Słowa, które za sprawą ubrań z nadrukiem nosimy na sobie, wyrażają to, co myślimy i czym chcemy podzielić się ze światem. Podobnie jak drukowanie sobie na bluzach czy plecakach podobizn idoli oraz wszywanie znaczków organizacji, do których należymy, z którymi się identyfikujemy.

Data dodania: 2011-11-22

Wyświetleń: 1124

Przedrukowań: 0

Głosy dodatnie: 0

Głosy ujemne: 0

WIEDZA

0 Ocena

Licencja: Creative Commons

W obecnych czasach t-shirty zastąpiły wstępną prezentację danego człowieka. Patrzymy na to, jakie logo dumnie nosi na piersi nasz nowy znajomy, widzimy obrazek, który zdobi jego tors i sami decydujemy, czy zawrzeć bliższą znajomość z właścicielem takiej, a nie innej części garderoby.

Dress code to nie tylko sposób ubierania się, ale i właściwy dobór dodatków. Jeśli więc nasze koszulki z nadrukiem manifestują prawdy, którym jesteśmy wierni, pokażmy światu, co nosimy i – zarazem – co myślimy na różne tematy. Oto przykłady osób, dla których ubranie to nie przebranie, a okazja, by przedstawić własną filozofię życiową.

Karola jest bardzo zżyta ze swoją rodziną. Gdy z ukochanych gór przeniosła się na studia do Krakowa, czuła się samotna w wielkim mieście. Długie rozmowy telefoniczne i przesiadywanie na skypie nie pomagały. Akademicki pokój dziewczyny szybko zamienił się w „jaskinię tęsknoty za domem”. Rozwieszone na ścianach zdjęcia, ulubione przedmioty przewiezione z podhalańskiego mieszkania oraz…. koszulki, które przed wyjazdem bliscy podarowali Karoli. Hasła „Córeczka swoich rodziców”, „Nasza duma”, „Najukochańsza Siostrzyczka na świecie” może i brzmiały infantylnie, lecz wynikały z silnej więzi, która łączy pokolenia górali. Karola najpierw nosiła te „pocieszające” koszulki pod swetrami i koszulami, a następnie, gdy czas koił smutek, zaczęła w nich spać, traktując swoje koszulki jak ulubione piżamy. W które zawsze można się było wtulić, gdy tęsknota znów zaczynała doskwierać.

Nastoletni Leon z Wałcza jest fanem ciężkiego metalu. Lubiąc takie, a nie inne granie, ubiera się głównie w czarne ciuchy, nosi ciężkie, wojskowe buty i zapuszcza długie włosy. Do tych znaków - rozpoznawanych dla fanów muzyki heavy metal - dołączyć trzeba t-shirty z nazwami reprezentatywnych kapel. W wyspecjalizowanych sklepach lub za pośrednictwem Internetu, Leon zamawia rozmaite, „mroczne” koszulki i bluzy. Ich przód zdobią czerwone, zielone i szare nazwy zespołów: „Iron Maiden”, „Dep Leppard”, „Van Halen”, „Scorpions” itd. – Gdy idę ulicą, często zaczepiają mnie inni wielbiciele „mocnego brzmienia”. Wymieniamy się numerami telefonów, spotykamy na koncertach, mailujemy ze sobą i dyskutujemy o nowościach muzycznych. Moje koszulki są informacją o mojej pasji. Dla innych to czytelny komunikat. Dla mnie wyraz szacunku dla wybranych wykonawców – twierdzi Leon.

Z kolei Bartek, na stałe mieszkający w Londynie, często spotyka w Wielkiej Brytanii wielu rodaków – właściwie to oni sami zaczepiają go na ulicach. To dlatego, że mężczyzna nie ukrywa swej narodowości – ba, podkreśla ją nawet odpowiednim doborem t-shirtów. Koszulki te zamawia za pośrednictwem e-sklepów, paczkę z pęczkiem ubrań odbiera podczas kolejnych wizyt w ojczyźnie. Oto sentencje czy też postawy życiowe, które propagowane są w stolicy Anglii: „Szukam drugiej połówki. Może być 0,7 l”, „Bez tej koszulki też dobrze wyglądam”, „Facet bez brzucha jak kufel bez ucha”, „Ja nie chcę się uczyć, ja chcę być politykiem”.

Kontrowersyjne, zabawne, pasujące do swojego właściciela – takie są t-shirty drukowane w różnorodne slogany i przemyślenia. Dobór najbardziej trafnego wdzianka i zdania zależy wyłącznie od nas samych.

Licencja: Creative Commons
0 Ocena