Jako że piwo sprzedawało się świetnie, nie trzeba było długo czekać, żeby ktoś wpadł na pomysł ograniczenia produkcji. Tak, tak, to właśnie w średniowieczu narodził się pomysł, żeby to, co dobre i potencjalnie dochodowe, zostawić w rękach bardzo nielicznej grupy osób.

Data dodania: 2014-03-28

Wyświetleń: 995

Przedrukowań: 0

Głosy dodatnie: 0

Głosy ujemne: 0

WIEDZA

0 Ocena

Licencja: Creative Commons

Przywileje piwne

Wieki od XIII do początku XV to okres intensywnego nadawania przywilejów królewskich miastom. Poza tymi, o których uczy się w szkołach, na przykład prawa składu, były jeszcze prawa do warzenia piwa. Rychło się więc okazało, że do warzenia piwa upoważnienie z mocy dekretu królewskiego miały tylko niektóre miasta. Oczywiście po wsiach warzono piwo dalej – tam tak naprawdę władza króla nie sięgała, a nikomu nie przyszłoby do głowy robić czegoś tak nierozsądnego, jak dziś, czyli jechać ze wsi do miasta po piwo, kiedy można je uwarzyć samodzielnie. Tak czy owak, niedługo trzeba było czekać, żeby w większych miastach powstały cechy piwowarskie. Partaczy wyrzucano za mury, odbierano im prawo warzenia piwa na sprzedaż i w ten sposób trwała w najlepsze selekcja receptur.

Gdańsk kontra Warszawa

Jeden z najgłośniejszych konfliktów na tle przywilejów piwnych rozegrał się między Gdańskiem a Warszawą. W Warszawie bowiem produkowano masowo piwo, które nie zachwycało nawet Warszawiaków, a przecież warzelnia musiała się utrzymać. Skoro więc nikt piwa nie lubił, podjęto próby sprzedaży go do Gdańska. To był poważny błąd, bo już wtedy gdańskie piwo stanowiło ulubiony trunek na terenie nie tylko Pomorze, ale i dalszych regionów. W 1378 roku więc gdański cech piwowarski wszczął bunt przeciwko importowi niskiej jakości piwa warszawskiego.  Ostatecznie Gdańszczanie wygrali batalię o własne piwo – na pochodzące z Warszawy nałożono częściowe embargo.

XIV wiek to zresztą wcale nie koniec tradycji gdańskiego piwowarstwa. Jeden z najlepszych browarów gdańskich powstał w XVII wieku, a jego właścicielem był nie kto inny, tylko sam Jan Heweliusz, potomek rodziny browarników, którego jednak zapamiętano przede wszystkim jako astronoma. A szkoda, bo podobno jego piwo to był dopiero kosmos!

Piwo szlacheckie

Miasta miastami, a wsie wsiami – poza murami miejskimi wciąż warzono piwo domowymi metodami. Jeśli chcesz wiedzieć, jak zrobić piwo domowe to żałuj, że piwowarzy miejscy mieli tak duże wpływy. Nietrudno się domyślić, że nie w smak im było, że swoje wyroby mogą sprzedawać tylko w mieście, bo karczmy wiejskie nadal zaopatrywane były przez mieszkańców wsi. Ci wprawdzie nie mieli większego pojęcia o zasadach higieny, ale pod tym względem browary miejskie były tylko odrobinę bardziej do przodu. Tak czy owak, miejskie cechy zażądały rządu nad chłonnym rynkiem karczm wiejskich. Nie udało się to tak od razu, ale im bardziej wzrastało znaczenie szlachty, tym mniej do powiedzenia mieli kmiecie.

Jak to się skończyło? Ot, każdy szlachcic otwierał własny mielcuch, czyli browar, zakazywał produkcji piwa w domach i bardzo tego zakazu pilnował. Myliłby się ten, kto myślałby, że dzięki takiemu zabiegowi wyeliminowano problem braku higieny. O ile było to jeszcze możliwe, tylko wzrósł on – w dworskich browarach produkowano najpaskudniejsze z polskich piw – kwaśne, mętne, warzone w prymitywny sposób i najzwyczajniej w świecie niesmaczne. Chłopi ergo wcale warzelni domowych nie zamknęli, a tylko bardziej zaczęli się pilnować, aby ich dworacy nie przyłapali na piciu piwa „spożywczego”, które, jak można przeczytać w jednej kronik, przerastało popłuczyny z dworskich browarów.

Podstawowy problem z taki modelem produkcji był taki, że w zasadzie, jeśli nie liczyć pokątnej produkcji, cała wieś była skazana na jeden tylko gatunek piwa, co w porównaniu z poprzednią sytuacją, gdzie co kilka dni do karczmy trafiało piwo od innego „producenta”, stanowiło nie tyle krok w tył, ile raczej intensywny, szybki i wyczerpujący bieg wstecz.

Licencja: Creative Commons
0 Ocena