Zadaniem autora tekstów marketingowych jest wyeksponowanie cech szczególnych produktu. To nic nowego, prawda? Ale jeśli się zastanowisz – kiedy ostatnio widziałeś tekst, który naprawdę dobrze realizuje to zadanie?

Data dodania: 2016-01-03

Wyświetleń: 928

Przedrukowań: 0

Głosy dodatnie: 0

Głosy ujemne: 0

WIEDZA

0 Ocena

Licencja: Creative Commons

Copywriterzy dziś stali się bardziej pracownikami stojącymi przy taśmie, niż rzemieślnikami. W dobie internetu bowiem bycie rzemieślnikiem równa się zacofaniu. Robienie czegokolwiek ręcznie, jeśli można to zrobić maszynowo, jest objawem zatwardziałego oportunizmu, dlatego copywriterzy silą się na bycie nowoczesnymi. Oczywiście – e-marketing ma swoje prawa i z oczywistych przyczyn pióro i kartka nie są jego narzędziami. Czy jednak na pewno? A może copywriter powinien się z nimi zaprzyjaźnić i nie zaczynać pisania od tytułu, ale od planu, tak, jak robiło się to dawniej, a dziś robi w przypadku powieści, prac naukowych i innych wysokiej klasy materiałów?

Eksponowanie cech szczególnych produktu jest zadaniem wymagającym finezji. Warto to podkreślić, ponieważ najczęściej właśnie finezji brakuje tekstom marketingowym. Jest to problematyczne, ponieważ w gąszczu tekstów przeciętnych, które traktują o produkcie jednym z wielu, wybór dokonywany przez konsumentów jest tak naprawdę losowy, a nie to jest celem marketingu. Specjaliście od promocji powinni zrobić wszystko, aby właśnie z losowością zerwać, aby pokazać jakiś produkt czy usługę w takim świetle, żeby klient był pewien, że inny dostawca nie zaspokoi jego potrzeb. Czy tak robią copywriterzy? Nie. Dowód? Proszę bardzo: dowolna reklama komputera: szybki, lekki, mobilny. Suplementu diety: skuteczny, tani, w najwyższej możliwej dawce. Konta bankowego: darmowe (lub tanie), internetowe. Tak naprawdę dziś nie ma już nawet cech szczególnych dla branż, ponieważ copywriterzy wszędzie starają się dojrzeć tę samą cechę: nowoczesność. Dlatego internetowe jest dziś wszystko: od portali społecznościowych po samochody. Jeśli coś nie jest internetowe, to jest przestarzałe i niegodne uwagi. A może właśnie na odwrót? Może receptą na sukces jest powrót do pióra i papieru? Do tych cech produktów i usług, które nie czynią ich społecznościowymi, tylko użytecznymi w tym jednym konkretnym przypadku, przypadku Kowalskiego, o którego decyzję toczy się gra?

Każdy może wybierać taką metodę promocji, jaką chce, ale czy wtapianie się w tłum móże być czymś szczególnym?

Licencja: Creative Commons
0 Ocena