Jest wiele wariantów mazurskich wycieczek. W poniższym artykule opowiem o miejscach, ktore żadko znajdują się w przewodnikach, a często są niemal nieznane nawet przez "tubylców".

Data dodania: 2011-04-19

Wyświetleń: 2312

Przedrukowań: 0

Głosy dodatnie: 0

Głosy ujemne: 0

WIEDZA

0 Ocena

Licencja: Creative Commons

„Cudze chwalicie, swego nie znacie...” – mówi popularne przysłowie, które zapewne ma odniesienie do wielu z nas. Odwiedzamy wszak różne kraje na wszystkich niemal kontynentach, czy jednak znamy najbliższą okolicę? Moją najbliższą okolicą są Mazury, a dokładniej okolice Kętrzyna. Zapraszam zatem na spacer (ze mną jako przewodnikiem) szlakiem, który można przejechać samochodem, motorem, a nawet rowerem w ciągu jednej wolnej soboty.

            Najpierw jednak kilka informacji historycznych.

Ziemie położone wokół dzisiejszego Kętrzyna zamieszkiwało pruskie plemię Bartów, ludne i wojownicze, dlatego też opanowanie tego terenu sprawiło swego czasu Zakonowi Krzyżackiemu wiele kłopotów. Nawet po podbiciu całej ziemi Prusów i wzniesieniu systemu dozorujących wartowni wybuchały powstania i bunty przeciwko bezwzględnej eksploatacji miejscowej ludności.

Z tego właśnie okresu pochodzi większość tutejszych zamków i fortyfikacji miejskich. Likwidacja Zakonu, która nastąpiła dzięki zwycięskim wojnom polskich królów, trwającym bez mała dwa stulecia, doprowadziła do powstania w Prusach lennego księstwa. Był to okres rozkwitu kultury, nauki i oświaty, tolerancji religijnej, a także szybkiego rozwoju gospodarczego, który nastąpił dzięki związkom gospodarczym z Polską. Małe powierzchnie miast ograniczone średniowiecznymi murami przestały wystarczać. Zaczęła powstawać zabudowa poza ich obrysami, umożliwiając dalszy rozwój ekonomiczny i demograficzny.

Ówczesna Polska szlachecka, rozsadzana prywatą i rozdrapywana terytorialnie przez sąsiadów nie miała siły, by przeciwstawić się pruskim dążeniom do utworzenia samodzielnego i niezależnego od Polski państwa. Nad polską ludnością, pozostałą na obszarze państwa pruskiego zapadła długa noc germanizacji. Ten trwający 170 lat czas przerwały dopiero salwy dział ofensywy zimowej 1945 roku. Paradoksem historii był fakt, że Polskę przywracali tu żołnierze z gwiazdami na hełmach.       

            Po tej krótkiej powtórce z historii możemy ruszać w drogę. W ciągu tej wycieczki odwiedzimy trzy miejsca nie leżące na ogół na trasie turystów odwiedzających te tereny. Są to: Srokowo, Barciany i Drogosze. Ruszamy z Kętrzyna na północ, w kierunku Barcian. Po przejechaniu około 2 km mamy po obu stronach drogi zwykłe pola. Zwykłe? Na nich to w 1311 roku rozegrała się jedna z poważniejszych bitew litewsko – krzyżackich, kiedy to wracające wojska litewskie po niemal trzymiesięcznym pustoszeniu Barcji zostały rozbite przez krzyżaków pod wodzą Henryka von Pletzke. Klęska ta w znacznym stopniu ograniczyła napady litewskie.

W starej różance mijamy po prawej wiatrak typu holenderskiego, który jest obecnie odrestaurowywany, ale na dzień dzisiejszy nie wiem, co w nim się znajdzie. Może jakaś dobra restauracja? Jestem za! Przy wiatraku skręcamy w prawo i po około 16 kilometrach jesteśmy w Srokowie.

            Teren ten był tak korzystny do założenia osady, że nawet po uzyskaniu praw miejskich Srokowo poprzestało na umocnieniach drewniano – ziemnych.

Na pozór nic ciekawego nie widać. Rozejrzyjmy się jednak uważnie. Widać, że rynek rozplanowano sposobem miejskim. Zlokalizowano w nim asymetrycznie bryłę barokowego ratusza (1608-1611). Prawdziwą jednak „perłę” znajdziemy w gotyckim kościele wzniesionym z cegły na podmurówce z kamienia polnego, będącego tu częstym materiałem budowlanym. W zwieńczeniu głównego ołtarza znajduje się rzeźba Madonny Srokowskiej pochodząca spod dłuta nieznanego z imienia gdańskiego mistrza pięknych Madonn. Jest to niewątpliwie najciekawsza rzeźba z tego okresu znajdująca się w tych okolicach. Osoby zainteresowane budownictwem hydrologicznym mogą obejrzeć w pobliskim Leśniewie fragment niedokończonego „Kanału Mazurskiego”, realizowanego w czasach hitlerowskich i mającego łączyć dolinę Wielkich Jezior Mazurskich z Bałtykiem.

Dzisiejsze Srokowo otrzymało swoją nazwę od Stanisława Srokowskiego, profesora Uniwersytetu Warszawskiego, autora licznych prac o Warmii i Mazurach, który w szczególnie trudnym okresie plebiscytu jako znawca problematyki wschodnipruskiej był konsulem generalnym RP w Królewcu.

Jakiś czas temu jeden z autorów zauważył nad wejściem do pewnego budynku znak mogący być znakiem masońskim. Skłania do takiej tezy fakt, że w Kętrzynie znajdowała się loża masońska, jednak nie jest chyba możliwe uzyskanie informacji na ten temat, więc pozostają tylko domysły.

            Czas pożegnać sympatyczne miasteczko, by po kilkunastu kilometrach jazdy na zachód znaleźć się w Barcianach. Od razu widać różnice w zabudowie. Brak regularnego rynku, ratusza, kamienic typu mieszczańskiego świadczy o tym, że miejscowość w chwili zakładania nie była miastem. Tek też i było w rzeczywistości. Osada barciańska do godności miasta została podniesiona dopiero w końcu lat dwudziestych XVII wieku.

Z godnych uwagi zabytków zachowały się dwa: kościół gotycki, który włązono w system fortyfikacyjny osady (prawdopodobnie drewniano – ziemny), oraz znajdujący się nieco poza ówczesną osadą zamek, o którym warto kilka słów powiedzieć.

Otóż w pierwotnym założeniu miało tu powstać komturstwo. Widać to po monumentalnej architekturze frontowego skrzydła. Później zamiary zmieniono. Dlaczego? Można tu przytaczać różne opinie; że ciężar  walk zakonu przesunął się na Żmudź i Barciany zostały nieco na uboczu ówczesnych wydarzeń, a może morowe powietrze, które w XV wieku nawiedziło okolice przyczyniło się do wyniszczenia ludności, a co za tym idzie i gospodarki okolic. Fakt, że dalszą budowę prowadzono na mniejszą skalę, niż pierwotnie zakładano.

Swego rodzaju ciekawostką jest brak wież, baszt, czy też innych elementów wysokich architektury, stanowiących niebagatelny czynnik obronny warowni. W tym okresie zakon wprowadza broń palną (hakownice i jej pochodne), oraz działa i stąd niskie bastiony, które bronią palną kontrolowały przedpole zamku. W zamku była kaplica i refektarz jak w każdej rezydencji komtura, a także liczne więzienia. Spośród warowni krzyżackich jest to niewątpliwie najciekawsza budowla w promieniu kilkudziesięciu kilometrów. Nie ma chyba jednak zamek szczęścia do inwestorów. W ostatnich latach „coś tam” się dzieje, ale patrząc z boku raczej nie można powiedzieć, by prace szły z rozmachem.

            Po przejechaniu kolejnych kilkunastu kilometrów docieramy do wsi drogosze. Jest tu XV – wieczny kościółek wielokrotnie przebudowywany i piękny pałac z początku XVIII wieku, należący niegdyś do rodziny Donhoffów, w Polsce zwanych Denhofami. Rodzina pochodziła z Westfalii, gdzie już w XIII wieku posiadała znaczne dobra. Część rodu opuściła rodzinne dobra osiadając bądź to w Polsce, bądź w Kurlandii, czy Inflantach. Ulegając polonizacji doszli do najwyższych zaszczytów Rzeczypospolitej poprzez koligacje z najbardziej znanymi rodami oraz osobiste zasługi. Na pierwszym miejscu w rodzinie należałoby wymienić Annę, matkę króla polskiego Stanisława leszczyńskiego. Ale i linia męska zasłużyła się nowej ojczyźnie. Gerard, wojewoda pomorski był zaufanym doradcą Władysława IV, Fryderyk oficerem księcia Radziwiłła i uczestnikiem elekcji Jana III Sobieskiego, Ernest i an Kazimierz uczestnikami wiedeńskiej wyprawy, zaś Władysław w bitwie pod Parkanami sam stawiając opór oddziałowi spahistów tureckich uratował życie króla Jana III Sobieskiego i sam poległ na polu bitwy. Ze względu na podobną posturę Turcy głowę jego obwozili po polu bitwy sądząc, że zabili króla. W XVIII wieku Drogosze stały się główną siedzibą rodu i tu wzniesiono jeden z najpiękniejszych pałaców barokowych na Warmii i Mazurach, który w dobrym stanie przetrwał do dziś.  Pałac otaczał park krajobrazowy, gdzie na wpół wolno hodowano daniele.

O ile informacje autora nie są mylne, to pałac obecnie przeszedł w posiadanie zamożnych ludzi, więc jest szansa, że odzyska dawną świetność, którą wewnątrz poważnie uszczupliły różne socjalistyczne organizacje, mające w nim swoje biura, co już na szczęście jest przeszłością.

            Tak oto zamknęła się pętla naszej wycieczki. Chętni mogą jeszcze podczas powrotu do Kętrzyna poszukać w Równinie Górnej śladów grodziska pruskiego z okresu początków krzyżackiej kolonizacji.  Grodzisko było przebadane przez archeologów i niektóre eksponaty znajdują się w zbiorach kętrzyńskiego muzeum.

            Tak więc, będąc kiedyś na Mazurach pamiętajcie, proszę, że poza „sztandarowymi” pozycjami przewodników znajdują się tu jeszcze inne, niezwykle ciekawe miejsca.

Licencja: Creative Commons
0 Ocena