Chińskiej historii, większego dziedzictwa. Tak jednak nie jest.
W Chinach nie ma obecnie jakichś imponujących pomników na cześć Zheng He i nie powinno to być niespodzianką, skoro wyrzeczono się jego dokonań. Pamięć o nim jest jednak ciągle żywa i pielęgnowana w Indonezji. Podobnie w kilku krajach południowo - wschodniej Azji jest on uważany za bóstwo. Indonezyjczycy ciągle jeszcze modlą się do Zheng He o wyzdrowienie i dobrobyt, choć w jego własnym kraju był traktowany podejrzliwie, a konfucjańscy uczeni dołożyli wszelkich starań, by zniszczyć wszystkie archiwa jego podróży. Mimo to jeszcze i dziś w cesarskich archiwach można znaleźć ciekawe materiały do studiów tematu.
Warto dodać na koniec, że Zheng He zamieszkiwał w Nanjing starej stolicy Chin. Jest to metropolia nad rzeką Yangtze w sercu Chin i choć minęło pięć stuleci od śmierci Zheng He, stocznie, w których budowano jego okręty są ciągle na chodzie. Jest tu także symboliczny grób podróżnika. Źródła głoszą, że jego prochy zostały rozrzucone na morzu.
Zatem 11 lipca 2005 roku Chiny będą obchodziły 600 rocznicę pierwszej wielkiej podróży Zheng He.