Enamorada - zakochana w życiu z wzajemnością - takie jest przesłanie książki Eli Walczak - zwariowanej komedii o brazyliadzie codziennego życia

Data dodania: 2016-09-29

Wyświetleń: 2130

Przedrukowań: 0

Głosy dodatnie: 0

Głosy ujemne: 0

LITERATURA - KOMEDIA - DRAMAT

0 Ocena

Licencja: Creative Commons

Enamorada - kolejny fragment ksiązki Eli Walczak

ODCINEK XI

„Enamorada – zakochana w życiu z wzajemnością”

            W ostatnim odcinku brazylijskich seriali zawsze wszystko się wyjaśnia. Kto kogo kocha naprawdę, kto jest czyim ojcem, bratem, siostrą i zapłaci ostatnią ratę za dom. Zawsze chciałam wiedzieć, kto pisze scenariusze takich seriali. Po serialu o Oreiro Manchego, ukazał się nowy brazylijski serial „Enamorada”, po polsku to znaczy „zakochana”. Po obejrzeniu siódmego odcinka wyglądało na to, że ktoś chyba przeczytał książkę mojego Mateusza i zrobił z tego serial. Bohaterowie byli podobni do nas, ich życie również. Oglądając trzydziesty odcinek pomyślałam głupio, że gdybym tak żyła, to chyba zapisałabym się  na poważną terapię. Siedziałam i zastanawiałam się nad nami. No nade mną i Mateuszem. Ale nasz terapeuta, Krzyś, przecież już nas badał, testował i skasował kupę szmalu za to, że mieliśmy problemy. Wiedziałam, że nasze życie to taki chaos, który czasami trudno ogarnąć. Może lepiej będzie jak sami o tym porozmawiamy. W którąś niedzielę postanowiliśmy z Mateuszem podsumować nasze życie i zastanowić się czego tak naprawdę oboje potrzebujemy. Chcieliśmy się rozwijać oboje. Trzeba było od czegoś zacząć. Czyli od oczyszczenia atmosfery. Powiedzenia sobie co nam przeszkadza w naszym związku, a co pomaga. Marysia wniosła kawę. Rozsiedliśmy się wygodnie. Wzięliśmy zeszyty, każdy swój i długopisy, które dostaliśmy od Kwiatkowskiej. Postanowiliśmy zapisywać wszystko to, co  było dobre w naszym życiu i wszystko to, co chcieliśmy zmienić. Taki prywatny couching. Terapia znaczy. Mateusz „przycwaniaczył”, czułam, że nie będzie wiedział, jakie pytania zadawać, więc obłożył się książkami z psychologii. Ja też nie wiedziałam o co pytać. Przed naszym spotkaniem na kozetce, wysłuchałam afirmacji jakiegoś buddy, bo przecież od pół roku ćwiczyłam jogę. Niewiele to dało, bo chodziło o całość mojego życia, a nie tylko o jego fragment związany z Mateuszem. Ja nie opisałabym miłości, nie potrafiłabym. A ci wszyscy mędrcy potrafili. Tylko na czyje potrzeby? Czasami mam wrażenie, że na swoje własne. A więc postanowiłam ułożyć własny plan i stworzyć własne definicje. Wiedziałam, że mój mąż, jak każdy facet, wstydzi się i boi takich rozmów. Miał coś w rodzaju erytrofobii, lęku przed wstydem i rumieńcem. Chociaż robił się buraczkowy w rozmowach z kobietami Masakra, że można zdefiniować każdą myśl i nazwać to lękiem przed czymś.

- Ela, zaczynamy? - zapytał Mateusz - bo włączę telewizor.

Spojrzałam na niego. Sam chciał zacząć rozmowę. A więc to oznaczało, że ja się boję?

- Tak kochanie jestem gotowa - powiedziałam bez przekonania.

- Otwieraj zeszyt, bo mam parę pytań do ciebie.

- Tak, słucham.

- Rozluźnij się. I wyrzucamy z głowy śmieci na nasz temat - nacisnął długopis Kwiatkowskiej i pytał.

- Jakie masz negatywne myśli na mój temat - zapytał, nie otwierając żadnej  książki.

- Najbardziej przeszkadza mi w tobie... - zaczęłam i spojrzałam w notatki - że nie potrafiłeś zaakceptować tego, że zostałam zwolniona z pracy i siedziałam pół roku w domu przed telewizorem.

Patrzył na mnie i nie rozumiał.

- Czy to jest bardzo negatywna myśl z przeszłości?

- Bardzo - odpowiedziałam.

- To musisz ją zmienić.

- Co?

- No swoją negatywną myśl. Musisz  zmienić na pozytywną. Pisz: Wierzę, że mój Mateusz, kiedy zostałam zwolniona z pracy, wspierał mnie i kochał jak tylko potrafił. A teraz powtórz.

- Co?

- Przeczytaj na głos i afirmuj tę myśl, przez dwadzieścia jeden dni. To pomaga i przekształca myśl negatywną w pozytywną.

Był przygotowany. Powtórzyłam na głos i oblałam się rumieńcem.

- Teraz ty, Mateusz.

- Podstawową pracą nad sobą jest mowa ciała - byłam w szoku, przemawiał jak Kwiatkowska - Od dziś proszę cię, żebyś zakładała biustonosz.

- Mateusz, to bez sensu.

- Wiem.

- Nie chcę, żebyś się zmieniał.

- Chcesz. Tylko nie wiesz jak nazwać myśli. Ela, na jakim etapie życia jesteśmy?

- Chce poukładać tylko chaos, jestem zmęczona. Tak to czuję.

- Kochanie, czego dotyczy ten chaos, bo nie wiem.

- Całości?

- „Jeśli kochasz całość z powodu tego co szczególne i jeśli kochasz to, co szczególne, a zakochana jesteś w całości. Oto prawdziwa miłość”. Przeczytałem myśli twojego buddy.

- Nie mam do ciebie więcej pytań - rzuciłam zeszyty i długopis.

- To włącz telewizor.

Właśnie szła „Enamorada”.

- O, nasza Carmen - skomentował Mateusz.

- Faktycznie.

Fragment był o tym, że służąca okazała się dziewczyną, której można zaufać i powierzyć jej stanowisko w firmie głównej bohaterki.

- No tak. Ale to brazylijski film. Widziałeś u nas takie rzeczy?

- Widziałem. W naszym życiu z parę razy. Ela, przecież Marysia jest nie po byle jakich studiach, ma doświadczenie. Praca z dziećmi wcześniej, no to co. Zrób z niej swoją sekretarkę. Ona nie może się marnować klejąc pierogi.

- Wiesz, że to dobry pomysł?

- Pewnie, że tak. Nie zawiedziesz się, zobaczysz.

Poprosiliśmy Marysię i Rysia do siebie. Rozmowa była krótka. Zgodzili się oboje. Marysia zaczyna od jutra. To oznaczało kolejne zmiany. Wyprowadzili się od nas dwa później. Wynajęli przytulne mieszkanko i wszystko zaczęło się jakoś układać w ich życiu. Próbowałam sama kleić pierogi z mięsem, ale nie wychodziło.

Mateusz był bardzo z Ryśka zadowolony. Marysia po miesiącu była świetna. Pomysł z brazyliady sprawdził się. Nasze życie potoczyło się fantastyczną ścieżką.

Wszystkie terapie, o których rozmawiałam z Mateuszem zastąpiliśmy jedną. Terapią seksem. Wydawała się przyjazna i najbardziej skuteczna. Jednego wycisza grabienie liści, kogoś innego afirmacje, a nas wyciszał seks. Padaliśmy po nim ze zmęczenia i nikt nie zadawał zbędnych pytań. Tylko czy te efekty będą trwałe?

Lilka odniosła wielki sukces swoim spektaklem. Diego stanął na wysokości zadania, był świetnym producentem. To nie przeszkadzało mu we wspieraniu Marceliny w biznesie dystrybucyjnym.

Znaleźliśmy w końcu prawdziwą służącą z referencjami i z własną książką kucharską. Była w drugiej dziesiątce w finale programu „Ręce, które potrafią gotować”. Nie wszyscy muszą być najlepsi.

Zadzwoniła któregoś dnia Omara Portuondo. Chciała, żeby nasza stacja zrobiła o niej i o Papim film. Zaczęłam wyjeżdżać, co wcześniej przepowiedział Rysio. Nadawaliśmy nasze programy w kilku krajach. Pojechałam po Omarę na Kubę. Chciałam zobaczyć ten kraj jeszcze raz. Mateusz zaczął produkować cygara. Byliśmy bardzo zajęci i coraz bardziej w sobie zakochani. Kochaliśmy całość. Wszystko co dotyczyło naszego życia. Przeszłość, teraźniejszość i przyszłość.

Zanosi się na to, że „Enamorada” będzie trwać i trwać bez końca. Chciałabym wiedzieć, co będzie w ostatnim odcinku. Jestem naprawdę szczęśliwa. Musiałam do tej myśli dojrzeć, zaakceptować swoją brazyliadę. Wiem, że dam radę do osiemdziesiątki. Nawet jeśli są pułapki w pozytywnym myśleniu, to chcę tak myśleć. Nareszcie kocham życie z wzajemnością.

Polecam

Donia Ela

Licencja: Creative Commons
0 Ocena