Ileż to nowych znajomości zrodziło się podczas oczekiwania przed drzwiami sklepowymi na godzinę zero. Zresztą tyle samo ile konfliktów podczas rywalizacji o najmniejszy nawet ciuszek. Kupowanie ubrań w snobistycznych second handach lub, jak to woli w języku rodzimym, w sklepach z odzieżą używaną przestało być „obciachem”. Nawet wręcz przeciwnie. Urosło do rangi trendu. Stało się źródłem na wyrażenie indywidualnego stylu… Era szmateksów, lumpeksów i ciucholandów na szczęście odeszła bez powrotnie
Otwarcie drzwi jest jak gong podczas wyścigu. Właśnie wtedy wszyscy startują dosłownie i w przenośni do boju. Kosze z ubraniami na wagę w mgnieniu oka stają się puste. Zarówno kobiety jak i mężczyźni w każdym wieku łapią co tylko mają pod ręką. Jedni na oślep ładują do koszyka i biegną do przymierzalni mierzyć co im się trafiło, inni w ogóle nie przymierzają, tylko mkną prosto do kasy w obawie, że ktoś wyrwie im ich zdobycz. Dzieje się tak dlatego, że sklepy tego typu obfitują w unikatowe ubrania oraz dodatki. Kupując je tam otrzymujemy swoistą gwarancję, że na ulicy nie zobaczymy nikogo kto by miał na sobie to samo. Będziemy w stu procentach oryginalni.
Najczęściej ciuchy importowane są albo ze Stanów Zjednoczonych albo z Anglii. Jak wszystkim wiadomo ludzie tam ubierają się bardzo modnie oraz firmowo, a w pogoni za szybko zmieniającą się modą zmieniają również wnętrze garderoby. Pozbywają się ubrań bardzo dobrych jakościowo, firmowych i nie zniszczonych. Zanim jednak polskie trendy zmienią się, my zdążymy wykorzystać ciuszki dając im drugą młodość. Często zdarza się upolować „ciuchy” z metką. W tym przypadku niska cena nie jest wyznacznikiem jakości, ale wręcz na opak. Jednakże znaleźć możemy sklepy z elegancką odzieżą używana z półki bardzo wysokiej, gdzie i ceny są proporcjonalnie wyższe. Jednakże, która kobieta nie marzy, aby suknie wieczorowe lub klasyczna ponadczasowa marynarka z paryskiego domu mody zawisła w jej szafie? W takich sklepach można wszystko dostać po okazyjnej cenie.
