„Wszędzie dookoła czai się…” FOREX. Poniżej znajdziecie kilka pułapek, które czekają na spragnionych łatwego i prostego zysku liczonego w setkach procent rocznie. Pułapki takie czyhają nie tylko na początkujących inwestorów. Zawodowcy również, oprócz własnych słabości, często mają za przeciwnika nie tylko rynek, ale i też własnego brokera.

Data dodania: 2008-08-13

Wyświetleń: 7419

Przedrukowań: 0

Głosy dodatnie: 4

Głosy ujemne: 0

WIEDZA

4 Ocena

Licencja: Creative Commons

Coraz częściej i więcej się pisze o FOREX. Na rynku pojawiło się wiele publikacji na jego temat. FOREX ma być antidotum na spadającą giełdę, dowiemy się, że posiadamy nieograniczone możliwości inwestowania bez względu czy na rynku jest dobrze czy źle. Możemy zarabiać przez 24 godziny prawie 365 dni w roku. Dźwignie pozwalają na granie już od kilkuset złotych. Wystarczy komputer z Internetem. Pojawiają się takie terminy jak: bogactwo, miliony, nieograniczone możliwości. Nieograniczony strumień gotówki płynący do każdego, szybciej niż gdyby posiadał własną drukarnię pieniędzy. Owszem gdzieniegdzie pojawi się tekst, że 98% inwestorów, przez własną nieuwagę, straci całą zainwestowaną kwotę, jednak „Ty dzięki nam będziesz w tych wygrywających 5%”. Oczywiście wszystko jest za darmo. Za darmo jest platforma transakcyjna, za darmo są szkolenia (sam uczestniczyłem w takich), za darmo jest testowe konto, gdzie można bez problemu pograć na wirtualnej gotówce. Są konkursy gdzie gracze z 10 tys. wirtualnych złotych robią 5387% zysku, co daje kwotę 538 771.54 również wirtualnych złotych. Po prostu tylko rejestrować się, wpłacać te kilka setek i zarabiać. Dla niejednego z Was zysk wysokości 300% byłby całkowicie satysfakcjonujący. Jednak ja mówię STOP. Pamiętacie 98% inwestujących realnie traci, mimo stosowania systemów, mimo dobrej wiedzy na temat zarządzania ryzykiem. W takim razie, dlaczego tak się dzieje? Niestety każdy grający ma przeciwko sobie nie tylko rynek nazywany FOREX. Nie tylko własne słabości i lęki. Ma przeciwko sobie również brokera, tego samego, od którego dostał za darmo platformę do transakcji, który go przeszkolił z analizy technicznej i fundamentalnej również za darmo, za darmo powiedział mu o podstawach zarządzaniu ryzykiem.

Wszystko się zaczyna w momencie zainwestowania prawdziwej gotówki. Wtedy kończy się „rumakowanie”, broker musi zacząć zarabiać. Za te darmowe szkolenia, platformę informatyczną ktoś musiał zapłacić, ta inwestycja musi się zwrócić. Broker nie zarabia tylko na spreadzie. Często stosowane są również inne metody. Zaczyna się niewinnie od zaakceptowania regulaminu wybranej platformy elektronicznej. Czym są elektroniczne platformy? Technicznie rzecz biorąc jest to program komputerowy pozwalający na przekazywanie zleceń do brokera działającego na rynku FOREX. Jest on połączony z rachunkiem pieniężnym. Wszystkie środki, jakie wpłacamy na taki rachunek stanowią tzw. free margin, czyli możemy je użyć do nabycia dostępnych na danej platformie walut i instrumentów finansowych. Kiedy dokonamy dowolnego zakupu część środków zostanie zablokowana jako depozyt zabezpieczający pod taką transakcję. Jeśli dokonujemy zakupu za posiadane środki, to depozyt będzie wynosił dokładnie tyle, co wartość instrumentu w chwili zakupu. Możliwe jest jednak również zastosowanie tzw. dźwigni (lewaru), czyli uzyskanie pożyczki od brokera, co powoduje, że wartość naszego depozytu stanowi tylko pewną część wartości transakcji.

Pojedynczy zwykły inwestor detaliczny nie dałby rady uczestniczyć bezpośrednio na rynku, obraca zbyt małymi kwotami, dlatego potrzebny jest mu pośrednik. Jednak gdyby broker był tylko pośrednikiem wszystko byłoby ok. Mało, który gracz wie, że często kontrahentem po drugiej stronie kabla internetowego jest właśnie...jego własny broker. Dzieje się to tak: broker "zbiera" wszystkie transakcje, kompensuje je w ramach swojej platformy. Jeżeli wszystko ładnie pasuje, łączy kupujących ze sprzedającymi, w tym momencie transakcja nawet nie dotyka prawdziwego rynku FOREX. W tym właśnie momencie może się stać także Twoim kontrahentem, jeżeli chcesz wykonać jakieś nieduże zlecenie, broker odkupuje lub Ci sprzedaje walutę. Z tego, co zostało dokonuje transakcji już na "dużym" rynku, gdzie jest klientem tak samo wystawionym na jakieś ryzyko, jak każdy inny. Wszystko to w pewnych sytuacjach może doprowadzić, kiedy zysk klienta jest stratą brokera. Mamy, więc pierwszy konflikt interesów. Również to nasz kochany broker tak naprawdę wystawia cenę, wcale to nie musi być efekt gry sił popytu i podaży. Broker może, więc zarabiać na różnicy między ceną, jaką wskazuje na swojej platformie a ceną, którą sam jest w stanie uzyskać na "prawdziwym" rynku. Gdy zainstalujecie sobie kilka różnych platform demo, możecie łatwo zauważyć, że na każdej z nich będą różne ceny, dokładnie w tym samym czasie.

Ponieważ to broker kontroluje platformę mogą się zdarzyć ( i się zdarzają) inne nadużycia. Platforma potrafi się "zawiesić”, jeżeli zaistniałaby ryzyko, że to klient może zarobić kosztem brokera. Oczywiście, że każdy broker będzie się bronił, twierdząc, że czegoś takiego nie robi. Jednak w każdej umowie jest napisane, że za "błędy w transmisji danych" broker nie odpowiada.
Jeżeli już uda nam się zlecić jakąś transakcję i jest ona zrealizowana, chcemy ją zgodnie z zasadami zarządzania ryzykiem zabezpieczyć, do tego służą stop loss'y. Są one zautomatyzowane, jeżeli nasza transakcja traci powyżej ustalonej przez nas kwoty jest automatycznie zamykana, tym samym nasze straty są ograniczane. Nie ma żadnej pewności, że broker nie będzie korzystał z władzy, jaką mu daje JEGO platforma. Bez problemu może przecież sprawdzić gdzie jest ustawione większość stop loss. Jak wspominałem, to broker tak naprawdę dyktuje ceny, wystarczy krótkotrwałe wahnięcie cen, a wszystkie stop loss się uruchamiają i wszystkie niewygodne dla brokera pozycje są automatyczne zamykane.

Następna sprawa to "bad ticki”, Co to takiego? Internet nie jest doskonały i może się zdarzyć, że w momencie przesyłania danych, transmitowanych przez platformę klient uzyskuje możliwość zawarcia transakcji po cenie sprzecznej z racjonalnym rachunkiem ekonomicznym brokera. Brokerzy w umowach zastrzegają sobie możliwość zablokowania takiego błędu, poprzez cofnięcie takiej transakcji. Pojawia się problem z dokładną definicją "bad ticka" Praktycznie termin ten może być dowolnie interpretowany przez brokera, jeżeli brokerowi jakieś zlecenie nie odpowiada po prostu je cofa. My jako klienci nie mamy oczywiście takiej możliwości, chociaż po naszej stronie takie błędy też mogą występować.

Dalej. Skalpowanie. Metoda polegająca na szybkim zamykaniu zyskownych pozycji. Zawieramy jakąś transakcję, w momencie pojawienia się kilka pipsów zysku błyskawicznie ją zamykamy. Co w tym złego? Przy dużej dźwigni można naprawdę sporo zarobić, jednak dla przypomnienia dodam, że w tym momencie obracamy pieniędzmi, które nam tak naprawdę kredytuje broker. Na tej taktyce traci jednak broker, który nie jest w stanie zabezpieczyć na prawdziwym rynku transakcji, jakie dokonuje z nim szybko skalpujący klient. Dlatego też takiego klienta może czekać niespodzianka. Broker specjalnie spowalnia jego transakcje, np.za każdym razem ręcznie potwierdzając każdą operację. Kolejny klasyczny przykład nadużywania kontroli nad platformami elektronicznym.

Żeby Cię złapać w swoje sieci, broker musi Ci pokazać, że istnieje możliwość szybkiego i łatwego zarobku. Tak jak pisałem wyżej, organizuje w tym celu bezpłatne szkolenie czy udostępnia tak zwane dema. Gra się na nich wirtualnymi jednostkami rozliczeniowymi. Wszystko: ceny, spready, pary walut czy surowce mają wyglądać dokładnie tak samo jak w rzeczywistym handlu. (Osobiście na takich demach "zarobiłem" prawie 360% w ciągu tygodnia). Podobno fakt, iż na demach się "zarabia" dużo prościej i łatwiej ma związek z odmienną sytuacją psychologiczną inwestora pomiędzy rzeczywistym rynkiem, a tym wirtualnym. Na różnych forach internetowych bardzo łatwo znajdziecie ludzi, którzy dziwią się, że w demo nie było tak częstych rekwotowań czyli poprawek ceny za jaką chcielibyśmy wykonać jakieś zlecenie. W demo spread zazwyczaj jest cały czas taki sam, w rzeczywistości broker, przed ważnymi danymi makroekonomicznymi potrafi go znacząco podnieść. W demo nie występuje konflikt interesów, a brokerowi wręcz zależy na pokazaniu potencjalnemu klientowi, jak łatwo i prosto można zarobić. Wiele dziwnych sytuacji pojawia się nawet na konkursach, również na ten temat można sporo poczytać na forach, o znikających czy anulowanych zleceniach. Mimo to, takie konkursy polecam. Pod warunkiem, że pamiętamy, o fakcie, że nie mają one nic wspólnego z rzeczywistością. Zawsze może się udać wygrać jakiegoś laptopa. Na konkursach gram zawsze maksymalną ilością dostępnych środków, i albo odpadam natychmiast, albo w ciągu dnia czy nocy mam 30% "zysku". Podkreślam, konkurs nie ma nic wspólnego z rzeczywistością.

Następne grzeszki brokerów to: brak tak naprawdę potwierdzenia wszystkich naszych operacji, w kryzysowych sytuacjach sąd może uznać jedynie dokument podpisany przez osobę faktycznie wpisaną do rejestru handlowego. Najczęściej jest to dyrektor czy członek zarządu. Podpis pracownika obsługi klienta, o ile nie ma specjalnych pełnomocnictw nic nie znaczy. Jedyny wyjątek stanowią brokerzy będący bankami, którzy sald nie muszą podpisywać, albowiem
oświadczenia woli związane z dokonywaniem czynności bankowych mogą być składane w postaci elektronicznej.
Dalej trzeba uważać na to gdzie mieści się siedziba brokera, ciężko nam by było cokolwiek wyegzekwować np. na drodze sądowej w Belize. Klauzula poddająca spory jurysdykcji zagranicznego arbitrażu np. USA czy Walii jakoś też mi się nie widzi.

Następna pułapka to dźwignia. Fajnie jest operować dzięki niej tysiącami złotych nie mając przy sobie prawie nic. Wszystko Ok, jeżeli wygrywamy na transakcjach. Może się jednak zdarzyć, że broker "nie zdąży" zamknąć naszej bardzo stratnej pozycji. Przy naszym depozycie pojawi się minus z przodu, wtedy trzeba najnormalniej te pieniądze oddać. Dalej pojawiają się problemy nie wypłacalności brokera, mogą się pojawić też inne nadużycia, ale to już w innym artykule.

Zawodowy trader potrafi zarobić kilkadziesiąt procent rocznie. Jest ich niewielu na świecie. Oczywiście Drogi Czytelniku możesz się stać jednym z nich. Bardzo Ci tego życzę. Na początku swojej drogi do bogactwa, pamiętaj jednak, o tych kilku małych przeszkodach, jakie stoją Ci na drodze.


BIBLIOGRAFIA
Nogacki Robert, KASYNO ZAWSZE WYGRYWA, Kilka mało znanych prawd na temat inwestycji na rynku Forex, Warszawa, 2007, Copryrights by Portal Skarbiec.Biz;

oraz
Dicks James, Forex dla początkujących. Pierwsze kroki na rynku walutowym;
Kozak Jerzy,Forex – podstawy;
Surdel Piotr, Forex - Analiza techniczna;
Surdel Piotr, Forex - Podstawy Giełdy Walutowej;
Surdel Piotr, Forex - Strategie i systemy transakcyjne;

Licencja: Creative Commons
4 Ocena