Rok po Katastrofie Smoleńskiej Polacy tłumnie przyszli na Krakowskie Przedmieście oddać hołd ofiarom katastrofy. 10 kwietnia mogło być nawet około 100 tysięcy osób na Krakowskim Przedmieściu. W całej Polsce ludzie gromadzili się na Mszach Świętych w intencji ofiar tragedii.

Data dodania: 2011-04-30

Wyświetleń: 1861

Przedrukowań: 0

Głosy dodatnie: 0

Głosy ujemne: 0

WIEDZA

0 Ocena

Licencja: Creative Commons

     Widzę te wydarzenia w kategorii takiego nieposłuszeństwa obywatelskiego na to, jak wygląda śledztwo w sprawie wyjaśnienia Katastrofy Smoleńskiej. Społeczeństwo nie jest należycie informowane na ten temat, a przecież ma pełne prawo się tego domagać.  Przekłada się to w sposób oczywisty na generalny stosunek do obecnego rządu. Otóż rząd nie jest wiarygodny w sprawie Smoleńska. Duża część społeczeństwa polskiego jak również Polonii, mimo że jego głos nie jest słyszany w mediach - on  wogóle nie dociera do rządzących koalicjantów PO-PSL oraz innych ugrupowań politycznych wywodzących się z byłych obozów politycznych - pokazała, że chce uczestniczyć jako społeczeństwo obywatelskie w życiu publicznym.

     Ludzie zbierający się na Krakowskim Przedmieściu 10-tego kwietnia udowodnili, że są świadomymi obywatelami. Mało tego, dali wyraz temu, iż nie chcą być oszukiwani, nie chcą dłużej pozostawiać poza nawiasem debaty publicznej.

     W relacjach telewizyjnych mogliśmy dostrzec dwie prawdy, z jednej strony próbowano pokazać, że istnieje "dobra" część społeczeństwa, szanująca obecną władzę. Jest to część, która przyszła na Powązki. Natomiast ta druga strona Polski, taka trochę dziwna o nie do końca zrozumiałych motywach działania, spotkała się jak zwykle, na Krakowskim Przedmieściu, zbojkotowała oficjalnie obchód, trochę pokrzyczała, wymachiwała flagą i zasadniczo usiłowala zrobyć jakąś zadymę. W ten właśnie sposób zbudowano dwie narrację, które splotły się w jedną. Według niej jest oczywiste, kto dzieli Polskę, kto rozpętuje wojnę polsko-polską. Miał być ład, miało być pojednanie, a tu "tamci" znów szykują rebelię.

     Symboliczną walką z tą niechcianą grupą ludzi było gaszenie zniczy, wyrzucanie kwiatów, sprzątanie tulipanów składanych w hołdzie Marii Kaczyńskiej - to wszystko przywołuje głębokie czasy PRL i zachowanie milicjantów. Od takich skojarzeń nie sposób uciec. Nasuwają się one automatycznie. To żenujący przykład absolutnego braku wyczucia. Mam wrażenie, że ciągle jako państwo tkwimy w poprzednim ustroju, że urzędnicza mentalność  w ogóle się nie zmieniła. Nie ma nawet mowy, aby szacunek, należny każdemu człowiekowi wreszcie się pojawił i zagościł na stałe. To paradoks, ale - jak widać - nawet tulipan może wzbudzić strach.

     Krótko mówiąc : obecną władzę przerażają tuliany. One bowiem więcej mówią o Polsce niż armia mało kompetentnych urzędników nią zarządzających.

Licencja: Creative Commons
0 Ocena