Największy polski koncern paliwowy ma kolejny problem. Jeszcze transakcja zakupu litewskiej rafinerii Możejki nie dobiegła końca, a już mieliśmy przerwanie dostaw rosyjskiej ropy, a teraz mamy pożar.

Data dodania: 2006-10-15

Wyświetleń: 6121

Przedrukowań: 0

Głosy dodatnie: 0

Głosy ujemne: 0

WIEDZA

0 Ocena

Licencja: Creative Commons

Przyczyny pożaru zbada specjalna komisja, ale już dziś można uznać, że Możejki są niejako pechowe.
Choć sprawę zakupu rafinerii dopięto kilka miesięcy temu, cały proces ma potrwać nawet dwa lata.
PKN wyłożył na Możejki 2 mld dolarów, z całą pewnością licząc na szybki zwrot kapitałów. Dostęp do nowego rynku oraz nowa sieć stacji benzynowych mogły dawać na to nadzieję. Tymczasem zaczęły się schody. Ledwie PKN zaczął działać u naszych sąsiadów, a już Rosjanie wstrzymali dostawy do rafinerii tłumacząc się złym stanem rurociągu i koniecznością jego remontu. Powód na pierwszy rzut oka słuszny, dziwić może tylko termin.
Dlaczego przez tyle lat Rosjanie dostarczali ropę do Możejek i było wszystko w porządku. Czy aby prawda nie leży indziej i tak naprawdę działania Rosji to wyraz niezadowolenia z faktu, że Orlen sprzątnął sprzed nosa Możejki rosyjskiemu koncernowi Łukoil, który miał ochotę na jego zakup?
Tego pewnie się nigdy nie dowiemy.
Niedawny pożar wydaje się również dość dziwnym zbiegiem okoliczności. Sabotaż jest możliwy, ale dopóki nic nie zostanie udowodnione trudno stawiać wyroki.
Tak czy inaczej po paru miesiącach od zaistnienia na Litwie widać, że PKN nie będzie miał łatwego życia na tamtym rynku. Oczekiwane zyski oddalają się i to znacznie. Problemy z dostawami ropy i straty spowodowane pożarem są ogromne.

Zagranica rodzi problemy

Jak pokazuje historia inwestycji PKN za granicą, koncern ma sporo problemów.
Zakupione kilka temu blisko 500 stacji w Niemczech wschodnich do dziś uważane jest za kulę u nogi koncernu generującą głównie koszty. Złośliwi od początku uznali tą transakcję raczej za chwyt marketingowy i element nie mający charakteru ekonomicznego a prestiżowy. Koncern BP, od którego PKN kupił część stacji sprzedawał te, które jego zdaniem były najmniej atrakcyjne. Zmiana właściciela nie zmieniła ich atrakcyjności.

Zakup koncernu UNIPETROL od naszego południowego sąsiada – Czech - również odbył się z komplikacjami. Choć PKN Orlen zyskał na tamtym rynku ponad 300 stacji paliw musiał odpierać ataki o złamanie umowy. Firmy powiązane z UNIPETROLEM domagały się nawet wielomilionowych odszkodowań.

Zamieszanie wokół Możejek pretekstem do zmian w zarządzie firmy?

PKN Orlen i Lotos to jedne z niewielu firm, których prezesi pozostali na swoich posadach po wyborach parlamentarnych. Zarówno Igor Chalupec z Orlenu jak i Paweł Olechnowicz z Lotosu nie dawali powodów do niezadowolenia władzom PIS, a dobra koniunktura w branży przyczyniła się do wypłaty znacznych dywidend z zysków ww. spółek, które zasiliły budżet państwa.
Czy jednak sytuacja z Możejkami nie stanie się pretekstem do zmian personalnych?
Może nie od razu zmiany prezesa ale wice prezesów i członków rady nadzorczej owszem.
Apetyty na stanowiska wśród ludzi z kręgu PIS są znaczne. PKN dotychczas skutecznie opierał się upartyjnianiu zarządu. Jeśli jednak ulegnie to zmianie, nic dobrego spółki nie czeka. Najgorsze co mogło by ją spotkać to próby wycofania się z ryzykownych inwestycji, z Możejkami na czele.
Przyniosłoby to straty zarówno finansowe jak i marketingowe na arenie międzynarodowej.
Jak to by wyglądało w oczach zagranicznych inwestorów? Dopiero co firma kupuje Możejki, a już je sprzedaje. Nie wolno zapominać, że Orlen to jedna z 3 największych spółek notowanych na GPW mająca znaczny wpływ na wartość indeksu WIG 20. Nadużycie zaufania zagranicznych inwestorów, a co za tym idzie spadek kursu akcji to wymierne straty dla pozostałych inwestorów, jak również TFI i OFE. Ale to już zupełnie inna sprawa…

Licencja: Creative Commons
0 Ocena