Szczur! Szczur! Łapać! Zabić! Ohyda. Boimy się go, brzydzimy i tępimy. Jest szkodnikiem zjadając corocznie 20% produkowanej na świecie żywności. Roznosicielem różnych chorób z takimi zakaźnymi włącznie, jak cholera, dżuma czy czerwonka. Lecz czy to wszystko? Co tak naprawdę o nim wiemy?

Data dodania: 2011-03-28

Wyświetleń: 2399

Przedrukowań: 0

Głosy dodatnie: 2

Głosy ujemne: 0

WIEDZA

2 Ocena

Licencja: Creative Commons

          Każdy gatunek ma prawo do walki o swoje przetrwanie. Szczur stał się więc naszym konkurentem. A co najbardziej wstydliwe, to na każdym kroku konkurencję tę wygrywa. Mówimy o nim, że jest szkodnikiem. No tak. Przecież szkodzi nam, ludziom. Lecz z jego punktu widzenia?... Ja myślę – i pewnie wiele osób się ze mną zgodzi – myślę, że to niestety człowiek w globalnej skali jest największym szkodnikiem. I może właśnie dlatego mamy o nim tak złe zdanie, bo oczerniając wroga sami chowamy się za ten parawan.

          Szczury wykazują się nieprzeciętnie wysoką inteligencją. Potrafią bowiem odkryć, ominąć i poinformować o tym swoich współplemieńców, gdy natrafią na trutkę, pułapkę, nieznane urządzenie czy pokarm. Pokonanie skomplikowanego labiryntu nie stanowi dla nich problemu. Z tego też względu szczur bardzo dobrze daje się tresować. Potrafi nauczyć się zabawy „w berka”, „chowanego”, załatwiania się na tackę z ligniną, chodzenia przy nodze niczym pies czy reagowania w ściśle określony sposób na sygnały zapachowe, świetlne i dźwiękowe (niczym słynne z takich doświadczeń psy rosyjskiego uczonego Pawłowa). Są także bardzo ostrożne, ale gdy zajdzie potrzeba ocalenia grupy od zagłady, stają się niezwykle bojowe, wręcz agresywne i prowadzą walkę w sposób przemyślany i zorganizowany. Stają się, nawet dla człowieka z jego techniką, niezwykle trudnym, wręcz niebezpiecznym przeciwnikiem. Ponadto szczury to stworzenia bardzo odporne na niekorzystne lub trudne warunki zewnętrzne. Szczur wędrowny i jego bliski kuzyn szczur śniady żyją w podbiegunowej Norwegii, na palmach kokosowych w tropikach, w miastach i na wsiach całego świata, na ich śmietniskach, w kanałach, piwnicach i ściekach. Ale zawsze w pobliżu swego największego wroga – człowieka. Dlaczego? To proste! Ich inteligencja im mówi, że temu producentowi żywności najłatwiej jest ją ukraść, zaś w jego budowlach można się wspaniale i bezpiecznie osiedlić. I mają rację. A zmuszone do poszukiwania żywności potrafią nawet dużą grupą pokonać kilkaset kilometrów. Lecz to nie wszystko. Wykazują się wysoką odpornością na zakażenia bakteryjne, wirusowe i grzybicze. Gdy Amerykanie w roku 1946 na atolu Bikini w Archipelagu Marshalla na Oceanie Spokojnym dokonywali próbnych wybuchów jądrowych zginęła cała fauna i flora. Szczury doświadczalne przeżyły bez większego uszczerbku wykazując wręcz nieprawdopodobną odporność na promieniowanie! Każdą rzecz nieznaną - od przedmiotu, przez żywność do zapachu – rozpoznaje jeden osobnik i informuje resztę populacji o wyniku. Jego śmierć lub jakikolwiek uszczerbek na zdrowiu stanowi ostrzeżenie dla reszty. Ominą, nie zbliżą się, zapamiętają raz na zawsze. Dlatego stanowią tak trudnego przeciwnika, bo zmuszają nas do ciągłej pracy nad nowymi sposobami deratyzacyjnymi.

          Jednak powinniśmy mieć głęboki szacunek dla tego nie dużego, futerkowego ssaka. Jest on przecież jednym z najważniejszych zwierząt doświadczalnych. Miliony ich oddało swe życie pomagając ludzkiej nauce. Szczur biały, jakiego możemy spotkać w każdym nieomal instytucie naukowym, jest albinotyczną odmianą szczura wędrownego i śniadego. Obie te odmiany wychwytywano w pierwszej połowie XIX wieku początkowo w Anglii. Poprzez odpowiednie krzyżowanie uzyskano mieszankę cech, która znacznie podniosła wartość szczura białego jako zwierzęcia doświadczalnego.

          Jako młody człowiek hodowałem kiedyś białego szczura i wspominam go jako przemiłego towarzysza. Wręcz kumpla. Gdy wracałem do domu witał mnie w korytarzu śmiesznie podskakując na tylnych łapkach i wydając dźwięki podobne bardziej do ćwierkania niż piszczenia. Był czyściutki, wesoły. Przybiegał, gdy był wołany po imieniu. Z ogromną uwagą chodził dookoła mojej szyi dokładnie wąchając, jakież to ja nowe zapachy przyniosłem do domu. Lubił chodzić za mną na spacery siedząc mi na ramieniu. Nigdy nie próbował uciec. Nauczył się zabawy w aportowanie szklanej kulki: puszczałem ją na dywanie, on ją doganiał i popychając nosem przytaczał z powrotem do mnie, za co był zawsze nagradzany ziarnkiem słonecznika. Nie zjadał ich od razu. Ziarnka kładłem na kupkę. Gdy się ich już kilka uzbierało przerywał zabawę, siadał, brał po jednym w przednie łapki jak w rączki i jadł bez pośpiechu. Był u mnie blisko 4 lata. Tyle te zwierzęta żyją. A ja, gdy zrozumiałem mowę ich ciała, pojąłem ich wielką inteligencję, nabrałem dla nich dużego szacunku. Przestałem się bać i nienawidzić. Co nie przeszkadza, że jest we mnie obawa: co się stanie, gdy one wygrają wciąż trwającą wojnę o przetrwanie, a my przegramy na całej linii? Rozejm raczej nie wchodzi w grę. One na to raczej nie pójdą. Ale mojego białego szczura Maćka lubiłem i wspominam go z sentymentem.

          A póki co, to w cz.2 napiszę, jak zorganizować i prowadzić hodowlę tego niezwykłego ssaka.

Licencja: Creative Commons
2 Ocena