Staram sie to zrozumieć. One, piękne jak kolibry i tak samo lekkie i zwiewne. Oni jak tarantule. Niezgrabni, owłosiemi z wielkim brzuchem. A mimo wszystko.... no właśnie. Są ze sobą.

Data dodania: 2018-03-23

Wyświetleń: 1211

Przedrukowań: 0

Głosy dodatnie: 0

Głosy ujemne: 0

WIEDZA

0 Ocena

Licencja: Creative Commons

Znajdź różnicę między kobietą a mężczyzną

Od wieków przekonywano społeczeństwo, że panie są czymś gorszym. Świadomie użyłem słowa „czymś”. Już starożytni – mam na myśli Arystotelesa – twierdzili, że kobiety to tak naprawdę mężczyźni, tyle że zatrzymani w rozwoju. Bliżej współczesności, nie tłukąc już o kościelnych wojnach i krucjatach wymierzonych w czarownice, wiedźmy i inne zielarki chętnie kamienowane czy też palone na stosie, powiedziano na jednej z XIX-wiecznych uczelni ustami jej rektora: „Jeśli teraz przyjmiemy do akademii kobietę, to na jakiej żywej istocie się zatrzymamy?” Skoro powszechnie uważano lub uważa się do dzisiaj, że płeć piękna zatrzymała się w rozwoju ere temu, trudno będzie wytłumaczyć, że jest to wierutna bujda i mit, niemający żadnego przełożenia na stan rzeczywisty. A warto zapoznać się z paroma faktami.*

Wystarczy pobieżnie przyjrzeć się różnicom między przedstawicielami obu płci. Oczywiście w parach do porównań nie umieszczajmy razem na przykład posłanki Grodzkiej i kopacza piłki Lewandowskiego, czy choćby żony byłego prezydenta kontra aktor Żebrowski. Nie można na starcie utrudniać sobie analizy porównawczej zagadką typu znajdź dziesięć szczegółów różniących te obrazki, bo nawet średnio rozgarniętemu trzylatkowi zajęłoby to może z pięć sekund. Faktem jest, że generalnie płeć piękna jest piękna, a reszta to faceci. Z krzywymi nogami, pęczniejącym od nadmiaru żarcia i piwa bębnem, owłosionym torsem i ramionami oraz manierami na poziomie niewiele wyższym niż ten reprezentowany przez neadnertalczyka.

Pomiary obwodu czaszki kiedyś, a obecnie wagi mózgu wykazują, że ten pochodzący od faceta waży więcej. Statystycznie. Ile w tę wagę wchodzi wypełnionych wodą pustostanów nikt jeszcze nie policzył. Jako reprezentant rodu męskiego mogę się poczuć dumny, że moja czacha o niebagatelnym obwodzie 65 cm mieści w sobie twór zdolny zapamiętać kilkadziesiąt milionów filmów krótkometrażowych. Na kij mi to, skoro czasami mam problemy z przywołaniem daty swego ślubu czy też imienin własnej żony. Do tego fakt, że waga mózgu męskiego przewyższa ten pochodzący od kobiety jest faktem pyrrusowym. Mózg amficeliasa, jednego z największych na świecie dinozaurów ważył  tyle co obecnie ludzki, nieco ponad kilogram, a miał za zadanie poruszać około 120-tonowym cielskiem, ryczeć i zażerać olbrzymie ilości paszy. Jego współczynnik wagi to promile do reszty ciała. Jeśli w ten sam sposób policzymy proporcjonalną wagę „komputera” kobiety versus mężczyzny, wyjdzie nam około 20% różnica. Na niekorzyść tego drugiego.

Faceci myślą technicznie. Matma i fiza jest ich domeną, choć oczywiście zdarzają się i tacy, którzy idą do szkoły pielęgniarskiej. Dziennie potrafią wypowiedzieć nawet do 6 tysięcy słów. Czy to dużo? W porównaniu do kobiet raczej mało, panie bowiem miotają tychże wyrazów nawet 20 tysięcy. Z czego to wynika? A no z mózgu właśnie. Od dzieciństwa dziewczynki komunikują się z koleżankami w piaskownicy, wiedzione niepochamowaną ciekawością świata. Trudną do zrozumienia dla chłopców. O ile młodzi mężczyźni ograniczają się do komunikatów oznajmiających typu idziemy po zabawki, wpiep... Pawłowi, ta ruda jest okropna, Kaśka to skarżypyta, o tyle nie jest to już takie proste po kobiecej stronie świadomości. Samo oznajmienie faktu czy zamiaru nie wystarczy, w ślad za tym musi pójść drążenie tematu: a dlaczego mama dała ci kanapki z serem, ten kolor sukienki Wiesi jest karmelkowy, a jej jest dobrze przecież w seledynie z domieszką cynobru i karminu, jak myślisz, dlaczego ona dzisiaj prawie wcale nie rozmawia z nami?

Wymiana informacji jest zdominowana przez rolę przyszłej matki, a później babci. Szefowej stada. Nieoficjalnej oczywiście, bo który samiec przyzna, że to na głowie jego partnerki jest dbanie o rodzinę – urodzenie dzieci, ich wychowanie, dbanie przy tym o coraz bardziej chimerycznego samca przy jednoczesnym chodzeniu do pracy, robieniu zakupów i sprzątaniu. Wyobraźmy sobie – przywołane przez profesora Jerzego Vertulaniego – dwie sytuacje: dwóch facetów siedzi w barze i popija piwo. Wymienią ze sobą parę zdań, obgadają w krótkich żołnierskich słowach okoliczne laski, a resztę czasu milczą, przerywając jedynie pytaniami – polać ci jeszcze? Czy takie zachowanie byłoby możliwe na spotkaniu dwóch przyjaciółek? Owszem, jak najbardziej. Ale tylko wtedy, kiedy by się na siebie pogniewały. Dlatego dowcip – Mąż do żony znad telewizora – Kochanie, mówiłaś coś? – A tak, mówiłam, ale to było wczoraj! ma niesamowicie głęboki sens.

Zanim zdyskredytujemy głupie baby i poślemy je do garów, zastanówmy się, czymże byłby świat bez nich? Gdyby w czasie jakiegoś biokataklizmu wyginęło 80% mężczyzn, tak naprawdę nic by się nie stało. Populacja ludzka z pozostałymi 20% samców-reproduktorów odbudowałaby się w kilku pokoleniach. Odwrotna historia mogłaby zaowocować totalna zagładą. I przyczyną nie byłby fakt, że 20% pań nie nadążałoby rodzić dzieci (połowa z dzieci byłaby też mężczyznami). Przyczyną byłoby męskie ego, które wcześniej czy później uśmierciłoby resztę populacji wojnami, konfliktami, rywalizacją o zdobycie samicy i swarami. Bo nikt nie byłby w stanie ich załagodzić, pójść drogą łagodnego kompromisu i nadać codziennemu życiu ton rozważnego dążenia do naprawy trudnej sytuacji.

Zanim zdyskredytujemy głupie baby i poślemy je do garów, zastanówmy się czy naprawdę sa takie beznadziejne? Czy ich analityczne myślenie, zdolność do równoległej kilkutorowej narracji w mózgu, rozróżnianie całej palety tysięcy barw z jednoczesnym ich nazwaniem, wybieganie myślą naprzód nie jest darem od natury? Darem mającym na celu jedynie prześcignąć nas, mężczyzn w wyścigu po rzeczywistą dominację?

Według mnie tak. Obecnie postępujemy jak Kościół przed wiekami i – bardziej łagodnie - dzisiaj. Posiadamy władzę, decyzyjność, nosimy „spodnie”, mamy przywilej walnięcia pięścią w stół i powiedzenia bo ja tak chcę. Co równa się klerykalnej dominacji i co za tym idzie, ślepemu karczowaniu każdego racjonalnego czy też irracjonalnego sprzeciwu. Trudno jest oddawać przywileje, wyharowane krwią milionów męczenników uśmierconych na tysiące sposobów na całym świecie. Okupione wysiłkiem inkwizycji, Krzyżaków i innych sług Kościoła, mordujących Bogu ducha winnych ludzi z Maryją i Jezusem na ustach, ludzi, których jedynym problemem był kolor skóry, ciemnota duchowa i religijne czy też duchowe wyznawane poglądy.

Musimy oddać kobietom sprawiedliwość. Ich konstrukcja, przemyślana i nastawiona przez naturę na pokojowe podtrzymanie gatunku jest optymalna. Nie dziczeje w miarę czasu i męskiej inkwizycji. Ewoluuje w dobrym kierunku dając szansę, że kiedyś, kiedy dojdą do władzy nad światem zapanuje ogólne dobro. I nie chromosomy XY, a XX będą dominować. Kto wie – może czasy Seksmisji Machulskiego wcale nie są takie odległe? Przyznam się, że choć nie chciałbym ich dożyć i pewnie nie dożyję, to jednak po niekatolicku modlę się o dzień, kiedy ostatni faceci wymrą śmiercią obojętnie jaką i poprzez partenogenezę władzę nad Ziemią i kontrolę wyłącznie już kobiecej populacji obejmie płeć piękna. Nastąpi to po czwartej wojnie światowej, tej na maczugi. Piątej w takim wypadku nie należy się spodziewać, bo panie nie będą miały na nią czasu. Kto bowiem zajmie się gadaniem, plotkowaniem i wymyślaniem nowych wzorów torebek? Facetów przecież…. nie będzie.

*Swój tekst oparłem o artykuł Ja, profesor Jerzy Vertulani głoszę…. wyższość kobiet nad mężczyznami, zamieszczony w Angorze numer 11(1291) z 15 marca 2015 r, str. 54-56.

Licencja: Creative Commons
0 Ocena