Często nas - mężczyzn zaskakuje mnogość rzeczy, bez których żadna szanująca się kobieta nie może się obejść. Często myślimy, że większość z nich jest niepotrzebna. Ale, gdy się głębiej nad tym zastanowić....

Data dodania: 2011-04-11

Wyświetleń: 1575

Przedrukowań: 0

Głosy dodatnie: 0

Głosy ujemne: 0

WIEDZA

0 Ocena

Licencja: Creative Commons

Po co "im" tyle tego? Na pewno każdy z nas (mężczyzn) zadał sobie kiedyś to pytanie, patrząc na półkę w łazience zastawioną kobiecymi kosmetykami.

Ale przecież taka półka pod lustrem, to tylko czubek góry lodowej.

Są jeszcze półki nad wanną, jakieś szafki w łazience, szafeczki w sypialni, szafeczka-kosmetyczka, czasem coś się zawieruszy gdzieś jeszcze. No i oczywiście, tadam!, kuferek z tak zwaną kolorówką.

Taki kuferek, to świętość. Za coś takiego kobieta jest gotowa oddać życie. No, może nie swoje, ale przypuszczam, że Wasze, drodzy Panowie, to jak najbardziej.

Rozpiętość "tematyczna" takich skarbów jest przeogromna. Spójrzmy na to posuwając się od kobiecych stóp w górę.

A więc istnieją kremy do stóp, zasypki do stóp, dezodoranty do stóp, specyfiki do zmiękczania skóry na piętach i pewnie wiele innych, o których istnieniu nawet nie wiem. O lakierach do paznokci w tym miejscu nie wspomnę, bo zostawiam sobie to, do omówienia, gdy dotrzemy do dłoni.

Potem nogi, a wraz z nimi wszelkie smarowidła nawilżające, nabłyszczająco-rozświetlające, coś wyszczuplającego, coś przeciw celulitowi...

Potem płyny do higieny intymnej. A następnie brzuch. Na wysokości brzucha istnieją potrzeby podobne do tych, jakie występowały przy nogach. No i pośladkach oczywiście. Czyli chodzi tu głównie o wyszczuplenie i walkę z celulitem.

Ramiona, tak myślę, potrzebują tego samego, co nogi, ale dłonie, to już na pewno nie!

A więc mamy setki lakierów. Wiele z nich występuje w identycznych kolorach. Choć moja Żona twierdzi, że to są zupełnie inne barwy, a ja jestem daltonistą. Tak przy okazji, podobno mój samochód jest śliwkowy, ale daję Wam słowo Koledzy, że jest granatowy! Nawet w papierach tak jest! Dla Kasi, to jednak żaden argument...

A jak lakiery, to i zmywacze. Potem jakieś specyfiki do odżywiania paznokci i do zmiękczania skórek przy paznokciach. Jakieś patyczki do tychże skórek. No i oczywiście cały arsenał kremów do dłoni.

Głowa. Szampony i odżywki, żele i lakiery i pewnie coś tam jeszcze. Ale tu akurat, trzeba przyznać, że wiele z tych rzeczy używamy także my.

Została twarz i szyja. Dobra, poddaję się. Tu już musiałbym wymienić tyle rzeczy, że mogłoby zabraknąć miejsca na blogu.

A nie wspoinałem jeszcze, o różnych przyżądach. Cążkach, pęsetach i innych takich...

No i lekarstwa. Przeciętna kobieta ma tego tyle, ile przeciętny facet widuje tylko w aptece. Samych środków przeciwbólowych jest tam kilka gatunków.

I bardzo chętnie bym sobie teraz uciął złośliwy komentarz podsumowujący, ale nie będę się wyzłośliwiał na naszych Paniach, bo , aż wstyd się przyznać, uważam, że to ma sens!

Na pewno każdy zastanowił się kiedyś nad gładkością kobiecej skóry, miękkością pięt, elastycznością łokci i kolan. O długości rzęs nawet nie wspomnę.

Otóż drodzy Panowie, odkryłem, że one wcale nie są takie z natury! One dochodzą do tego, dzięki tym tajemniczym miksturom i godzinom pracy spędzonym nad poprawianiem tego, co i tak większość z nas uznałaby za doskonałe! A do tego sprawia im to przyjemność!

Gdy my nie mamy na nic ochoty, to po prostu marnujemy czas patrząc w telewizor lub sufit. A kobieta nie! Ona w tym czasie dopracuje swój "frencz" na paznokciach. Albo jedna koleżanka zrobi maseczkę drugiej. I bawią się świetnie. A jakie czują się po tym nowe i odmienione. I to w sumie za małe pieniądze. My panowie, żeby tak się poczuć, musielibyśmy kupić sobie co najmniej Evo X. Albo "dziewięćsetjedenastkę".

Poza tym, muszę sam przyznać, że zawartość mojej półki pod lustrem, pod wpływem mojej Żony, niebezpiecznie się powiększyła.

Przyznam się, z rumieńcem na twarzy, że mam trzy kremy do twarzy. Jeden jest jakiś tłusty i chyba z filtrem UV, żeby chronił moją twarz na snowboardzie. I chroni! Drugi to przeciwzmarszczkowy. Ciężko mi coś o nim powiedzieć, poza tym, że ładnie pachnie. Jestem  jeszcze dość młody, więc dopiero za 15 lat napiszę Wam, czy zadziałał. Trzeci, to taki dodający energii.

OK, rozumiem, jak chcecie się ze mnie pośmiać, to proszę bardzo. Ale... Mam propozycję. Jak kiedyś dopadnie Was "syndrom dnia następnego", a Wasza  skóra na twarzy będzie sucha, boląca i ziemista, to posmarujcie ją obficie takim kremem. Gwarantuję - ulga natychmiastowa. To tak, jak by nagle ubyło pół kaca.

A pamiętacie może, skąd wzięliście ostatnio tabletkę przeciwbólową? No właśnie! Od kobiety!

Bo babeczki wiedzą, co jest dobre!

Licencja: Creative Commons
0 Ocena