27 maja 2010 legendarny zespół AC/DC wystąpił na warszawskim lotnisku Bemowo. Tłumy fanów z różnych miast , a także państw przybyły , by zobaczyć występ legendy rocka !

Data dodania: 2010-06-01

Wyświetleń: 1845

Przedrukowań: 0

Głosy dodatnie: 0

Głosy ujemne: 0

WIEDZA

0 Ocena

Licencja: Creative Commons

Powtórka z 1991 roku-AC/DC znowu w Polsce. Kolejne świetne show, niezwykła publika no i oczywiście wspaniała muzyka. Nikt nie jest w stanie odebrać temu założonemu w Australii zespołowi statusu najlepszego rockowego zespołu ostatnich lat. Jakie kryteria świadczą o tym, że jest to jeden z najchętniej słuchanych zespołów tego gatunku muzycznego?
Jeśli ktoś był na koncercie AC/DC wie, że nie przychodzą na niego tylko osoby, które słuchają AC/DC od lat młodości, czyli matematycznie rozpatrując sprawę są to osoby od 30-45 roku życia. Wśród wielkiego tłumu fanów można zauważyć liczną reprezentację młodzieży, która idąc na koncert wita się i mówi " Stary, idziemy na AC !!!!!! SZAŁ ! ". Świadczy to tylko o tym, że prawdziwi muzycy potrafią przyciągnąć uwagę nie tylko przez pierwsze 10 lat kariery, ale o wiele dłużej, na tyle skutecznie, że przejawia się to ilością sprzedanych płyt i ilością tłumów, które przybywają na koncerty.
Podczas ostatniego koncertu AC/DC w Polsce łatwo jest zauważyć, że mimo upływu lat "chłopaki" z kapeli dają radę i to nieźle. Tłumy skakały, krzyczały, śpiewały razem z zespołem ich piosenki i te nowe i te starsze. Można było usłyszeć takie utwory jak "Back in black", "Highway to hell" czy "You shook me all night long". Po raz kolejny Angus Young pokazał jak świetnym jest giatrzystą i jak świetnie ściąga z siebie ubrania , na koniec zostawiając tylko czarne bokserki z logo zespołu. Emocje jakie towarzyszyły całemu widowisku są nie do opisana, trzeba po prostu znaleść się pośród tłumu fanów, którzy mimo różnic wieku, poglądów, religii przybyli na koncert, bo łączy ich jedno-świetna muzyka.
Oprócz genialnego repertuaru, znakomitego głosu Briana Johnsona, idealnej gry na instrumentach, AC/DC jak zwykle zapewniło też perfekcyjny w 100 % show , zaczynając od wjazdu animacyjnej lokomotywy, przez wielki dzwon, na którym zawisł wokalista zaczynając piosenkę "Hells Bells" i kończąc na fajerwerkach, którymi zespół pożegnał się z publicznością.
Nie wiem czy istnieje jedno konkretne słowo, by opisać jak wielką karierę zrobił ten australijski zespół, jedno jest pewne-dopóki żyje Angus i Malcolm Young, Brian Johnson, Phil Rudd i Cliff Williams-żyje AC/DC. Chociaż wątpię, żeby ich muzyka i to, co wnieśli do niej przez 35 lat swojego grania umarła razem z nimi. Podsumowując można powiedzieć, że ludzie, którzy ich słuchają i będą słuchać, czynią ich postaciami nieśmiertelnymi.

Licencja: Creative Commons
0 Ocena