Przyprawił Cię kiedyś o frustrację fakt, iż próbując zmienić kogoś, doszło tylko do konfliktu i nieporozumień? I cały misterny plan „ulepszenia” drugiej osoby nie wypalił? Czemu dzieje się tak, że chcąc „naprawić” innego człowieka, najczęściej nic z tego nie wychodzi? Czy w takim razie zmienianie innych ma sens?

Data dodania: 2015-12-04

Wyświetleń: 1368

Przedrukowań: 0

Głosy dodatnie: 0

Głosy ujemne: 0

WIEDZA

0 Ocena

Licencja: Creative Commons

Jeśli chcesz kogoś zmieniać, to zmieniaj siebie

No więc jak to jest? Za chwilę będzie o tym mowa. Na wstępie warto coś wyjaśnić. Człowiek, który próbuje zmieniać innych ludzi i który chce dopasować ich do własnej wizji rzeczywistości – czy też tego, jak powinien funkcjonować świat – jest najczęściej sfrustrowany, zły i wiecznie nieszczęśliwy. Zawsze też z kimś i z czymś walczy oraz jest pełen negatywizmu. Jego nastawienie do wszystkiego jest zaiste bojowe. Dlaczego ma to jednak miejsce? Czemu wszelkie próby „odmienienia na lepsze” kogoś i czegoś kończą się zazwyczaj katastrofą i wywołują jedynie niepotrzebne konflikty? I przy okazji przynoszą tylko cierpienie wszystkim zaangażowanym w owe próby osobom? Czy to inni ludzie są tak złośliwi, że nie chcą się zmieniać i robią wszystko na przekór? A może to świat jest również zły i przewrotny, albowiem nie chce się podporządkować czyimś wyobrażeniom?

No cóż, ludzie ani świat wcale nie muszą być tacy źli i przewrotni. Problem leży zupełnie gdzie indziej. Zasadniczo to nie inni ludzie ani świat reprezentują „zło wcielone”. To wyobrażenia człowieka, który za wszelką cenę pragnie zmieniać wszystko, co tylko możliwe, sprawiają, że w jego mniemaniu wszystko jawi się jako „złe” i „niewłaściwe”. Niestety takie postrzeganie nie jest tylko problemem pojedynczej osoby, lecz często także i całych narodów, które próbują przyporządkować sobie inne nacje lub pozbyć się ich – i które, co należy dodać, są ciągnięte przez pewne wykoślawione idee zaserwowane im przez nie bardzo świadomych i zdrowych psychicznie „przewodników”. Historia jest pełna takich… historii. Wróćmy jednak do rozważań na temat pojedynczej jednostki ludzkiej, gdyż to jest głównym tematem tego artykułu. Deliberacje dotyczące niechęci jednych narodów do drugich to trochę inna bajka na zupełnie osobne teksty – a nawet bardziej na książkę – ponieważ jest to zagadnienie, którego nie dałoby się zapewne omówić szczegółowo w jednym artykule.

Kogo zmieniać i dlaczego?

Na pierwszą część powyższego pytania odpowiedź brzmi: siebie. A dlaczego? To zostanie wyjaśnione w dalszej części. Zacznijmy od przyjrzenia się temu, co robią ludzie. Jak zapewne mogłeś już zauważyć – obserwując życie i to, co Cię otacza – jest wiele osób, które nie mogą spać spokojnie, ponieważ ciągle wymyślają sposoby na zmienianie innych, jak i świata. Kiedy spotykasz człowieka, który widzi wszędzie tylko niedoskonałość, to z łatwością dostrzegasz, jak kipi z niego złość i słyszysz tylko narzekania i obwinianie. Co takiego człowieka przyprawia o czystą nienawiść i mdłości? Inni ludzie i ich nawyki oraz przekonania, polityka, sport (np. bo drużyna źle grała i trzeba zmienić zawodników), kolejka w sklepie, korek uliczny, zła obsługa w sklepie czy nawet deszcz. Powody mogą być różne, małe i duże. Chociaż nie ma czegoś takiego jak „mały powód”. Ten „mały powód” często urasta do wielkich rozmiarów, a to może gwarantować tylko katastrofę – to tak na marginesie. Bardzo niezadowolony człowiek wiecznie rozprawia o tym, jacy powinni być inni ludzie i jak powinno wszystko według niego funkcjonować. Pół biedy, jeśli tylko o tym mówi. Gorzej jest, jak zaczyna brać się za zmienianie wszystkiego, co mu nie pasuje. Wtedy można oczekiwać kłopotów. Co jednak smutne, taki człowiek nie dostrzega faktu, iż on sam jest jednym wielkim utrapieniem dla innych, ponieważ on sam jest przyczyną swoich frustracji. To nie inni ludzie i świat czynią go nieszczęśliwym; czynią to jego myśli. Dobrze będą pasowały tutaj słowa, które napisał nieodżałowany Wayne W. Dyer w „Żyć w równowadze”:

„…ma czegoś takiego jak stres. Są tylko ludzie, którzy mają zestresowane myśli. To naprawdę takie proste! Gdy zmieniasz sposób postrzegania świata, świat, który postrzegasz, także się zmienia”.

Bardzo ładnie napisane. I jest to według mnie szczera prawda. Człowiek po prostu nie może dostrzegać czegoś w ludziach, jak i w świecie, czym sam nie jest. Jeśli widzi coś niewłaściwego w innych – coś, co go drażni i wprawia w stan złości – to więcej niż pewne jest, że jakaś część jego samego również przejawia to samo, z czym próbuje walczyć. Inni ludzie są jak lusterka, które odbijają dokładnie to, kim człowiek, który ich potępia, w rzeczywistości jest. Świat to z kolei jedno wielkie lustro, które uczciwe odbija stosunek człowieka do niego. Tak więc inni ludzie i świat pokazują, z czym tak naprawdę ma problem ktoś, kto tylko potępia i próbuje zmieniać kogo i co tylko może. Człowiek bardziej świadomy, który w końcu to zauważy i zrozumie, zacznie wewnętrzną przemianę; zacznie pracować nad sobą, gdyż tylko to może tak naprawdę zrobić. Przyniesie mu to w końcu spokój, albowiem wie już on, gdzie tak naprawdę tkwią przyczyny jego problemów z innymi ludźmi i ze światem. I to jest właśnie odpowiedź na drugą część pytania zadanego nieco wcześniej. Właśnie dlatego warto zacząć pracować nad wewnętrzną przemianą, ponieważ ta przemiana zacznie określać rzeczywistość, w jakiej przyjdzie człowiekowi żyć. Jeśli ktoś emanuje miłością, spokojem i zrozumieniem to nawet w środku największego chaosu pozostanie osobą zupełnie nieporuszoną. Żadna zawierucha nie zburzy jego spokoju.

„To, jak reagujemy, zależy od świata, na który reagujemy. Kim się staniemy, tak jak i co widzimy, to kwestie determinowane przez percepcję, która – krótko mówiąc – stwarza świat”.

- David R. Hawkins „Siła czy Moc”

A jak to będzie wyglądało z kimś, kto nie zrozumiał jeszcze tej prostej lekcji? Będzie dalej biegał jak oszalały ogar na polowaniu, próbując złapać zwierzynę i dokonać na niej okrutnego wyroku. Ludzie właśnie to czynią. Biegają bez opamiętania – niczym w amoku – i próbują wszystko dostosować do własnego tzw. widzimisię. Polują na innych ludzi w celu dokonania na nich osądu. Co dalej? Orzeczenie jest jedno: dopasować ich do „jedynej słusznej” wizji i światopoglądu. To nic innego jak prymitywny sąd i skazanie kogoś na jakiś dziwny „obóz właściwego postępowania”. Można sobie jednak zadać w tym momencie zgoła inne pytanie. Czy ktoś inny musi się dopasowywać do czyjejś wizji? Nie musi i nie ma takiego obowiązku. Nikogo ani niczego nie powinno się zmieniać bez uprzedniego otrzymania zgody na to. Jedynie obopólne porozumienie daje taką możliwość. Wykorzystywanie siły fizycznej, terroru psychicznego i wymuszanie tworzą prosty przepis na dramat pełen cierpienia. Wystarczy przyjrzeć się niektórym związkom oraz temu, co ma miejsce w niektórych rodzinach, gdzie mają miejsce: narzucanie autorytetu siłą oraz „stawianie do pionu” innych. Tam nie ma szczęścia, miłości, zrozumienia i spokoju. To miejsce kaźni i dlatego w takich związkach czy rodzinach występują na porządku dziennym: kłótnie, osądzanie czy też stawianie oporu wobec wymuszania i narzucania czegoś. Gdyby ludzie zrozumieli, gdzie ten opłakany w skutkach stan rzeczy ma swoją przyczynę, zdołaliby wszystko naprawić i naprawdę zmienić, lecz nie poprzez zmianę innych. Zrobią to jedynie poprzez zmianę siebie. To jest możliwe. Należy w tym celu zacząć pracować nad sobą, a nie nad innymi. Rozwiązanie jest proste i zawsze leży w zasięgu ręki. I od Ciebie będzie zależeć czy skorzystasz z niego, czy też nie. Zawsze masz wybór i taką możliwość. Możesz zmieniać siebie albo dalej uganiać się jak ogar za innymi ludźmi po to, żeby ich zmienić. To już jest Twoją decyzją.

„Nie możesz zmienić wszystkich ludzi na świecie, możesz jedynie zmienić siebie. To jedyna możliwa rewolucja. Jedyną możliwą transformacją jest twoja własna”.

Osho

Licencja: Creative Commons
0 Ocena