Gdy Trzy Korony wstają i oświetlają całą krainę, odbijają światło w tych kropelkach i wtedy dzieje się coś niezwykłego. Cała kraina na chwilę rozbłyska potężnym światłem, sygnalizując nowy dzień. Gdy blask zniknie, mieszkańcy budzą się z nocnego snu.

Data dodania: 2008-03-04

Wyświetleń: 4259

Przedrukowań: 0

Głosy dodatnie: 0

Głosy ujemne: 0

WIEDZA

0 Ocena

Licencja: Creative Commons

Czy słyszałeś może o świecie, w którym zawsze świeci słońce? W której panuje wieczny pokój i harmonia, a kwiaty radośnie kichają, gdy się zbliży do nich nosek...
Pozwól, że zabiorę cię na chwilę do tej krainy. Zamknij oczy i posłuchaj opowieści leśnej, elfiej wróżki...

-Mamo, czy mogę iść się pobawić do ogrodu? – Zapytał mały Krzysiu, zajadając ostatni kęs obiadu.
-Dobrze, tylko przyjdź za jakiś czas. – Powiedziała mama. Owinęła w chusteczkę dwa kruche ciasteczka na drogę i ucałowała w małą czuprynę.
Krzysiu schował ciasteczka do kieszeni swojej marynarki i zniknął w drzwiach, wychodzących na wielki ogród za domem.
Biegnąc upajał się zapachem dojrzewających owoców. Podszedł do krzaku agrestu, powąchał i pogłaskał dojrzałe już owoce i podszedł do porzeczki, której kilka z owoców również pogłaskał i powąchał. Chodził tak przez chwilę pośród krzaków, podchodził do każdego z nich (a było ich sporo) i witał się tylko sobie znanym sposobem. Gdy odszedł od ostatniego, jego oczom ukazała się wielka grusza. Gdy spojrzał na jej koronę, dostrzegł małe jeszcze owocki. Pośród jej liści złociście świeciło słońce, jakby obserwując chłopca i radośnie go wołając.
-Ciebie też witam! – Powiedział, machając do złotej tarczy i pobiegł dalej.
Przebiegł cały ogród, jabłonie i wiśnie i śliwy... Nawet się nie zorientował, gdy znalazł się już na samym końcu, który otaczał drewniany płot, za którym znajdował się mały lasek i strumyk. Szybko wygramolił się pomiędzy belkami i pobiegł do swojego ulubionego miejsca, koło strumyka. Był tam wielki kamień, na którym lubił przesiadywać i całymi godzinami wsłuchiwać się w odgłosy natury. Gdy dobiegał do celu, rozejrzał się uważnie wokół. To samo miejsce, ale jakby inne. Coś w nim było nie tak. Ale co? Wszystko jakby ucichło...
Krzysiu rozglądając się wokół podszedł do kamienia i usiadł na nim. Przez chwilę jeszcze nadstawiał uszu, ale zaraz wtopił się w swoje myśli. Siedział tak sobie chwilkę i nawet nie zorientował się, że ktoś do niego podszedł. Zza pleców usłyszał spokojny, ciepły kobiecy głos:
-Witaj, Krzysiu.
Szybko zerwał się na nogi.
-Kim pani jest? Nie słyszałem, żeby ktoś podchodził. – Zapytał, przyglądając się uważnie kobiecie.
Była ubrana w długą, jasną sukienkę w kolorach biało – różowo – zielonym, którą przepasał jakby złocisty sznureczek. A może to była wstążeczka? Nie zdążył tego zauważyć. Kobieta miała piękne, długie włosy, splecione w warkocz, opadający na ramię. A jej twarz wydawała się być taka radosna i spokojna zarazem. Nie wiedział, czemu, ale nie czuł jakiegokolwiek strachu. Był spokojny.
-Nie widziałem wcześniej tu pani. Pewnie jest pani przejazdem, albo niedawno się pani przeprowadziła? – Spytał zaciekawiony. Jej ubiór też nie przypominał raczej żadnego z miejscowych. Kobiety nawet w upalne dni, jak ten ubierały się w te dziwne, ciężkie suknie. Zawsze dziwił się, dlaczego męczą się w nich, zamiast ubrać coś lżejszego?
Uśmiechnęła się i odpowiedziała:
-Mieszkam troszkę dalej.
-Dalej? To znaczy w sąsiedniej wiosce?
-Niezupełnie.
Krzyś zaciekawiony coraz bardziej nie ustawał w pytaniach.
-Sądząc po ubiorze, musi pani mieszkać gdzieś daleko. Tutaj kobiety nie ubierają się tak swobodnie.
Tak, mimo swoich ośmiu... no prawie dziewięciu lat, Krzysiu był bardzo mądrym i spostrzegawczym dzieckiem. Czasami w szkole nawet śmiali się z niego, że jest inny, bo nie łobuzuje z kolegami tylko ciągle czyta i czyta, albo rysuje. Ale za to bardzo lubiły go koleżanki. Uprzejmy, miły. Tak, miał tylko osiem... prawie dziewięć lat.
-Jak chcesz, to opowiem ci o moim świecie.
-Świecie?
-Tak. Mój świat znajduje się mniej więcej tu, gdzie jesteśmy z tym że w troszkę innym... świecie. – Powiedziała kobieta.
Oboje przysiedli na wielkim kamieniu.
-To pani jest...? Stąd ale nie stąd? – Jednak, jak na dziecięcy rozum zaczynało to trochę zawile brzmieć.
-Tak. Czasami pojawiamy się w waszym świecie, by pomóc roślinom dojrzewać, ziemi narodzić się po mroźnej zimie... Zapewne znasz takie istoty, jak elfy, prawda?
Krzysiu skinął głową.
-Jak to? To pani jest...?
-Elfem. Księżniczką elfów. Na imię mam Anasaz.
Krzysiu zrobił wielkie oczy. Nie mógł w to uwierzyć. Uszczypnął się w rękę, by upewnić się, że nie śpi, ale nie, to nie był sen.
-Myślałem, że elfy istnieją tylko w bajkach.
-W każdej bajce jest ziarenko prawdy. – Odpowiedziała.
-Czy może mi pani...
-Anasaz, mów mi Anasaz.
-Dobrze. Czy możesz mi opowiedzieć o waszym świecie?
-Oczywiście. Usiądź wygodnie i posłuchaj...

W krainie elfów świecą trzy słońca. Nazywają się Lycra, Laira i Luceira, ale czasem mówimy na nie Trzy Korony. Wstając rano, obracają się wokół siebie nawzajem, zmieniając kolory, najpierw czerwony, potem pomarańczowy, żółty, zielony, błękitny, indygo i na końcu kolor fioletowy. Gdy wzejdą już na sam szczyt błękitno – turkusowego nieba, ich kolor powoli zmienia się w złocisty i taki pozostaje do późnego wieczora, gdy z powrotem chowają się za horyzont. Budzą nas rano, wstając zza wielkich gór, Anawaral. Wczesnym rankiem na trawie i kwiatkach i innych roślinach w naszym królestwie można zobaczyć małe, delikatne kropelki nornom – sum, której wy nazywacie rosą. Gdy Trzy Korony wstają i oświetlają całą krainę, odbijają światło w tych kropelkach i wtedy dzieje się coś niezwykłego. Cała kraina na chwilę rozbłyska potężnym światłem, sygnalizując nowy dzień. Gdy blask zniknie, mieszkańcy budzą się z nocnego snu.
Mieszkamy w małych miasteczkach, położonych niedaleko od siebie. Domki mamy z drewna i kamienia, a dach z drewna i słomy. Każdy dom ma na drzwiach dużą kołatkę z ulubionym zwierzęciem domowym. Okna mamy zrobione z delikatnej energii, która jest przezroczysta, cienka, delikatna a zarazem twarda. Wokół domów są ogrody. Z przodu domu rosną kwiaty, trawa, krzewy ozdobne, a z tyłu wielkie drzewa owocowe, krzaki, warzywa i zioła. Każda z rodzin oczywiście zajmuje się pielęgnacją domowego ogrodu. Rośliny każdy sieje według własnego gustu, to też można spotkać naprawdę ogromną różnorodność. Mamy tam przeróżne rodzaje kwiatów. Są takie, które, gdy przybliżasz nosek, by je powąchać radośnie kichają takimi drobniutkimi kolorowymi pyłkami, a te z kolei mają naprawdę przepiękny zapach. Każdy kwiatem ma inny zapach. Są też kwiaty, które nie pachną, ale za to grają. Ich dźwięki są tak piękne, jak delikatna muzyka harf. Ale są znacznie większe od poprzednich, kichających.
Z łąk na wzgórzu widać niekończące się morze, zamieszkiwane przez piękne syreny...
Krzysiu słuchał z zaciekawieniem opowieści Anasaz. W pewnej chwili, gdy zamknął oczy poczuł niesamowite ciepło, a gdy je ponownie otworzył jego oczom ukazał się widok pięknej krainy, opisywanej przez księżniczkę. Rozglądając się wokół nie mógł uwierzyć własnym oczom. Podbiegł do małego kwiatka, rosnącego pośród zielonej trawy, a gdy chciał go powąchać, ten kichnął i jakby się zaśmiał miło. Krzysiu odwzajemnił uśmiech.
-Anasaz, czy to...?
-Tak, to moja kraina.
-Jak tu pięknie! Te kwiaty, trawa, słońca...! Wspaniale!
I tak Anasaz i Krzyś wędrowali łąkami, polami, lasami w elfiej krainie. Krzyś był szczęśliwy, jak nigdy. Biegał, rozmawiał to z roślinkami, to ze zwierzątkami, to elfami i wróżkami. Dowiedział się także, dlaczego wróżki, elfy, skrzaty nie pokazują się już ludziom. A przynajmniej nie tak, jak kiedyś. Ludzie, dorastając przestają wierzyć. Chcąc upodobnić się do innych wyrzekają się swoich marzeń, zapominają. A małe duszki, szanując ich wybór usuwają się. Mimo to, gdy komuś jest potrzebna pomoc, cichuteńko podsuną jakąś wskazówkę, informację. Bo kochają ludzi, kochają wszelkie stworzenie bezwarunkowo. Ludzie też tak kiedyś kochali, ale zatracili się w zazdrości, chciwości, nienawiści...
-Czy można to jakoś zmienić? – Spytał Krzyś księżniczkę elfów.
-Tak. Można. – Odpowiedziała.
-A jak? Czy można jakoś ludzi odczarować?! Przecież to niemożliwe, żeby wszyscy zapomnieli?!
-Nie wszyscy zapomnieli, Krzysiu, nie wszyscy. Ale większość z nich boi się. Boi się tego, co inni powiedzą. Choć każdy w głębi duszy czuje to samo. Nasz świat tak naprawdę nie różni się wiele od waszego. Możecie nawet stworzyć piękniejszy. Wystarczy tylko chcieć się zmienić samemu. Wystarczy poznać i pokochać siebie, kochać i akceptować innych takimi, jacy są. Krzysiu, to nie jest trudne, ale ludzie wolą trzymać się iluzji i dopóki tak będzie, to waszym światem dalej będą rządziły ciemne moce. Nie zmienisz świata, ale możesz poprzez zmianę na lepsze siebie dopomóc tym innym. Daj im przykład, daj wiarę i światło, daj miłość. Masz tego w sobie nieograniczoną ilość, tak jak i wszyscy. Możesz im dopomóc odnaleźć to w sobie, przypomnieć sobie, a wtedy świat wasz będzie, jak z bajki.
-Takiej, jak wasza?
Księżniczka zaśmiała się:
-Tak, takiej, jak nasza. – Spojrzała na zachodzące trzy słońca i powiedziała do chłopca – Czas już na ciebie, Krzysiu. Musisz wracać do domu.
Chłopiec zamknął oczy i poczuł ponownie ciepło, a gdy je otworzył znowu znalazł się w lasku. Słoneczko już zachodziło powoli, a w oddali słychać było...
-Krzysiu! Krzysiu! Gdzie jesteś?!
-Tutaj, mamo! – Krzyknął chłopiec i pobiegł do zbliżających się rodziców.
-Gdzieś ty był tak długo?! Już się martwiliśmy o ciebie! – Powiedziała matka, przytulając go mocno do siebie.
-Mamo, byłem w krainie elfów!
-Przestań gadać głupoty! Przecież elfy nie istnieją! – Powiedziała, spoglądając na babcię stojącą z boku i czekając na jej przytaknięcie.
-Ależ mamo, one naprawdę istnieją! – Próbował ją przekonywać, ale na darmo.
Gdy wrócili do domu, a gwiazdy i księżyc wysoko już świeciły na niebie, Krzysiu leżał w łóżeczku, by zaraz zatopić się w marzeniach sennych, gdy do pokoju weszła babcia.
-Babciu, czy coś się stało? – Zapytał chłopiec.
-Nie wnusiu, nic. Chciałabym cię tylko o coś zapytać.
-O co babciu? – Zdziwił się.
Kobieta chwilę milczała, wahając się, czy zapytać czy nie. W końcu po namyśle odważyła się:
-Krzysiu... czy tam nadal świecą trzy słońca, a pewne kwiatki kichają, gdy się je chce powąchać?
Chłopiec uściskał babcie z radością.
-Babciu, wiedziałem, wiedziałem! Ty też tam byłaś, ty też widziałaś! Ale... dlaczego nic nie powiedziałaś?!
-Widzisz, to nie jest takie proste, kiedy ma się już tyle lat, co ja. Poza tym, kto by mi uwierzył? – Powiedziała smutnym głosem.
Krzysiu spojrzał jej głęboko w oczy, jakby chciał zobaczyć jej duszę i powiedział:
-Babciu, nie ważne, co inni myślą i mówią, ważne, abyś była sobą, abyś ty wierzyła i nie wypierała się tego tylko dlatego, co inni powiedzą. Wolałaś zapomnieć...
-Wnusiu, tego się nie da zapomnieć. Marzenia są piękne, ale...
-Nie ma ale. Dobre duszki zawsze nam dopomogą. Nie można wątpić, nigdy.
Krzysiu położył się spać, a nad nim i innymi ludźmi czuwały dobre duszki...
Licencja: Creative Commons
0 Ocena