Polski monopolista w dostawach gazu ziemnego PGNiG podniósł ceny gazu. W wiadomości tej nie ma niczego szczególnego, gdyż ceny gazu rosły i rosnąć będą i nie ma pewności, że nawet wydobycie gazu łupkowego w Polsce te cenowe wzrosty zatrzyma.

Data dodania: 2012-07-17

Wyświetleń: 1948

Przedrukowań: 0

Głosy dodatnie: 0

Głosy ujemne: 0

WIEDZA

0 Ocena

Licencja: Creative Commons

PGNiG chce oczywiście zarabiać więcej, może dlatego, że więcej chcą zarabiać piosenkarze, filmowcy, kolarze, żużlowcy, siatkarze i kogo tam mamy jeszcze – my, odbiorcy gazu - na liście płac gazowego molocha.

Tak, to przecież my – w cenie gazu - opłacamy chlubne dla PGNiG sponsorskie zachcianki.

A firma gazowa nie gardzi żadnymi dochodami, nawet tymi, na które składają się miliony odbiorców małymi kwotami, a więc trudnymi do zauważenia, wyśledzenia sposobu ich powstania, wreszcie – ze względu na skomplikowany system opłat – niemal niemożliwymi do zrozumienia przeciętnemu pożeraczowi gazu.

I co z tego, że Gazownia napisze w piśmie będącym odpowiedzią na reklamację: Prezes URE może odmówić zatwierdzenia Taryfy, jeśli stwierdzi, że jest ona niezgodna z zasadami i przepisami zawartymi w artykułach ustawy Prawo energetyczne”.

Taryfa może i się zgadza z ustawą, ale czy się zgadza z rzeczywistością i zasadami współżycia społecznego? Czy Prezes URE to sprawdza, a jeśli nie, to kto to robi chociaż epizodycznie?

Otóż wydaje się, że takich epizodów nie ma. Dlatego PGNiG wykorzystuje możliwości wprowadzania do Taryfy takich zapisów, które umożliwiają przerzucenie na odbiorcę wszelkich ciężarów zmiany taryfy, a przy okazji skubnięcie choć trochę tych milionów odbiorców na drobne kwoty, które w sumie dadzą dziesiątki milionów PLN.

A wystarczy przez dwa miesiące (najlepiej na przełomie sezonu grzewczego i wiosny) nie wysłać inkasentów do odczytów liczników, a brakujący odczyt uzupełnić statystycznie. Odbiorca nie ma przecież pojęcia, kiedy dokładnie następuje zmiana taryfy, czy inkasent był, czy nie, bo liczników nie ma w mieszkaniach. Nie zdaje sobie też sprawy, że powinien dokonać odczytu dokładnie w dzień zmiany taryfy i w terminie nieprzekraczalnym 5 dni dostarczyć odczyt do Gazowni. O wszystkim dowiaduje się dopiero z faktury, gdy jest już „po ptakach”.

A zużycie za dwa miesiące, od odczytu do odczytu, oczywiście jest zgodne, tylko jak jest podzielone za każdy miesiąc? I jakie ceny jednostkowe mają zastosowanie?

I tu właśnie PGNiG dokonuje – jak przeczytaliśmy w zgodzie z prawem - zwykłego rabunku. Pobiera bowiem wyższą już stawkę za wyższe zużycie dzienne w oparciu o średnie dobowe zużycie z poprzedniego miesiąca. Wiadomo, że w okresie grzewczym zużycie to może być i cztery razy wyższe od przeciętnego.

Resztę sobie Państwo sami wyobraźcie. Kilka milionów odbiorców, po kilkadziesiąt lewych złotych za nie dostarczony przecież gaz – i to wszystko w aurze prawa energetycznego, Prezesa URE i Bóg wie kogo jeszcze.

A może by po prostu założyć łącza online odbiorców z PGNiG na wzór energetycznego dostawcy RWE Polska?

Licencja: Creative Commons
0 Ocena