Artykuł opowiada o pracy Stanisławy Leszczyńskiej poza obozem jej życiu i rodzinie

Data dodania: 2015-12-03

Wyświetleń: 1557

Przedrukowań: 0

Głosy dodatnie: 0

Głosy ujemne: 0

WIEDZA

0 Ocena

Licencja: Creative Commons

W drugiej części artykułu o Pani Stanisławie Leszczyńskiej skupie się na jej życiorysie i wspomnieniach z obozu.
Urodziła się 8 maja 1896 roku w Łodzi. Odeszła 11 marca 1974 roku. Alina Nowak Aprile tak pisze o jej osobowości
Pisząc o Stanisławie Leszczyńskiej trzeba uszanować jej milczenie o sobie. Wspomnienia i pamięć niech zostaną takie jak jej życie : proste, skromne, życiodajne a jakże przecież bogate i pełne przez poczucie więzi i wspólnoty z ludźmi, przez niewyczerpaną potrzebę i wolę pełnienia służby dla drugich. I w tym właśnie wielkie”
Według wspomnień jej najstarszego syna Bronisława
Była blondynką o nieco jaśniejszych od niezapominajek oczach, o ujmującym idącym z serca uśmiechu, pełnym wiary i macierzyństwa”
Po obozie się postarzała i zsiwiała, mówiła mało. Jej słowa miały jednak ogromna wagę i płynęły z jej serca mądrego i dobrego o czym niech świadczą te słowa:
Dwa lata przeżyte w obozie były latami najtrudniejszymi ale i najważniejszymi mojego życia i co dzień dziękuję Bogu za, to że mi pozwolił być w Oświęcimiu.”


Rodzice


Jej rodzice to Jan i Henryka Zambrzycy. Pan Jan był stolarzem. Pani Henryka pracowała w zakładach włókienniczych Poznańskiego. W dzieciństwie Pani Stanisławy, cała rodzina znajdowała się w trudnej sytuacji materialnej, gdyż Pan Jan został powołany do wojska do armii rosyjskiej – Polska była wówczas pod zaborami. 5 lat przebywał w Turkmenistanie. Pani Henryka aby utrzymać rodzinę pracowała bardzo dużo, chodziła pieszo do pracy i łącznie z 12 godzinnym dniem pracy przebywała 14 godzin poza domem, każdego dnia oprócz świąt i niedzieli. Tamte chwile Pani Stanisława wspomina z bólem jako bardzo ciężkie. Jako matka stara się poza pracą każdą chwilę spędzać z dziećmi. Wtedy wspólnie muzykują.


Muzyka


Wszyscy Leszczyńscy grali na różnych instrumentach, ona jednak najbardziej lubiła cytrę, na której grał jej mąż
W godzinę ostatniego pożegnania jej dzieci włożyły do trumny strunę z tej właśnie cytry”
W obozie Stanisława miała w zwyczaju modlić się za pomocą pieśni z więźniarkami. Jedna z matek obozowych tak wspomina wspólne modlitwy:
We wszystkie niedziele odprawiała dla nas mszę świętą. Mówiła ją wierszem. Zapamiętałam tylko krótki fragment
O Panie ty widzisz łzy nasze
Ty widzisz nasze winy
Gdy bije godzina prób ciężkich.

Wszystkie w ciszy płakałyśmy. Msza zaczynała się od tego, że wychodzimy przez bramę więzienną, idziemy przez pola, przez ścieżki do wiejskiego kościółka. Tę mszę napisała w więzieniu jakaś nauczyciela z kresów. W drodze wymiany więźniów znalazła się w Oświęcimiu. Od niej Pani Stanisława nauczyła się mszy na pamięć. Zapamiętałam tylko ostatnie słowa
” Jesteśmy w celi”


Brazylia


W roku 1908 Pani Stanisława emigruje wraz z rodziną do Bazyli do Rio de Janeiro, gdzie zaczyna uczęszczać do szkoły, uczy się niemieckiego i portugalskiego. Jednak w 1910 roku nostalgia rodziców sprowadza całą rodzinę z powrotem do kraju. Na obczyźnie rodzice Pani Stanisławy dorobili się pieniędzy, za które otworzyli mały sklepik.


1 wojna światowa


” W okresie pierwszej wojny światowej mój ojciec został ponownie powołany do wojska. Od 1914 do 1916 roku pracowałam w Komitecie Niesienia Pomocy Biednym i pomagałam mamie w wychowaniu młodszych dwóch braci: Henryka i Jana. W 1916 roku wyszłam za mąż, a w 1920 roku rozpoczęłam naukę w Państwowej Szkole położniczej w Warszawie (przy ulicy Karowej), którą ukończyłam w roku 1922. Wkrótce rozpoczęłam pracę w zawodzie położnej, którą kontynuowałam później przez 38 lat”.
Nowy etap w życiu Pani Stanisławy nazywany jest wzorową służbą matce i dziecku. W swoim życiorysie tak pisze o swoim powołaniu do zawodu położnej.
Lubiłam i ceniłam swój zawód – pisze w swoim życiorysie – ponieważ bardzo kochałam małe dzieci. Może właśnie dlatego miałam tak wielka ilość pacjentek, że nieraz musiałam pracować po trzy doby bez snu. Pracowałam z modlitwą na ustach i właściwie przez cały okres mej pracy zawodowej nie miałam żadnego przykrego przypadku. Wszystkie groźne sytuacje kończyły sie zawsze szczęśliwie. W takich przypadkach modliłam się zwykle słowami: „Matko Boża, załóż tylko jeden pantofelek i przybądź szybko z pomocą”...
Wielę matek obozowych wspomina, że tą właśnie modlitwę z błaganiem i wiarą mówiła Pani Stanisława przy porodach w obozie.

Wspomnienia Pani Stanisławy o drugiej wojnie światowej i obozie w trzeciej części reportażu. Zapraszam.

Licencja: Creative Commons
0 Ocena