Jestem oburzony, na "oburzonych". Kim są oburzeni? "Oburzeni" to ruch społeczny, który powstał w Hiszpanii w następstwie pogarszających się warunków życia społeczeństwa, powodowanych kryzysem. W największych miastach "cywilizacji zachodu" młodzi ludzie wychodzą na ulicę by protestować przeciwko... no własnie przeciwko czemu.

Data dodania: 2011-10-19

Wyświetleń: 2542

Przedrukowań: 0

Głosy dodatnie: 0

Głosy ujemne: 0

WIEDZA

0 Ocena

Licencja: Creative Commons

Wśród oburzonych trudno znaleźć bowiem spójny pogląd na to, z czym się tak naprawdę nie zgadzają i przeciw czemu protestują. Nie wiadomo jakie mają żądania i jakie rozwiązania ich zadowolą. Część komentatorów uważa, że powstanie ruchu oburzonych jest następstwem kryzysu kapitalizmu. Ludzie nie zgadzają się na wysokie zarobki bankierów i zaangażowanie polityków w ratowanie instytucji finansowych kosztem podatnika. Oburzeni oskarżają banki o wywołanie światowego kryzysu i sprzeciwiają się nierówności społecznej, w której 90% majątku jest w rękach 10% obywateli.

Skąd więc moje oburzenie? Uważam, że takie stawianie sprawy jest potworną obłudą. Kryzys finansowy jest w znacznie większym stopniu wynikiem nieodpowiedzialności społeczeństw i ich chciwości. To społeczeństwa domagały się przecież darmowych usług od państwa. Edukacja, służba zdrowotna, świadczenia emerytalne, komunikacja... To ludzie wybierali tych, którzy tak hojnie spełniali ich zachcianki, finansując je długiem. Darmowa usługa nie istnieje. W którymś momencie musiał przyjść moment na spłaty rachunków.

Oburzeni to ruch, który uważa, że coś im się od państwa należy. Że to państwo powinno zapewnić im pracę, mieszkanie, opiekę zdrowotną, edukację i bezpieczeństwo. Elementarną odpowiedzialność o swoje własne sprawy starają się zrzucić na polityków i rząd. Skąd więc rząd ma wziąć na to pieniądze? Wcześniej mógł się zadłużyć, a teraz? Teraz może zabrać pieniądze tym, którzy pieniądze mają, a więc tym, którzy nie mają czasu się oburzać, bo ciężko pracują!

I tak dochodzimy do owych 10% ludzi, kontrolujących 90% majątku społeczeństwa. Skoro oni mają, a my nie, zabierzmy im. Albo zmuśmy rząd, by im zabrał. I to wywołuje moje głębokie oburzenie. Te 10% społeczeństwa, to w zdecydowanej większości ludzie, którzy doszli do swoich majątków ciężką pracą. Żyli oszczędnie, ryzykowali, byli innowacyjni, tworzyli miejsca pracy. Potrafili sami o siebie zadbać pozwalając dodatkowo, by inni się przy nich bogacili. Tak właśnie dorobili się fortun. Steve Jobs nie oburzał się, że nie skończył studiów i nie ma pracy, tylko wziął się do roboty i zapisał jedną z najpiękniejszych kart w historii Ameryki, zaczynając od prowadzenia firmy w garażu rodziców. Dla mnie to jest jasne. Rolą państwa nie jest troszczyć się o obywateli. Rolą państwa jest tworzyć warunki, w których obywatele mogą troszczyć się o siebie sami, a państwo im w tym nie przeszkadza. Nigdy nie zazdrościłem nikomu jego pieniędzy. Wiem, że doszedł do tego dzięki oszczędnościom, wyrzeczeniom i talentowi. Jeżeli dorobił się w sposób nieuczciwy, nie zazdroszczę mu tym bardziej.

Jeżeli oburzeni faktycznie tak nie znoszą banków niech zrezygnują z kredytów i kart debetowych. To faktycznie spowoduje, że banki będą zarabiały mniej, a ich pozycja spadnie. Jeżeli jednak wybierają konsumpcję i życie na kredyt. Rezygnują z oszczędności i zamiast założyć własną działalność czekają aż ktoś "da" im pracę, to nie powinni być zaskoczeni pozycją banków w gospodarce opartej na długu.

Tak jak gospodarstwo domowe bogaci się oszczędzając, tak i społeczeństwo bogaci się oszczędzając. Wydawanie więcej niż się zarabia zawsze będzie prowadzić do upadku, czy to na poziomie finansów osobistych, finansów firmy, czy finansów państwa. Niestety społeczeństwom zachodu przychodzi teraz płacić rachunek za dekady życia na kredyt. Ludzie dostrzegają, że ich warunki życiowe się pogarszają. Nie jest to jednak konsekwencją chciwości bankierów, ale wynikiem chciwości społeczeństw i nieodpowiedzialności polityków, wybranych przez te społeczeństwa.


Licencja: Creative Commons
0 Ocena