Od czasu do czasu potencjalni klienci próbują wysondować, jakie metody stosujemy. Oczekują windykacji typowo bandyckiej a więc postraszenia dłużnika, np. „oddaj kasę bo połamiemy ci nogi” a gdy nie odda, to urzeczywistnienia takich zapowiedzi, najlepiej „z wywiezieniem go do lasu”.

Data dodania: 2011-12-19

Wyświetleń: 1823

Przedrukowań: 0

Głosy dodatnie: 0

Głosy ujemne: 0

WIEDZA

0 Ocena

Licencja: Creative Commons

Poruszanie tego tematu jest dla mnie zaiste kłopotliwe, ale uważam że temat poruszyć trzeba. Nie mam zamiaru propagować przemocy, wręcz przeciwnie. Chyba każdy wie, że jeśli dłużnik oficjalnie nie posiada nic na siebie, to komornik długu od niego nie wyegzekwuje. Można wówczas legalnie „bawić się” w składanie zawiadomień do prokuratury o tym, że według nas popełnił dłużnik oszustwo. I liczyć na to, że przedstawią dłużnikowi zarzuty a on przestraszy się więzienia i pieniądze odda. Niestety, najczęściej organy ścigania nie dopatrują się znamion przestępstwa w typowych sprawach, kiedy to ktoś komuś nie zapłaci faktury albo nie odda pożyczki. Umorzą więc postępowanie albo nawet odmówią wszczęcia postępowania. Można próbować sprzedać taki dług, ale jeśli ktoś kupi, to jedynie za przysłowiowe psie pieniądze. Można upubliczniać dłużnika w KRD, w internecie, na słupach i na murach na jego osiedlu, ale i w takim przypadku nie liczmy na cuda skuteczności.

Chyba każdy wie o tym, co teraz napiszę, więc napiszę – tam gdzie nie pomagają rozmowy z dłużnikiem,  komornik, organy ścigania, upublicznianie długu itp., tam mniej lub bardziej solidny łomot spuszczony dłużnikowi potrafi zdziałać cuda. Obawa przed bólem, przed trwałym kalectwem, przed utratą życia, czyni cuda jak idzie o odzyskiwanie długów. Podobnie jak czynią cuda tortury w wydobywaniu zeznań. No, chyba, że dłużnik autentycznie pieniędzy nie ma i nie jest w stanie ich zdobyć; niestety i takie przypadki się zdarzają.

Zakładam, że każdy zdaje sobie sprawę z tego co wyżej napisałem. Nasuwa się pytanie czy warto korzystać z usług „windykacyjnych” oferujących tego typu metody. Ja uważam, że nie warto. Słyszałem o kilku takich przypadkach, kiedy to „egzekutorzy” po ściągnięciu długu zainteresowali się też zleceniodawcą i jego pieniędzmi. Po drugie – zemsta ze strony dłużnika; wielu z nich może mieć koneksje w półświatku i za nasłanie na nich bandyckich windykatorów możesz spodziewać się, że dłużnik też naśle na Ciebie zbirów. Mówi się, że najlepiej po prostu sprzedać dług bandytom, to nie ponosi się odpowiedzialności za to co zrobią dłużnikowi. Formalnie może to i prawda, ale dłużnik swoje wie i nie podaruje Ci tego, że z Twojego powodu dostał łomot.

Prowadzona zgodnie z prawem windykacja często jest bezskuteczna i zapewne jeszcze długo tak będzie. A ta bezprawna jest niebezpieczna dla samego wierzyciela. Jaki z tego wniosek? Sprawdzaj dokładnie, z kim robisz interesy, sprawdzaj jego wiarygodność, wypłacalność, przeszłość. Postaw na solidne sprawdzenie drugiej strony umowy i zabezpieczenie wierzytelności, to nie będziesz musiał zlecać windykacji a jeśli nawet, to dług odzyska komornik, tudzież normalna firma windykacyjna.

Licencja: Creative Commons
0 Ocena