Rzecz o pierwszym w naszej Ojczyźnie nowoczesnym girlsbandzie, który działał w latach 1959-1974. Formacja Filipinki, utworzona przy szczecińskim Technikum Handlowym, była szczególnie popularna w latach '60 XX wieku.

Data dodania: 2011-06-27

Wyświetleń: 1239

Przedrukowań: 0

Głosy dodatnie: 0

Głosy ujemne: 0

WIEDZA

0 Ocena

Licencja: Creative Commons

Pierwszy nowoczesny girlsband

Chociaż nie były pierwszym w Polsce żeńskim zespołem wokalnym, nagrywającym płyty z modną muzyką, bez wątpienia można je uznać za pierwszy w naszym kraju nowoczesny girlsband. O kim mowa? O Filipinkach, czyli młodzieżowej formacji muzycznej, działającej w latach 1959-1974. Jak podaje wirtualna encyklopedia Wikipedia, grupa wokalna została utworzona przy szczecińskim Technikum Handlowym przez Jana Janikowskiego - nauczyciela, kompozytora i pianistę.


Trochę faktów

Z Wikipedii możemy się również dowiedzieć, iż Filipinki początkowo działały jako nonet (zespół dziewięcioosobowy), a później jako septet (zespół siedmioosobowy). Do historii polskiej popkultury przeszedł skład: Krystyna Sadowska, Krystyna Pawlaczyk, Anna Sadowa, Iwona Racz, Zofia Bogdanowicz, Elżbieta Klausz, Niki Ikonomu (ta ostatnia to artystka greckiego pochodzenia, obecnie mieszkająca w Belgii). Nazwa formacji nawiązywała do popularnego w tamtym okresie czasopisma dziewczęcego “Filipinka”. To legendarne pismo, założone w roku 1957, przestało się ukazywać wiosną 2006, ponieważ wydawca uznał, że bardziej mu się opłaca wydawanie podobnego magazynu “Twist” (ironią losu jest fakt, iż zespół składający hołd FILIPINCE wielokrotnie śpiewał o tańczeniu TWISTA).


Trudno się od nich uwolnić!

Piosenki Filipinek są niezwykle chwytliwe, pogodne i dziewczęce, a ich sekret tkwi w specyficznych, uzależniających rytmach i melodiach - gdy któryś z utworów wpadnie człowiekowi w ucho, to trudno się od niego uwolnić. Z drugiej strony, Filipinkowe kawałki są proste, łatwe w odbiorze, odrobinę naiwne i dziecinne, ale kiedyś po prostu była taka moda. Tematyka piosenek obraca się wokół różnych zagadnień, jednak zawsze atrakcyjnych dla ówczesnych nastolatek: miłość, podróże, szkoła, zabawy taneczne, podbój przestrzeni kosmicznej. W niniejszym tekście chciałabym opisać kilka wybranych utworów Filipinek.


“Filipinki - to my”

Istny manifest artystyczny, w którym dziewczęta śpiewają o sobie. Utwór posiada odrobinę prowokacyjny i intrygujący tekst, mówiący o tym, że młode wokalistki nie zdradzą nikomu swoich imion. Wręcz przeciwnie, wszystkie będą się posługiwać imieniem Filipinka, albowiem - jako zespół muzyczny - stanowią jedność i dążą do wspólnego celu. Video clip, nakręcony do tej piosenki, jest bardzo dynamiczny i ukazuje dziewczyny w różnych miejscach oraz w różnych strojach. Raz widzimy je jako uczennice odziane w szkolne mundurki, innym razem - jako eleganckie panny, ubrane w sukienki i siedzące przy stole pod parasolem. Filipinki na rowerach, Filipinki na motorach, Filipinki na statku - to kolejne sceny teledysku. Myślę, iż przygodę z omawianą formacją należy rozpocząć właśnie od tego filmiku.


“Wala Twist” (“Walentyna Twist”)

Bardzo pogodna, rytmiczna i przebojowa piosenka, opiewająca Walentynę Tierieszkową, czyli pierwszą kobietę, która odbyła podróż kosmiczną. W utworze jest też wzmianka o Juriju Gagarinie (pierwszym kosmonaucie płci męskiej) i Panu Twardowskim (legendarnej postaci, która rzekomo wylądowała na Księżycu). Teledysk, nakręcony do kawałka “Wala Twist”, ukazuje Filipinki jeżdżące na karuzelach w Wesołym Miasteczku. I nie ma w tym nic dziwnego, albowiem piosenka jest naprawdę radosna i zakręcona. Jak na twist przystało.


“Batumi”

Spokojny i sentymentalny kawałek, wychwalający egzotyczne oraz pełne zabytków miasto w Gruzji (tytułowe Batumi). Piosenka jest bardzo sympatyczna i miła dla ucha, a Filipinki śpiewają głosami pełnymi pogodnej melancholii. Utwór wyzwala w słuchaczu pragnienie odwiedzenia Batumi, wpatrzenia się w jego “herbaciane pola” i wsłuchania się w “dźwięczenie cykad”. Niestety, posiada też wady, a mianowicie pretensjonalne i grafomańskie sformułowania typu “świadkiem był szczęścia chwil” czy “marzenie naszych snów” (w przypadku tego ostatniego, aż chce się zapytać: “To wasze sny potrafią marzyć?”).


“Do widzenia, profesorze”

Typowo uczniowska piosenka, poruszająca temat ukończenia szkoły średniej, pożegnania z belframi, rozstania z dotychczasowym stylem życia i wkroczenia na nową drogę egzystencji. W utworze “Do widzenia…” Filipinki składają podziękowania swoim nauczycielom, przepraszają ich za wszelkie problemy i zmartwienia, a także obiecują urzeczywistnianie tego, co profesorowie wpoili im do głów. Śpiewają również o tym, że są już dojrzałe i wolne - po prostu dorosłe. Piosenka pierwszego polskiego girlsbandu, ze względu na swoją problematykę i sposób realizacji tematu, nadaje się do wykonywania podczas ceremonii pożegnania klas maturalnych.


“Dlaczego płaczesz, mały?”

Kawałek różniący się od pozostałych, zdecydowanie cięższy, dramatyczniejszy, mniej optymistyczny, chwilami naprawdę wzruszający i przejmujący. Uważam, że można go scharakteryzować słowami, jakimi pewien Internauta opisał piosenkę “J’en ai marre!” Alizee: “Ten jeden raz nie wszystko jest różowe”. Chociaż utwór jest dobrze wykonany i posiada “to coś“, nie potrafię się nim w pełni zachwycać, albowiem jego melodia przypomina mi posoborowe, dziecięco-młodzieżowe pieśni kościelne, wykonywane podczas mszy świętych, rekolekcji oraz różnych nabożeństw dla dzieci. I choć podoba mi się sposób, w jaki Filipinki śpiewają słowo “twarz”, a także wokaliza samogłoski “u”, całą piosenkę zatruwa mi ten nieszczęsny, oazowy klimat. Bo w “Dlaczego płaczesz, mały?” dziewczęta naprawdę śpiewają jak schola w kościele. Wystarczy tylko się wsłuchać.


“Bal Arlekina”

Utwór, w którym spokojne, powolne, ponure zwrotki przeplatają się szybkimi, wesołymi, żywymi refrenami. Jeśli chodzi o tekst piosenki, to występują w nim nawiązania do włoskiej commedii dell’arte: postacie Arlekina i Kolombiny. W “Balu Arlekina” jest mowa o tym, że współczesne Filipinkom dziewczyny są nowoczesne i niechętnie nastawione do staroświeckiej muzyki - chłopcy nie powinni im zatem śpiewać ballad, tylko tańczyć z nimi twista. Co do teledysku, to wywołuje on we mnie dziwaczne skojarzenia.


Moje głupie skojarzenia

Otóż jestem czytelniczką portalu VigilantCitizen.com, którego redaktorzy interpretują słowa piosenek i video clipy pod kątem ich rzekomych nawiązań do kontroli umysłu (mind control, Monarch, MK-ULTRA). I muszę przyznać, że symbole wykorzystane w teledysku “Bal Arlekina” są zadziwiająco zbieżne z tymi, które występują w filmikach oskarżanych przez Vigilant Citizen o aluzje do mind control (dehumanizacja, zrównanie ludzi z manekinami, kukła/lalka jako alter persona, martwe, jakby zahipnotyzowane twarze, oczy wpatrzone w punkt, triggery - kokardy, schody, koronki podobne do pajęczyn, czarne elementy bezpośrednio obok białych, ściana pełna esów i floresów. Warto również pamiętać, że Arlekin i Kolombina to postacie noszące maski, czyli kolejne triggery. “Wielki sklep z zabawkami“ jest zaś domem tych postaci, a przecież dom to - w psychoanalizie Freuda - symbol ludzkiej podświadomości). Do tego dochodzi tekst, mówiący o perswazji, manipulacji, wpływaniu na cudze poglądy i upodobania… Wiem, że te wszystkie podobieństwa do kontroli umysłu są dziełem przypadku, ale - jako czytelniczka VigilantCitizen.com - nie mogę się uwolnić od wiadomego skojarzenia.


Zakończenie

To wszystko, co chciałam napisać w niniejszym tekście. Mam nadzieję, iż moja wypowiedź zachęciła Was, drodzy Czytelnicy, do zapoznania się z utworami pierwszego w Polsce nowoczesnego girlsbandu. Filipinki absolutnie nie są formacją wybitną, ale ich sympatycznych, zazwyczaj pogodnych i optymistycznych kawałków naprawdę przyjemnie się słucha. Kiedy obcuję z twórczością zespołu założonego przez Jana Janikowskiego, przekonuję się na własnej skórze, co oznacza popularny związek frazeologiczny “sweet sixties”. Może Wy też się przekonacie?


Natalia Julia Nowak,
26 czerwca 2011 roku


Licencja: Creative Commons
0 Ocena