Człowiek ma bardzo skomplikowany charakter. Kształtuje się on od najmłodszych lat na przeróżne sposoby. Uogólniając jednak, pewne cechy łączą dane pokolenie. Rzeczywistość, z jaką miałem kontakt jako dziecko, kompletnie nie przypomina tego, z czym mamy do czynienia obecnie. Kategorie, z jakimi najmłodsi odbierają świat, uległy zmianie

Data dodania: 2012-11-20

Wyświetleń: 2279

Przedrukowań: 0

Głosy dodatnie: 0

Głosy ujemne: 0

WIEDZA

0 Ocena

Licencja: Creative Commons

Czasy zmieniają się dynamicznie, a wraz z nimi mentalność ludzi. Bardzo wyraziście zmieniły się kategorie, z jakimi najmłodsi podchodzą do życia. Pamiętam jeszcze swoje dzieciństwo, które było nie tak dawno temu. Nie miałem komputera, tylu kanałów w telewizji, a przede wszystkim Internetu. Czy było to dla mnie jakimś problemem, żeby się nie nudzić? W sumie to żadnym, bez względu na porę roku i pogodę, zawsze miałem jakieś zajęcie.

Porównajmy sobie parę zasadniczych aspektów. Poziom elektroniki, z jakim miałem do czynienia, a z jakim dzieci mają kontakt obecnie, jest nieporównywalnie niski. Czas wolny, jaki miałem do dyspozycji, wykorzystywałem więc w bardziej tradycyjny sposób. Najprościej chyba rzec, że spędzałem go aktywnie. W owych czasach praktycznie nikt nie lubował się w siedzeniu w domu. Wypad rowerem na kilkugodzinną wycieczkę sam w sobie był zaiste bardzo ciekawy. Obecnie, kiedy jestem na wsi czy w miejscach, które dawniej tętniły życiem, częściej widzę dojrzałe i starsze osoby dbające o kondycję, aniżeli dzieci, które lubią w ten sposób spędzać czas. Gdzie one są? Zapewne przed komputerem czy konsolą, grając w gry, które pod względem graficznym są niczym rzeczywistość.
Kiedy bawiłem się z kolegami na dworze czy w zupełnie dowolnym miejscu, nie potrzebowaliśmy niczego, by zobaczyć tego samego smoka i atakować go epickim mieczem zrobionym z kija. Zapewne dzieci, które teraz widzę za oknem, kiedy idą do szkół, nie widziałyby sensu w okładaniu się patykami i wykrzykiwaniu przy tym górnolotnych tekstów rodem z filmów. Sam przyznam, że brzmi to niejako śmiesznie, ale wtedy budowało moją wyobraźnię i relację z rówieśnikami. Słoneczne dni były tym, co najlepsze w całym miesiącu. Zawsze było co robić, zawsze było wielu chętnych kolegów. W szkole nie umawialiśmy się, kto stawia serwer, lecz o której i gdzie się widzimy. Komórek nie mieliśmy, musieliśmy więc radzić sobie inaczej. Pod tym kątem brak telefonu oznaczał sporą niewygodę, lecz miało to również swoje pozytywne strony. Kiedy stało się coś śmiesznego, wszyscy tylko się śmiali, teraz robiliby fotki, filmiki i zapowiadali ich umieszczenie w sieci.
Wspomniałem, że słoneczne dni były dla nas niesamowicie ciekawe, jednakże nie oznacza to, że gdy padał deszcz, siedzieliśmy tylko w domu. Naprawdę było co robić. Układało się puzzle, grało w gry planszowe czy też w wiele innych gier, nie na komputerze czy innej konsoli. Największym smutkiem była chwila, kiedy było trzeba skończyć.
Na chwilę obecną młodzież, dzieci, wszyscy pogrążeni są w świecie komputera i Internetu. Jest to jedyna rzecz, jaką są w stanie robić w wolnym czasie. Powiedziałbym, że cierpią oni na całkowity brak wyobraźni, a brak ten uzupełnia im dwadzieścia cali monitora. Relacje koleżeńskie wyglądają zupełnie inaczej, tworzą się w sieci, grach, a nie na wspólnej zabawie. Z komputera korzystają coraz to młodsi, marnując sobie przy tym dzieciństwo. Nie pamiętam, żeby za moich czasów organizowane były imprezy dla dzieci, bardzo było nam brak takich większych okazji to zabawy. Teraz tego typu wydarzenia to nic ciekawego na tyle, by wyjść z domu. Teoretycznie możliwości jest coraz więcej, koła zainteresowań, kluby, skateparki czy cokolwiek, co na celu ma zrzeszać ze sobą ludzi, by razem spędzać czas. Mimo obecności takich miejsc, w dalszym ciągu niewiele osób z nich korzysta, mimo faktu, że są dla nich dedykowane.

Wejdźmy na chwilę na temat szkoły. Jakże dziwnym dla mnie jest widok rodzica nad głową dziecka, tłumaczącym mu coś albo też robiącym coś za niego. Nie chcę powiedzieć przez to, że moi rodzice byli jacyś nieczuli i w ogóle, lecz to, że sam wiedziałem, że muszę zrobić to i to, a potem przychodzi czas na zabawę. W pamięci mam jedynie przewijające się pytania mamy czy taty „było coś zadane, odrobiłeś już, jutro masz jakiś sprawdzian, przygotowałeś się, sprawdzić ci zadanie?”. Nie było mowy, że rodzice będą siedzieć ze mną nad czymś, co miałem zrobić sam. Oczywiście, nie lubiłem siedzieć nad książkami, omijał mnie kawał dobrej zabawy, jednak wiedziałem, że teraz jest czas na naukę. Pewnego rodzaju odpowiedzialność była w nas od dziecka. Nie wiem, czy to wina rodziców, czy też może dzieci, ale poziom nadopiekuńczości względem swoich podopiecznych dochodzi do granic absurdu. Przez takie rozpieszczanie bierze się młodzież taka, jaką widzimy obecnie – myślącą, że nie ma granic, których nie możnoby przekroczyć.
Wszystko ma swoje dobre i złe strony, jednakże z mojego punktu widzenia te dobre są dla mnie niedostrzegalne. Najgorsze jest to, że nie jestem aż tak bardzo stary, pamiętam podstawówkę, gimnazjum, było to w moim mniemaniu stosunkowo niedawno, jednakże pod kątem zmian, mam wrażenie, że minęły całe wieki. Świat, którego jestem teraz częścią, nie ma wiele wspólnego ze światem młodzieży, wiadomo, żona, kariera, jednakże patrząc na to, co się dzieje, kątem oka, naprawdę jestem przerażony. Nie wiem, do czego to wszystko zmierza, jednakże cieszę się, że moje wspomnienia pełne są kolorów, uczuć, magii, a nie zer i jedynek, z których zbudowany jest świat, w który ślepo wchodzą najmłodsi.

Licencja: Creative Commons
0 Ocena