Polski rynek domen internetowych osiąga powoli dojrzałość. Wygląda na to, że dla osób posiadających bogate i ciekawe portfolio domen internetowych, nadchodzi okres prawdziwych żniw.

Data dodania: 2008-05-23

Wyświetleń: 11413

Przedrukowań: 0

Głosy dodatnie: 0

Głosy ujemne: 0

WIEDZA

0 Ocena

Licencja: Creative Commons

Milion adresów - brzmi dumnie? Od pewnego czasu polski rynek domen może pochwalić się ponad milionową pulą adresów internetowych z rozszerzeniem .pl. Jednakże proces dochodzenia do tej, dla niektórych magicznej, liczby nie był wcale prosty i szybki. Zauważalne przyspieszenie dało odczuć się dopiero w ciągu ostatniego roku, kiedy to pojawiające się coraz częściej promocje kusiły swoją atrakcyjnością, zachęcając do rejestracji domen również osoby wietrzące szansę na duży zarobek, a nie będące dotychczas związane z tym rynkiem. Najbardziej zauważalny progres w rejestracji adresów z końcówką .pl zanotowany został w styczniu 2008 r., kiedy to zaczął obowiązywać nowy cennik NASK-u. Przewidywano wówczas, iż milionowa domena może zostać zarejestrowana już w marcu. Rozpędzona karuzela rejestracji zaczęła jednak w kolejnych miesiącach powoli zwalniać i w efekcie upragniony milion „stuknął” nam dopiero teraz.

Rynek wtórny rośnie w siłę

Rosnący tłok na rynku polskich domen narodowych wpływa przede wszystkim na wyczerpywanie się puli ciekawych i wciąż wolnych adresów. Efektem tej sytuacji jest szybki rozwój rynku wtórnego, który systematycznie zalewany jest przez mniej (częściej) lub bardziej (rzadziej) wartościowe nazwy. Nie doczekaliśmy się wprawdzie jeszcze tak spektakularnych transakcji, które miały np. miejsce w przypadku domen sex.com i pizza.com, jednakże większość poważnych firm działających w naszym kraju rozumie już potencjał marketingowy domen, w związku z czym być może również i na tym polu doczekamy się wkrótce jakiegoś polskiego transferu domenowego, którego wartość przekroczy granicę miliona złotych.

Nie bez znaczenia pozostaje tu rola mediów, w których od czasu do czasu pojawiają się informacje o rekordowych sumach, zapłaconych „za kilka literek”. Warto jednak w tym przypadku zachować czujność i nie dać się niepotrzebnie zwodzić. Niektórzy przedstawiciele środowiska rejestratorów próbują „nakręcać” spiralę rejestracji, przekonując, iż każdy może stać się „domenowym milionerem”. Najświeższym przykładem takich działań jest wysyp bezwartościowych adresów związanych z Mistrzostwami Europy w piłce nożnej, które w większości przypadków zalegają na wirtualnych półkach aukcji internetowych. Trzeba sobie uświadomić jedną prostą zależność: bez pewnej dozy wizjonerstwa, „zawód” domeniarza pozostanie ciekawym, aczkolwiek nie przynoszącym dochodów, zajęciem. Aby wejść w posiadanie prawdziwej „perełki”, trzeba z wyprzedzeniem przewidywać wydarzenia i szybko rejestrować związane z nimi domeny. Gdy media zaczynają o nich informować, najprawdopodobniej wszystkie wartościowe adresy będą już zajęte.

Czas na domenowe Allegro

Mimo dużego ruchu na rynku wtórnym nie doczekaliśmy się w Polsce jeszcze domenowego serwisu aukcyjnego z prawdziwego zdarzenia. Oczywiście istnieje liczna grupa stron oferujących możliwość licytacji domen internetowych, jednakże nie pojawił się ciągle żaden poważny „gracz”, który poziomem usług dorównywałby Allegro czy eBay’owi. Chodzi tu przede wszystkim o poziom zabezpieczeń oraz rzetelną weryfikację użytkowników, gdyż obecnie często dochodzi do sytuacji, gdy po wygraniu aukcji, potencjalny kupujący „znika”, przestaje odpowiadać na maile itp., co rodzi podejrzenie, iż licytacja prowadzona była np. dla żartu. Dokładna „lustracja” użytkowników takich giełd z pewnością pozytywnie wpłynęłaby na zaufanie do transakcji, których przedmiotem są domeny internetowe, co w efekcie przełożyłoby się na ewentualny wzrost obrotów na rynku wtórnym.

Kupą mości panowie

Systematyczne „krzepnięcie” polskiego rynku domenowego owocuje powolnym tworzeniem się bilateralnego układu, w którym po jednej stronie znajdują się tzw. domeniarze, zajmujący się handlem domenami, natomiast po drugiej registrarzy oraz stojący za nimi NASK. Jak powszechnie wiadomo „w jedności siła” – ta stara prawda sprawdza się również i w tym przypadku. Efektem takiego dwubiegunowego układu, ze organizującym się środowiskiem domainers, jest możliwość tworzenia skutecznego lobby oraz moderowania kształtu rynku, którego są istotną częścią. Nie bez znaczenia jest też wynikający z tego potencjalny wpływ na oferty registrarów i pośredniego oddziaływania na politykę NASK-u dotyczącą popularnych „peelek”. Oczywiście można tu mówić o organizowaniu się w celu lepszej komunikacji na linii klienci – rejestratorzy, gdyż ciężko wyobrazić sobie harmonijną i efektywną współpracę wewnątrz środowiska domeniarzy, którzy stanowią dla siebie naturalną konkurencję, przebiegającą jednak zwykle wedle zasad zdrowej rywalizacji.

Polski rynek domen internetowych osiąga powoli dojrzałość, której wyznacznikiem jest m.in. docenianie potencjału wartościowych adresów np. przez reklamodawców, ale również przez małe i średnie firmy, które dotychczas stroniły od medium, jakim jest Internet. Wygląda na to, że dla osób posiadających bogate i ciekawe portfolio domen internetowych, nadchodzi okres prawdziwych żniw.
Licencja: Creative Commons
0 Ocena