- Tanio skóry nie sprzedamy – zacytował swoją wcześniejszą wypowiedź trener Naprzodu Janów, Krzysztof Kulawik po pierwszym meczu fazy play-off. Zagłębie po zaciętym spotkaniu pokonało Naprzód po rzutach karnych 5-4.

Data dodania: 2010-02-21

Wyświetleń: 1514

Przedrukowań: 0

Głosy dodatnie: 6

Głosy ujemne: 0

WIEDZA

6 Ocena

Licencja: Creative Commons

 - Tanio skóry nie sprzedamy - zacytował swoją wcześniejszą wypowiedź trener Naprzodu Janów, Krzysztof Kulawik po pierwszym meczu fazy play-off. Zagłębie po zaciętym spotkaniu pokonało Naprzód po rzutach karnych 5-4.

Mimo, iż zawodnicy z Janowa zdawali sobie sprawę z trudności stojącego przed nimi zadania – pojechali do Sosnowca z zamiarem walki o każdy centymetr lodu. Dzięki „bonusowi” Zagłębie zaczynało rywalizację z od stanu 1-0, z myślą zakończenia tej rundy rozgrywek na własnym lodowisku już jutro.

– Nie zamierzamy tanio sprzedać skóry – powiedział kilka dni temu szkoleniowiec Janowa i tak też się stało. Zawodnicy ruszyli do boju od pierwszych sekund. Już po 40.sekundach ku zdumieniu miejscowej publiczności na tablicy świetlnej widniało 0-1. Wynik spotkania strzałem „z pierwszego krążka” otworzył Libor Pavlis. Parę minut później za sprawą Łukasza Kulika wynik spotkania mógł być wyższy. Tym razem brzęk słupka uspokoił podopiecznych Milana Skokana.

Kiedy w połowie tercji z ławki kar powracał ukarany Rafał Bernacki wydawało się, że goście przetrzymali napór sosnowiczan. Jednak w ostatniej chwili mocny strzał Marcińczaka skutecznie dobił dobrze ustawiony Gabriel Da Costa. W pierwszej tercji janowianie nie ustępowali pola miejscowym. W 14.minucie za sprawą Marka Pohla, ponownie przyjezdni objęli prowadzenie. – Zdecydowanie za szybko straciliśmy pierwszą bramkę, potem musieliśmy „gonić” wynik – powiedział po meczu Milan Skokan. Na trzy minuty przed końcem tego okresu gry kiedy ławkę kar ponownie wizytował Bernacki – Zagłębie po raz kolejny wykorzystało swoją szansę. W potwornym zamieszaniu pod bramką Michała Elżbieciaka największym refleksem popisał się Vladimir Luka, wpychając krążek za linię bramkową.

W drugiej odsłonie inicjatywa zdecydowanie leżała po stronie miejscowych, których przewaga rosła z minuty na minutę. Gra była jednak chaotyczna i gospodarze swą dominację na lodzie udokumentowali dopiero na trzy minuty przed końcem tercji. Jednak i tym razem zawodnikom sprzyjało szczęście. Trzecia bramka była bowiem lustrzanym odbiciem drugiej – strzelonej w końcówce pierwszej tercji przez Lukę. Po raz kolejny nie popisała się obrona Naprzodu, która dopuściła do sporego zamieszania, w którym najlepiej odnalazł się Teddy Da Costa wsuwając „gumę” pod Elżbieciakiem.

Kiedy kilkadziesiąt sekund później David Galvas podwyższył wynik na 4-2, wszystkim wydawało się, że Zagłębie opanowało sytuację, a kolejne bramki są jedynie kwestią czasu. Przy bramce tej nie popisał się jednak sędzia główny spotkania, Przemysław Kępa, który najpierw nie zauważył prawidłowo zdobytego gola, po czym “puścił” grę, a następnie – pod wpływem kibiców – zdecydował się na powtórkę video. Po kilku minutach bacznego przyglądania się zapisowi, bramka została uznana.

Ostatnia część gry rozpoczęła się z kolei od popisów aktorskich Teddiego Da Costy, który z premedytacją wrzucił krążek do bramki „Eli” ręką, śmiejąc się i unosząc ręce w geście radości. Kiedy na niespełna trzy minuty przed końcową syreną wynik był niezmieniony, nikt na „Zimowym” nie spodziewał się horroru, który na dzisiejszy wieczór szykowali zawodnicy. Najpierw Mateusz Pawlak huknął z półobrotu zaskakując płaskim strzałem Tomasza Rajskiego, a na 29.sekund przed końcem regulaminowego czasu gry do wyrównania doprowadził Marian Kacir. - Było blisko, lecz cóż z tego jak przegraliśmy. Mimo, że graliśmy na wyjeździe to walczyliśmy jak tylko to możliwe, jak widać to nie wystarczyło. Pierwszy mecz przegraliśmy, jutro musimy wygrać – powiedział strzelec wyrównującej bramki.

Ambitni janowianie oszaleli ze szczęścia. Szczęście jednak nie trwało zbyt długo. Po nie rozstrzygniętej dogrywce przyszedł czas na rzuty karne. I w tym elemencie gry goście jako pierwsi objęli prowadzenie, a to za sprawą sprytnego strzału Miroslava Zatko. Jednak po chwili do wyrównania doprowadził idol miejscowych, Vladimir Luka. Jako następny po stronie Naprzodu nieskutecznie strzelał Tomasz Jóźwik, a kropkę nad i postawił showman miejscowych, Teddy Da Costa. - Fajnie, że strzeliłem karnego, ale nie jestem dziś z siebie zadowolony. Popełniliśmy katastrofalne błędy, prowadząc 4:2. Wystarczyło zagrać lepiej w obronie, a wygralibyśmy w regulaminowym czasie – zakończył strzelec decydującego gola.

Tak więc Zagłębie by awansować do kolejnej rundy rozgrywek potrzebuje zaledwie jednego zwycięstwa. Janowianie zaś, chcąc się zaprezentować przed własna publicznością w najbliższy piątek, będą musieli wznieść się jutro na wyżyny i ograć sosnowiczan na ich własnym terenie.

Po meczu powiedzieli:
Krzysztof Kulawik (trener Naprzodu Janów): myślę, że rozegraliśmy kolejny dobry mecz, szkoda, że bez efektu końcowego. Do zwycięstwa trzeba było doprowadzić podczas przewagi w dogrywce, tam był kulminacyjny moment, karne to już loteria. Chciałbym bardzo podziękować wszystkim zawodnikom za walkę. Tanio skóry nie sprzedamy i na pewno będziemy walczyć do końca. Musimy się zmobilizować jeszcze bardziej.

Milan Skokan (trener Zagłębia Sosnowiec) : Zbyt szybko straciliśmy pierwszą bramkę, i później musieliśmy gonić wynik. Z pewnością mam trochę żalu do zawodników, że ze stanu 4:2 pozwoliliśmy przeciwnikowi wyrównać. W trzeciej tercji nie graliśmy w ogóle krążkiem i to się zemściło. Pozostaje zatem mieć tylko nadzieję, że jutro będzie lepiej.Mimo, iż zawodnicy z Janowa zdawali sobie sprawę z trudności stojącego przed nimi zadania - pojechali do Sosnowca z zamiarem walki o każdy centymetr lodu. Dzięki „bonusowi" Zagłębie zaczynało rywalizację z od stanu 1-0, z myślą zakończenia tej rundy rozgrywek na własnym lodowisku już jutro.

- Nie zamierzamy tanio sprzedać skóry - powiedział kilka dni temu szkoleniowiec Janowa i tak też się stało. Zawodnicy ruszyli do boju od pierwszych sekund. Już po 40.sekundach ku zdumieniu miejscowej publiczności na tablicy świetlnej widniało 0-1. Wynik spotkania strzałem „z pierwszego krążka" otworzył Libor Pavlis. Parę minut później za sprawą Łukasza Kulika wynik spotkania mógł być wyższy. Tym razem brzęk słupka uspokoił podopiecznych Milana Skokana.

Kiedy w połowie tercji z ławki kar powracał ukarany Rafał Bernacki wydawało się, że goście przetrzymali napór sosnowiczan. Jednak w ostatniej chwili mocny strzał Marcińczaka skutecznie dobił dobrze ustawiony Gabriel Da Costa. W pierwszej tercji janowianie nie ustępowali pola miejscowym. W 14.minucie za sprawą Marka Pohla, ponownie przyjezdni objęli prowadzenie. - Zdecydowanie za szybko straciliśmy pierwszą bramkę, potem musieliśmy „gonić" wynik - powiedział po meczu Milan Skokan. Na trzy minuty przed końcem tego okresu gry kiedy ławkę kar ponownie wizytował Bernacki - Zagłębie po raz kolejny wykorzystało swoją szansę. W potwornym zamieszaniu pod bramką Michała Elżbieciaka największym refleksem popisał się Vladimir Luka, wpychając krążek za linię bramkową.

W drugiej odsłonie inicjatywa zdecydowanie leżała po stronie miejscowych, których przewaga rosła z minuty na minutę. Gra była jednak chaotyczna i gospodarze swą dominację na lodzie udokumentowali dopiero na trzy minuty przed końcem tercji. Jednak i tym razem zawodnikom sprzyjało szczęście. Trzecia bramka była bowiem lustrzanym odbiciem drugiej - strzelonej w końcówce pierwszej tercji przez Lukę. Po raz kolejny nie popisała się obrona Naprzodu, która dopuściła do sporego zamieszania, w którym najlepiej odnalazł się Teddy Da Costa wsuwając „gumę" pod Elżbieciakiem.

Kiedy kilkadziesiąt sekund później David Galvas podwyższył wynik na 4-2, wszystkim wydawało się, że Zagłębie opanowało sytuację, a kolejne bramki są jedynie kwestią czasu. Przy bramce tej nie popisał się jednak sędzia główny spotkania, Przemysław Kępa, który najpierw nie zauważył prawidłowo zdobytego gola, po czym "puścił" grę, a następnie - pod wpływem kibiców - zdecydował się na powtórkę video. Po kilku minutach bacznego przyglądania się zapisowi, bramka została uznana.

Ostatnia część gry rozpoczęła się z kolei od popisów aktorskich Teddiego Da Costy, który z premedytacją wrzucił krążek do bramki „Eli" ręką, śmiejąc się i unosząc ręce w geście radości. Kiedy na niespełna trzy minuty przed końcową syreną wynik był niezmieniony, nikt na „Zimowym" nie spodziewał się horroru, który na dzisiejszy wieczór szykowali zawodnicy. Najpierw Mateusz Pawlak huknął z półobrotu zaskakując płaskim strzałem Tomasza Rajskiego, a na 29.sekund przed końcem regulaminowego czasu gry do wyrównania doprowadził Marian Kacir. - Było blisko, lecz cóż z tego jak przegraliśmy. Mimo, że graliśmy na wyjeździe to walczyliśmy jak tylko to możliwe, jak widać to nie wystarczyło. Pierwszy mecz przegraliśmy, jutro musimy wygrać - powiedział strzelec wyrównującej bramki.

Ambitni janowianie oszaleli ze szczęścia. Szczęście jednak nie trwało zbyt długo. Po nie rozstrzygniętej dogrywce przyszedł czas na rzuty karne. I w tym elemencie gry goście jako pierwsi objęli prowadzenie, a to za sprawą sprytnego strzału Miroslava Zatko. Jednak po chwili do wyrównania doprowadził idol miejscowych, Vladimir Luka. Jako następny po stronie Naprzodu nieskutecznie strzelał Tomasz Jóźwik, a kropkę nad i postawił showman miejscowych, Teddy Da Costa. - Fajnie, że strzeliłem karnego, ale nie jestem dziś z siebie zadowolony. Popełniliśmy katastrofalne błędy, prowadząc 4:2. Wystarczyło zagrać lepiej w obronie, a wygralibyśmy w regulaminowym czasie - zakończył strzelec decydującego gola.

Tak więc Zagłębie by awansować do kolejnej rundy rozgrywek potrzebuje zaledwie jednego zwycięstwa. Janowianie zaś, chcąc się zaprezentować przed własna publicznością w najbliższy piątek, będą musieli wznieść się jutro na wyżyny i ograć sosnowiczan na ich własnym terenie.

Po meczu powiedzieli:
Krzysztof Kulawik (trener Naprzodu Janów): myślę, że rozegraliśmy kolejny dobry mecz, szkoda, że bez efektu końcowego. Do zwycięstwa trzeba było doprowadzić podczas przewagi w dogrywce, tam był kulminacyjny moment, karne to już loteria. Chciałbym bardzo podziękować wszystkim zawodnikom za walkę. Tanio skóry nie sprzedamy i na pewno będziemy walczyć do końca. Musimy się zmobilizować jeszcze bardziej.

Milan Skokan (trener Zagłębia Sosnowiec) : Zbyt szybko straciliśmy pierwszą bramkę, i później musieliśmy gonić wynik. Z pewnością mam trochę żalu do zawodników, że ze stanu 4:2 pozwoliliśmy przeciwnikowi wyrównać. W trzeciej tercji nie graliśmy w ogóle krążkiem i to się zemściło. Pozostaje zatem mieć tylko nadzieję, że jutro będzie lepiej.

Licencja: Creative Commons
6 Ocena