Wstajemy o 6 rano, przecieramy parę razy oczy ze zdumienia. Za oknami lekka rewolucja. Niczym machnięcie magiczną różdżką, niczym piękny sen... Znowu gdzieś na wschodzie wstało słońce... Robimy śniadanie, ciepłą herbatę, ładujemy plecaki i opuszczamy naszą przytulna chatkę. Na zewnątrz jest 7 stopniowy mróz...

Data dodania: 2011-11-02

Wyświetleń: 874

Przedrukowań: 0

Głosy dodatnie: 2

Głosy ujemne: 0

WIEDZA

2 Ocena

Licencja: Creative Commons

Nierzeczywisty błękit nas otula. Czubki, które wczoraj chowały się za liczną otuliną chmur, dostojnie patrzą na nas z wyższego poziomu. Przestrzegając, że nie będą dla nas pobłażliwe. Będą nas cały czas pilnować, odsłaniając przed nami coraz piękniejsze przestrzenie. Będą mieć na nas oko i w zależności od nas samych, zezwolą nam albo nie, wrócić do przytulnej chatki.

Dochodzimy do Adamculi, takiego niewielkiego rozgałęzienia. Nasz ślad odbija w tym rejonie w prawo. Jeszcze nieco asfaltu i wstąpimy w las. Czy wy też macie wrażenie, że w Słowackich Tatrach drzewa są smukłe i proste, zbliżone do ideału? Czy to moje urojenia? Trasa całkiem przenikliwie i monotonnie wiedzie nas ku pięknym przestrzenią. Tam gdzie las ustępuje miejsca skałom, a wiatr swobodnie wiedzie ku szczytom! Za nami Osobita odchyla swoje skalne oblicze, a Zabraty miękko opadają ku dolinie. Przed nami odsłania się niesamowicie wyglądający z tej strony Wołowiec. Dalej Rohacze , Trzy Kopy i Hruba Kopa oraz zamiar naszej wyprawy Banikov (2178m). Doszliśmy do Spalenej Doliny! Dolina Spalena to jedno z najładniejszych miejsc słowackich Tatr Zachodnich, której nazewnictwo wywodzi się od wznoszącej się nad doliną góry o nazwie Spalona Kopa (2083m n.p.m.).

Maszerujemy w kierunku przełęczy. Warunki kapitalne. Szlak przetarty. Śnieg dosyć zwarty i stały. Dochodzimy do bariery słońca. W końcu mogliśmy się rozgrzać. Mi od razu przybędą skojarzenia z ekstremalnymi wyprawami, w których himalaiści próbują ogrzać odmrożone kończyny w promieniach słonecznych. Inne realia, lecz proces ten sam... Słońce to życie... Bez niego wszystko blednie. Kontynuujemy trasę w jego kierunku! A Banikov coraz bliżej! Jeszcze łagodny trawers wierzchołka Pacholi i jesteśmy na przełęczy! Po przeciwległej stronie mocy!

O Banikovie (Banówka) napomknę tyle i ile napisać się powinno. Wznosi się na wysokość 2178 m n.p.m. Znajduje się na nadrzędnej grani Tatr Zachodnich pomiędzy Pacholą a Hrubą Kopą. Jego północne stoki bardzo stromo schodzą do Spalonej Doliny. Na wschodnich zboczach mieści się wyraźna skalna czuba i Banikowska Igła. Banikov zbudowany jest z krystalicznych skał (granodioryty rohackie) i swoim wyglądem przypomina Tatry Wysokie. A sam szlak w niektórych miejscach jest całkiem mocno eksponowany. W wypadku śniegu i deszczu trzeba być bardzo czujnym.

Wracamy na zacienioną stronę Spalenej Doliny. Ja z Mirkiem troszkę wcześniej. Agnieszka z Jurkiem nie mogą się oderwać od tatrzańskich widoków z Banikova. Pomysł jest nieskomplikowany - ponownie odwiedzamy Rohackie Plesa. Dzisiaj mamy zagwarantowany nierealny błękit. Trzeba to wykorzystać!

Licencja: Creative Commons
2 Ocena