Ela Walczak aktorka, producent spektakli muzycznych, pisarka - mówi o sobie "Jestem kobietą przebudzoną po czterdziestce" .

Data dodania: 2016-09-19

Wyświetleń: 1640

Przedrukowań: 0

Głosy dodatnie: 0

Głosy ujemne: 0

WIEDZA

0 Ocena

Licencja: Creative Commons

Ela Walczak aktorka, producent spektakli muzycznych, pisarka - wywiad
  1. „Enamorada” to artystyczny projekt obejmujący muzyczny spektakl komediowy oraz recital piosenek w języku hiszpańskim.  Pod tym samym tytułem pojawiła się także książka napisana na podstawie scenariusza teatralnego. Skąd pomysł na taki projekt?

W ciągu ostatnich dziesięciu lat wydarza się w moim życiu bardzo wiele ciekawych rzeczy.

Nie bez powodu. Kilka lat mieszkałam w Hiszpanii ale byłam pomiędzy Polską a Hiszpanią  przez ostanie 15 lat. Enamorada, to słowo, które oznacza „zakochana”. I tak naprawdę dla mnie oznacza - zakochana w życiu. Spektakl o tym tytule powstał cztery lata temu. Po powrocie do Polski postanowiłam zrealizować recital z repertuarem hiszpańskojęzycznym. Znalazłam świetny skład muzyków, którzy byli dla mnie  wsparciem i stworzyliśmy program, który się spodobał. W którymś momencie po prostu padło hasło : spektakl muzyczny! Obejrzałam kilka brazylijskich seriali i wybrałam taką konwencję. Napisałam scenariusz, który odzwierciedla polskie problemy małżeństwa, przechodzącego kryzys, a główna bohaterka tracąc pracę zaczyna fascynować się „brazyliadą” i serialami, przenosząc te fascynacje na życie. Bardzo spodobał mi się pomysł połączenia dwóch rzeczy, dlatego pomyślałam o książce, która jest dopełnieniem całego projektu. Bardzo dobre recenzje wydawnictwa Novae Res zachęciły mnie do wydawania tej książki i łączenia promocji z recitalem.

  1. Mimo, że historia, którą prezentuje Pani odbiorcom osadzona została w polskich realiach, jest to także rodzaj muzycznej podróży po Hiszpanii. Czy źródłem fascynacji kulturą iberyjską stały się Pani osobiste doświadczenia?

Będąc w Hiszpanii słuchałam muzyki, poznawałam wykonawców takich, jak Malu czy Juanes i wprowadziłam do recitalu ich utwory. Jeżeli stawiamy na sztukę czy wykonania w obcym języku, to najczęściej na anglojęzyczną ale proszę zauważyć, ze coraz częściej polskie listy przebojów wygrywają  hiszpańskie utwory, które niewątpliwie podobają się polskiej publiczności. Pełne sale na koncertach w Polsce Buiki czy Jasmin Levy, które nie są Hiszpankami ale są wykonawcami hiszpańskojęzycznymi, już nie dziwią. Dlatego uznałam, że podróż muzyczna po Polsce i Hiszpanii, będzie dobrym wyborem muzycznym. 

  1. Jak wygląda Hiszpania widziana oczami Elżbiety Walczak?

Hiszpania stała mi się bliska w momencie, kiedy zorientowałam się, jak bardzo jesteśmy podobni mentalnie. Śmiejemy się z tych samych dowcipów, rozumiemy swój tok myślenia, nie ma barier. Jest absolutna otwartość w tych ludziach. Różnica tkwi niestety w ilości promieni słonecznych, jakie otrzymują Hiszpanie w ciągu całego roku. To niewątpliwie wpływa na samopoczucie i daje im inną energię. W związku z tym pracują więcej niż Polacy, po kilkanaście godzin dziennie. Nauczyłam się tam zupełnie innego funkcjonowania tzn pracuję bardzo dużo i intensywnie, ale już wyłącznie dlatego, że chcę, po prostu polubiłam to. Kiedyś wylądowałam na lotnisku w Madrycie, latem o drugiej w nocy, zobaczyłam tłumy ludzi siedzących na trawnikach, śpiewających, grających na gitarach, tańczących, pozazdrościłam im tej radości życia, którą potrafią przenieść na zewnątrz.

  1. Aktualnie można zobaczyć również Pani monodram zatytułowany: „Jedna kobieta w projekcie Miłość”. To dowcipna opowieść o życiu dziennikarki, telewizyjnej showmenki, kobiety spełnionej zawodowo, lecz niekoniecznie uczuciowo. Czego możemy się nauczyć z tej historii?

Monodram jest oczywiście zupełnie nową historią ale też wprowadziłam do niego elementy hiszpańskie. Akcja rozgrywa się na Majorce, tam główna bohaterka Buena prowadzi jeden z odcinków swojego programu telewizyjnego. Używa wszelkich metod, żeby skoncentrować na sobie widza : recytuje wiersze, podgrywając sobie na djembe a  nawet przeprowadza na sobie regresing czyli powrót do dzieciństwa, żeby pokazać widzom, że nieudane związki rodziców mają wpływ na późniejsze relacje w dorosłym życiu. Niewiele sama z tego rozumie ale zachwycają ją jej pomysły. W trakcie przerwy reklamowej próbuje uświadomić swojemu mężowi, który leży za parasolem obok niej, jak bardzo są nieudanym małżeństwem. W ciągu dziesięciu minut próbuje skupić na sobie jego uwagę ale bezskutecznie. Bien przyjechał na Majorkę, żeby odpocząć, więc zupełnie nie jest zainteresowany jej gadulstwem. Pomysł stworzenia takiego monodramu podsunęło mi życie. Byłam świadkiem na hiszpańskiej plaży, takiej właśnie scenki. Żona przez prawie dwie godziny mówiła do faceta, który ani razu nie zareagował. W końcu wszystko z siebie zdjęła, bo na tych plażach można, i też nic z siebie nie wykrzesał. Rozbawiła mnie ta sytacja. Lubię kiedy teatr jest rozrywką i odpoczynkiem dla widza, dlatego staram się tworzyć historie lekkie i łatwe w odbiorze, stąd piosenki w spektaklu. Nie wiem czy jestem odpowiednią osobą do uczenia widowni prawidłowych zachowań czy uczenia kogoś życia swoimi tekstami. Ale niewątpliwie potrafię dobrze się bawić razem z widzami.

 

  1. Jest Pani finalistką prestiżowego konkursu Literacki Debiut Roku 2015. W swoim dorobku posiada Pani nie tylko książkę na podstawie scenariusza teatralnego, lecz także e-booki oraz tomiki poetyckie. Skąd czerpie Pani inspiracje literackie?

Z inspiracjami jest tak, że albo w kimś jest ciekawość życia albo nie. Pisanie, to ciężka praca. Najczęściej to jest impuls, za którym się idzie. Ja się uczyłam pisać przez dosyć długi czas. Sprawdzałam swoje umiejętności. Przyglądałam się sobie. Analizowałam każdy kolejny twór, czytając zastanawiałam się czy to, o czym piszę jest ciekawe dla mnie, szukałam własnego stylu. Kiedy uznałam, że jestem gotowa, to zaczęłam się dzielić swoją twórczością ze światemJ

  1. W Pani twórczości, zarówno teatralnej, jak i literackiej, wiele jest dowcipu, poczucia humoru, dystansu do otaczającej rzeczywistości, ciepła i radości. Czy taka właśnie jest Elżbieta Walczak?

Myślę, że tak. Jestem osobą, która nauczyła się radości życia. W dosłownym tego słowa znaczeniu. Uczyłam się być osobą szczęśliwą, bo nie zawsze miałam powody. I chyba się udało. 

  1. Dziś jest Pani samodzielną, niezależną artystką. Powiedziała Pani o sobie: „kobieta przebudzona po 40-stce”. Co stało się źródłem tego przebudzenia?

 Sami siebie ograniczamy. Jeśli trafiamy w związki czy relacje, w których nie ma wolności i przestrzeni życiowej, to ze mną tak jest, że natychmiast się zamykam i tracę, to, co osiągnęłam, dlatego cenię wolność. Do czterdziestki było różnie. Poszukiwałam różnych dróg dla siebie. Też grałam, tez pisałam ale nie było w tym czegoś więcej. Nigdy się nad tym nie zastanawiałam, po prostu, w którymś momencie ciężka praca i determinacja, sprawiły, że jestem już kimś innym, niż byłam. Zobaczyłam parę lat temu, że jestem na właściwej drodze.

  1. Gdzie w najbliższym czasie będzie można zobaczyć Pani projekty?

W tej chwili skupiam się monodramie, który zaczęłam grać w Polsce i od przyszłego sezonu, chciałabym dotrzeć do Hiszpanii. To jest dla mnie bardzo ważne. Pisanie stało się cudowna przygodą i mam nadzieję, że każda następna książka będzie coraz lepsza. We wrześniu planuję wydać następną.

  1. Jakie plany artystyczne posiada Pani na najbliższy czas?

W recitalu Enamorada wykorzystuję hiszpańskie covery, dlatego powstaje mój program autorski „Lifting” z moimi tekstami. Plany artystyczne dotyczą również Hiszpanii, dlatego przede mną następne dziesięć lat ciężkiej pracy. Z czego się bardzo cieszę.

Licencja: Creative Commons
0 Ocena