Na czołowe grupy olimpijczyków wydaliśmy przed Vancouver 4,5 miliona złotych więcej niż przed poprzednimi igrzyskami. Ministerstwo Sportu zapomniało jednak o rzeszach młodych, ambitnych lekkoatletów. Czy to nam się opłaca?

Data dodania: 2010-03-05

Wyświetleń: 1480

Przedrukowań: 0

Głosy dodatnie: 0

Głosy ujemne: 0

WIEDZA

0 Ocena

Licencja: Creative Commons

Cieszymy się wciąż z sukcesów naszych olimpijczyków w Vancouver. Zapewnili nam więcej medali na jednej zimowej olimpiadzie niż dostaliśmy w ciągu minionych lat. Jednak nic za darmo. Zapłaciliśmy za te medale dokładnie 12 milionów złotych.

Ministerstwo Sportu zestawiło statystyki wydatków na przygotowania olimpijskie do Vancouver w latach 2008-2010. Okazuje się, że pieniądze dokładnie przełożyły się na wyniki naszych sportowców. Najwięcej wydano na kadrę skoczków, biegaczy narciarskich, biathlonistów i łyżwiarzy szybkich. W sumie na każdą z tych konkurencji ministerstwo wydało po kilka milionów więcej niż przed poprzednią olimpiadą w Turynie.

Nie można oczywiście narzekać. Przecież Adam Małysz i Justyna Kowalczyk to nasza duma narodowa, nasz towar eksportowy. Zastanawiam się jednak, czy podobną hojnością pochwali się ministerstwo przy rozdziale środków na olimpiadę letnią w Londynie w 2012 roku? Podejrzewam, że nie. Dlaczego?

Ministerstwo sportu zaczyna nową strategię, która mówi o większym nakładzie finansowym na "gwiazdy" polskiej kadry. A przecież igrzyska letnie to szansa dla naszych wspaniałych młodych lekkoatletów. Może się jednak okazać, że już w tym roku środki na przygotowania do Londynu będą okrojone. Po co trenować młodych do maratonu? Przecież złoto i tak dostanie Paula Radcliffe (panie) i któryś z Kenijczyków (panowie). Kadra piłkarska też się nie popisze (tradycyjnie).

Może zatem znaleźć inne wyjście z sytuacji. Zamiast sponsorować największe gwiazdy, może zainwestować w młodzież, powstające jak grzyby po deszczu kluby biegaczy, lekkoatletów, pływaków? Może zainwestować w reklamę sportu, zdrowego stylu życia. Może w ten sposób kilkadziesiąt milionów złotych wydanych na opłacenie kilku dobrych trenerów mogłoby ruszyć sektor małych klubów sportowych?

Tutaj musimy pozwolić Ministerstwu Sportu na chwilę zadumy i zapytać, czy w dalszym ciągu będzie podnosiło budżety najlepszych zawodników, zapominając o treningu młodzieży? Przecież Małysz i Kowalczyk nie będą zwyciężać w nieskończoność. Po nich pozostanie ogromna przepaść i dziura nie do załatania.

Mamy grupę wspaniałych młodych lekkoatletów, którym nie trzeba mówić jak biegać szybciej. Im trzeba zwykłej pensji sportowca i wsparcia logistycznego. Myślę, że setki z tych młodych sportowców zadowoli się kilkoma tysiącami miesięcznie i pozostałe miliony będzie można poświęcić na odprawy dla kolejnych trenerów i działaczy sportowych.

Licencja: Creative Commons
0 Ocena