Strony internetowe, prezentujące propozycje na wieczory kawalerskie w Trójmieście, stawiają na „mega zabawę” i „crazy party”. Imprezowa ekipa wsiada do clubbing busu, ekskluzywnej limuzyny lub do hummera, który – po drodze – zabiera jeszcze na pokład kuszącą autostopowiczkę.

Data dodania: 2011-09-27

Wyświetleń: 1170

Przedrukowań: 0

Głosy dodatnie: 2

Głosy ujemne: 0

WIEDZA

2 Ocena

Licencja: Creative Commons

Podróż rozpoczęta, kawalerski szał również…

Wyszukana maszyna zawozi nas na miejsce akcji – może nim być teren do gry w paintball albo tor kartingowy. Dla wielbicieli doznań nietuzinkowych – wyścig motorówkami albo wizyta na strzelnicy, gdzie panowie dostaną do użytku kałasznikowy. Przy tego rodzaju atrakcjach, zalecana jest jednak trzeźwość umysłu: „drink show” rozpocznijmy więc tuż po wyjściu z pojazdu lub po oddaniu broni do magazynu.

Z kolei, jeśli pan młody należy do miłośników nowinek technologicznych, zaprośmy go na laserową bitwę. Odpowiednio do tego celu przygotowane pomieszczenia zapewnią uczestnikom klimat niczym z filmów „Star Wars”. Kolorowe lasery tną ciemność labiryntu, wieczór kawalerski w Gdańsku, w Gdyni czy w Sopocie nabiera futurystycznych cech.

Żeby jednak być bliżej ziemi (dosłownie!), wiele firm, przygotowujących imprezy dla kawalerów, wynajmuje quady do jazdy po górzystych terenach (w cenie transport sprzętu oraz kawalerów), a hitem trójmiejskich imprez są tzw. „beforki w nysce”, czyli picie przaśnych alkoholi w środku Nyski 522. Klimat? Peerelowski. Podobnie jak w przypadku plenerowych eskapad za miasto, utrzymanych w duchu socrealistycznych pochodów czy dożynkowych obrzędów. Cenne doznanie, zwłaszcza, gdy bohater wieczoru pochodzi z nieco starszego pokolenia i powrót do przeszłości zapewni mu dawkę sentymentalnych wspomnień. Gdy zaś średnia wieku zaproszonych gości oscyluje w dolnych granicach, nie zaszkodzi nieco pomęczyć przyjaciół pana młodego (a najbardziej, oczywiście, jego!) i na kilkadziesiąt minut wynająć dla wszystkich tor przeszkód, usadowiony wysoko nad ziemią. Wszystkie liny, drabinki, podesty, mosty tybetańskie i siatki pokonuje się w zabezpieczeniach, jednak dawka adrenaliny i tak jest bardzo duża, a niejednemu twardzielowi miękną nogi na widok kilkumetrowej plątaniny sznurków, gałęzi i lian. Tor kończy się zjazdem na linie „Tyrolce”, rozciągniętej 200 m nad stawem lub nad równie malowniczo prezentującym się zbiornikiem wodnym. Dla chętnych – skok „wahadło” z 20 m w dół, na końcu lotu wpadamy w rotacyjny – mocno entuzjastyczny lot…

Na koniec jeszcze o cenach – koszty wyżej przedstawionych imprez wahają się od stu złotych za wynajem klubowego autobusu do trzech tysięcy za „wet party” na pokładzie luksusowego, stumetrowego jachtu. Sami zdecydujcie więc, czy przygotowany przez was wieczór kawalerski ma należeć do intensywnych wspomnień dla waszych… portfeli, czy – w myśl zasady: „tam jest dobrze, gdzie my jesteśmy”, wybierzecie mniej forsowną finansową wersję trójmiejskiego clubbingu. A zabawa – i tak – będzie udana! Byleby do rana…

Licencja: Creative Commons
2 Ocena