Czy ośmieszanie Biblii jest uzasadnione? A może to tylko domena dzisiejszego świata, który próbuje podważyć wszystko, co tylko może stanowić jakąś wartość? Podważa się autorytety, teorie naukowe, wartości moralne – więc czemu nie podważać Biblii?

Data dodania: 2014-10-13

Wyświetleń: 1805

Przedrukowań: 0

Głosy dodatnie: 0

Głosy ujemne: 0

WIEDZA

0 Ocena

Licencja: Creative Commons

Podważanie wiarygodności Biblii

Od pewnego czasu nastała moda na podważanie autorytetów: naukowych i nie tylko. Jeśli młody naukowiec chce zabłysnąć, wystarczy zazwyczaj, że wybierze sobie jakąś ofiarę i dostatecznie agresywnie wyśmieje publicznie jej poglądy. Zdobędzie dzięki temu dużo przeciwników, ale równie wielu fanów. Tak, czy inaczej „zaistnieje w świecie nauki”, a może nawet zdobędzie miano człowieka „uczonego”. Pozostanie nim tak długo, aż ktoś inny w przypływie ambicji zapragnie stać się człowiekiem „uczonym” jego kosztem.

Budowanie, czy burzenie?

Taka to ciekawa moda nastała. Dzisiaj mało kto, chcąc zdobyć uznanie w jakiejś dziedzinie, próbuje żmudną pracą dowodzić pewnych teorii. O wiele łatwiej jest burzyć, niż budować. A do tego burzenie bywa o wiele bardziej spektakularne!

Co bardziej przyciągnęłoby naszą uwagę: widok pracujących ludzi na budowie, którzy powoli stawiają kolejne cegły, czy scena, w której maszyna do wyburzania budynków uderza w ścianę domu, a budowla zawala się z hukiem?

Podobnie jest z rozprawami naukowymi. Znawca tematu może docenić kunszt mozolnie stawianych tez, proces logicznego ich dowodzenia… Ale większość ludzi chętniej będzie się przyglądać hałaśliwym przepychankom naukowym, w których pewne teorie legną w gruzach, a ludzie zostaną ośmieszeni. Coraz mniejszą wagę przykłada się do logiczności i rzetelności stosowanych argumentów, a coraz większą do ich formy, która będzie miała dużą siłę przebicia.

Jak gwiazdy!

Przypomina mi to trochę dochodzenie do sławy niektórych „gwiazd”. Wystarczy nagłośnić kilka tandetnych publikacji o sobie, pokrzyczeć trochę w mediach, zrobić coś szokującego, o czym ludzie chętnie będą rozmawiać… I już z szarej, niepozornej osoby robi się gwiazda. Jedni jej nienawidzą, inni kochają – nie ważne. Ważne jest to, żeby o niej rozmawiali.

Rozumiem, że show-biznes i polityka polegają właśnie na tym… Ale nauka? Zaskakujące jest to, że coraz więcej „naukowców” buduje swój autorytet w podobny sposób. Zdobywają uznanie poprzez zakrzyczenie innych. W efekcie w mediach aż roi się od chaotycznych teorii „naukowych”, które nie mają ani naukowej treści, ani naukowej formy.

Nie oszczędzili Biblii

Zjawisko to rozpanoszyło się w świecie i jest powszechnie akceptowane. Powiem więcej: jest pożądane przez większość społeczeństwa, bo to właśnie popyt większości dyktuje podaż tych, którzy chcą się wybić z tłumu. Nie oszczędzono również i Biblii…

Przez wieki ludzie traktowali Biblię, jako sprawdzony autorytet. Nie było z tym problemów 2000 lat temu, 100 lat temu, 500 lat temu. Aż tu nagle, kiedy ludzie zachłysnęli się nauką, zaczęli bezlitośnie podważać wszystko, co w niej jest napisane.

Zaczęło się od oskarżeń dotyczących nieścisłości historycznych. Biblia bowiem omawiała wydarzenia, które nie były jeszcze odkryte przez ówczesną naukę. To nic, że zarzuty były oparte nie na dowodach, ale na ich braku (w materiale archeologicznym). To nic, że kolejne odkrycia przynosiły raczej potwierdzenie wiarygodności Biblii. Ważne, że można pokrytykować, a ludzie chcą tego słuchać.

Od niedawna natomiast nastąpił prawdziwy wysyp oskarżeń wobec tej Księgi: że myli się w sprawach naukowych, że nie powstała wtedy, kiedy sprawozdaje, że powstała, że napisał ją ktoś inny, niż jest napisane, że napisał, że można jej ufać tylko w sprawach dotyczących spraw religijnych, że w sprawach religijnych tez nie można jej ufać, bo wiara nie ma sensu…

Nie tylko dla ateistów

Jestem jeszcze w stanie zrozumieć ateistów, którzy tak mówią. W sumie ateiści od tego są, żeby nie zgadzać się z Biblią. Byłbym zdziwiony, gdyby przyklaskiwali jej naukom. Ale tego typu poglądy wdarły się do środowiska biblistów, do publikacji religijnych, do kościołów! Mało tego, że się wdarły – rozgościły się tam na dobre i zajmują obecnie honorowe miejsce na wielu uczelniach teologicznych.

Mało kto wierzy obecnie w stworzenie świata przez Boga w sposób, w jaki opisuje to Biblia. Mało kto wierzy, że Księgi Mojżeszowe napisał Mojżesz, a Księgę Daniela – Daniel. Mało kto uważa, że biblijne opisy cudów opowiadają o prawdziwych wydarzeniach. Mało kto ma ochotę ufać w to, czego Biblia uczy.

Powstaje tylko jedno pytanie. Jeżeli podważymy wszystkie autorytety, to co nam pozostanie? Bo podważanie Biblii pcha ludzi w kierunku kultu nauki, a podważanie jednych teorii naukowych w kierunku kolejnych teorii. Ale kiedy ośmieszymy już wszystko, co da się ośmieszyć, to może się okazać, że wcale nie będzie nam do śmiechu…

Co się stanie?

Czasami wydaje mi się, że chyba już osiągnęliśmy, jako globalna cywilizacja, ten stan. Coraz więcej osób, oszołomionych szumem informacji (lub dezinformacji) stwierdza, że nie ma pojęcia, gdzie jest prawda. I czy w ogóle gdzieś jest.

Coraz więcej ludzi uznaje, że nie da się zrozumieć, o co chodzi w życiu, że każdy ma swoje teorie i nie istnieją żadne wartościowe wzorce zachowań. Tworzy się społeczeństwo „wyzwolone” od zasad, od norm zachowań. Ciekawe, dlaczego przestępczość wzrasta, podobnie konflikty zbrojne.

Co z tym zrobić?

Żyjemy w ciekawych czasach. Można zaczekać i zobaczyć, co się stanie. Ale myślę, że istnieją na świecie pewne wartości.

Nie chcę stwierdzać autorytatywnie: Masz wierzyć w Biblię… Bo po pierwsze, nie mam takiego autorytetu, a po drugie, niby dlaczego ktokolwiek miałby mi wierzyć. Ale jest coś, do czego chciałbym zachęcić.

Można otworzyć Biblię i zacząć ją czytać. Tak po prostu – samemu. Można przekonać się osobiście, czy porady tam zawarte sprawdzają się w życiu. Znam dużo osób, które stwierdziło, że Biblia jest godna, żeby jej ufać.

Licencja: Creative Commons
0 Ocena