Polska to mistrzyni produkcji masowej. A konkretnie przemysł filmowy, w tym również telewizja. Jeśli jedna produkcja odniesie sukces, spodziewać się należy, że po niej nastąpią dziesiątki podobnych o ile nie takich samych.

Data dodania: 2008-05-08

Wyświetleń: 2976

Przedrukowań: 0

Głosy dodatnie: 0

Głosy ujemne: 0

WIEDZA

0 Ocena

Licencja: Creative Commons

Tak jest z "Big brotherem", "Tańcem z gwiazdami" i nie inaczej z komediami romantycznymi. Począwszy od "Ja wam pokażę" poprzez "Nigdy w życiu" i "Tylko mnie kochaj" dobrnęliśmy do "Nie kłam kochanie".
Produkcje seryjne mają jednak to do siebie, że któraś z wydanych serii może okazać się bublem. No i do kogo napisać reklamacje?

Proponowałabym przede wszystkim Łepkowską, Ilonę Łepkowską, agentkę od produkowania "nie-bajek", bo przecież "Nie kłam kochanie" jak się pojawia w przeróżnych hymnach ku czci i chwale owego cudownego dziecka polskiej kinematografii - to nie jest bajka. "To miłosna historia, podana lekko, jednak nie pozostająca w oderwaniu od życia".
No tak, przecież każdy z nas jak główny bohater Marcin mieszka w luksusowym apartamencie, nosi roleksa i jest posiadaczem złotej karty w fitness clubie. Każdy też ma jakąś ciotkę na podorędziu, która w razie czego służy swoją wielomilionową sumką, wystarczy się tylko ożenić i spadek mamy w garści. A z kim, toż to codzienne dylematy przeciętnego Kowalskiego.
Ania, główna bohaterka - piękna, inteligentna, mieszkająca "biednie" w luksusowo wyposażonym mieszkaniu też mogłaby zostać przedstawicielką wiecznie ciemiężonych i pokrzywdzonych Kowalskich. A czemu nie?

Reklamację posłałabym również do Macieja Zielińskiego - Pana Muzyka. Oprócz piosenki Zagrobelnego i Flinty, która powstała na potrzeby filmu, nie ma w nim absolutnie nic ciekawego, ale jednocześnie nic niewłaściwego - bo umieszczanie w filmie utworów komercyjnych artystów takich jak Timbaland, Blue Cafe, Aguilera, jak najbardziej pasuje do filmu komercyjnego jakim "Nie kłam kochanie" jest bez wątpienia, wiadomo - swój do swojego ciągnie.

Na zarzuty, że nie wszystkie filmy muszą być poruszające i pouczające, od razu odpowiadam - zgadzam się. Nie muszą. I "Nie kłam kochanie" nie jest.

Ja na ten film poszłam w ramach wyjścia integracyjnego - 16 kobiet, które chciały miło spędzić czas, rozluźnić się. I do tego ten film pasuje jak ulał. Jest w sumie nawet dobry, jako bajka jest nawet super. Tylko w momencie kiedy wciska mi się, że bajką nie jest, to budzi we mnie niemiłe odczucia, bo robi się ze mnie idiotkę, pozbawioną własnego zdania.

Tekst ten kieruję więc nie do osób, które idą z koleżankami do kina odprężyć się, te nawet serdecznie do tego zachęcam, bo do tego "Nie kłam kochanie" nadaje się idealnie - spełnia swoje zadanie.

Osoby, które jednak od czasu do czasu lubią obejrzeć coś "poruszającego i pouczającego" zawiodą się na całej linii.

Pytanie tylko, do której grupy należycie.

Licencja: Creative Commons
0 Ocena