Radykalne wybaczanie. O wybaczaniu każdy z nas wie tyle że można by opasłymi tomiskami zapełnić bibliotekę gminy. I mnie wydawało się że wiem że wybaczyłem i wybaczam bardzo szybko. Tyle że ciągle coś gniotło mnie na wątrobie a sumienie podpowiadało że to urazy, poczucie krzywdy i własnej winy.

Data dodania: 2007-02-28

Wyświetleń: 7029

Przedrukowań: 0

Głosy dodatnie: 3

Głosy ujemne: 0

WIEDZA

3 Ocena

Licencja: Creative Commons

Kiedy pierwszy raz spotkałem się z tą nazwą pomyślałem sobie „porąbane” jak można radykalnie wybaczać toż to Papież, Jezus byli dla mnie ideałami wybaczania przynajmniej tu na ziemi. Książka odleżała swoje dopiero gdy straciłem kogoś bliskiego poczułem się oszukany skrzywdzony usiłowałem po dawnemu wybaczyć, czytaj zapomnieć a to wracało i wracało jak choroba wrzodowa. I wtedy przyszedł czas na książkę czytałem z zapartym tchem i stawałem się coraz bardziej otwarty na wybaczenie. Nie bardzo wiedziałem jak mam to zrobić do książki dołączone były arkusze i jakoś powoli zacząłem je wype łniać. Robiłem to oczywiście nie wiedząc czy tak to ma być ale efekty jakie dawało mi pisanie pokazały że to działa. Moje urazy i niechęć do zdarzeń i ludzi zaczęło zastępować zrozumienie i z czasem wybaczenie. A kiedy zrozumiałem jak bardzo wybaczenie jest ważne dla mnie. Postanowiłem wziąć udział w warsztatach, i tak posłałem maila do Instytutu z pytankiem gdzie będą najbliżej jakieś warsztaty i dlaczego by nie w Chyszówkach? Dostałem odpowiedź że może kiedyś zawitają i do nas na wioskę, a jeżeli chcę skorzystać z warsztatów to najbliżej są w Krakowie. Niestety terminy jakoś tak nie pasowały z moim rozkładem zajęć i czekałem sobie cierpliwie na właściwy czas aż warsztaty zawitały do nas na wioskę. Od 6 października do 11 2005 roku gościliśmy przyszłych trenerów radykalnego wybaczania na szkoleniu które Instytut zorganizował w gospodarstwie „Pod Groniem” dzięki otwartości gospodarzy, miałem nareszcie zobaczyć jak to działa, miałem doświadczyć, uczestniczyć. W czwartek zaczęli zjeżdżać się uczestnicy kwaterunek obiad a zaraz po obiedzie na zajęcia. Wieczorkiem przy kominku i muzyczce integracyjna posiadówka. Niesamowita otwartość i ciepło emanowało wprost z uczestników tak że nie trzeba było wiele czasu by czuć się jak pośród ludzi dobrze mi znanych. Rankiem przed śniadaniem pierwsi chętni postanowili przełamać soje lęki do koni i siadali pod wprawnym okiem Magdaleny na konie. Później zajęcia z przerwami na posiłki. A wieczory tradycyjnie już przy kominku przy akompaniamencie gitar śpiew rozbrzmiewał do późnych godzin nocnych. W niedziele na własnej skórze mogłem ogromnej siły doświadczyć warsztatu. Dzięki obcowaniu z innymi trenerami wiedziałem że nie będzie łatwo i poszedłem przygotowany 2 rolki ręczników jednorazowych. A to co się działo przeszło moje najśmielsze oczekiwanie, dzięki otwartości i niesamowitej atmosferze wyrzuciłem z siebie tyle żalu smutku i łez. Płakałem tak ja, wydawało mi się twardy drań, płakałem jak dziecko.Wszystkich którzy chcieli i by dowiedzieć się czegoś więcej o tej formie transformacji uczuć zapraszam na stronę Instytutu, odsyłam do książki „Radykalne Wybaczanie” spotkajmy się www.naradykalnymszlaku.pl

Licencja: Creative Commons
3 Ocena